Służby specjalne dyskredytują kandydatów?
B. szef ABW Bogdan Święczkowski zawiadomił prokuratura generalnego o podejrzeniu wykorzystywania służb specjalnych do dyskredytacji niektórych kandydatów w wyborach. Napisał w tej sprawie także do premiera. To pokłosie artykułu "GW" "Jak PiS polował na Wałęsę".
O zawiadomieniu, które dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa oraz o liście do premiera Donalda Tuska, Święczkowski poinformował na piątkowej konferencji prasowej w Sosnowcu.
Święczkowski wyjaśniał, że list jest związany m.in. z brakiem odpowiedzi na pytanie, jakie zadał premierowi 21 września na konferencji prasowej w Wałbrzychu. - Pytałem, czy prawdą jest, iż służby specjalne w kampanii wyborczej inwigilują niektórych opozycyjnych kandydatów do parlamentu - przypomniał w trakcie konferencji Święczkowski.
Jak mówił, inwigilacja miałaby dotyczyć trzech byłych szefów służb specjalnych, zarówno cywilnych, jak i wojskowych. Poinformował, że docierają do niego informacje, że są oni poddawani czynnościom operacyjno-rozpoznawczym, w tym także kontroli operacyjnej.
Dodał, że realne zdają się być także podejrzenia możliwości wykorzystania służb specjalnych, czy też informacji od nich pochodzących, do dyskredytacji niektórych kandydatów. Zwłaszcza - mówił - w kontekście ujawnienia w artykule "Gazety Wyborczej" pt. "Jak PiS polował na Wałęsę" (z 21 września) danych i informacji mogących pochodzić ze ściśle tajnych archiwów ABW, w tym danych osobowych jednego z funkcjonariuszy.
W liście Święczkowski informuje premiera, że "wobec braku reakcji z urzędu Prokuratura Generalnego" na artykuł zamieszczony w "GW", kieruje do prokuratury, wraz z tym listem, zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
W uzasadnieniu do zawiadomienia, napisał, że w związku z publikacją "ujawniono informacje i dane mające pochodzić ze ściśle tajnego szyfrofaksu" oraz, że z zamieszczonych informacji wynika, że to ABW pod jego kierownictwem "z inspiracji partii politycznej PiS podejmowało niezgodne z prawem (...) działania operacyjne wobec Jarosława Wałęsy w celu dojścia do Lecha Wałęsy". Święczkowski był szefem ABW w latach 2006-2007. Szyfrofaks miałby pochodzić z 2007 roku.
Były szef ABW zarzuca też, że "rewelacje te ukazały się w czasie kampanii wyborczej", w której sam kandyduje z okręgu wałbrzyskiego - nr 2 (jako kandydat niezależny i bezpartyjny z listy PiS). - Artykuł miał doprowadzić do próby dyskredytacji mojej osoby (...) a przekaz miał być tylko jeden: ci ludzie nie zasługują na wybranie ich do parlamentu - mówił w czasie konferencji.
Napisał też, że publikacje z 21 września narażają go na poniżenie w opinii publicznej. W uzasadnieniu do zawiadomienia wnosi o uznanie go za pokrzywdzonego.
- Bogdan Święczkowski mając wizję PiS-owskiego państwa, gdzie był prominentnym przedstawicielem służb, myśli, że wszyscy robią tak, jak on by zrobił, gdyby był szefem służb specjalnych. W związku z powyższym, w moim przekonaniu, pytania kierowane do premiera są bezzasadne - powiedział rzecznik prasowy PO Paweł Olszewski.
List i zawiadomienie są pokłosiem opublikowanego 21 września w GW tekstu pt. "Jak PiS polował na Wałęsę", w którym zrelacjonowano przebieg jednego ze spotkań w kancelarii premiera za czasów rządów PiS, wiosną 2007 r. Szef ABW Bogdan Święczkowski miał wtedy przekazać ówczesnemu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu informacje o rzekomych powiązaniach syna Lecha Wałęsy - Jarosława ze światem przestępczym; Kaczyński miał powiedzieć: "Przez młodego wyjdziemy na starego".
Zdarzenie miało mieć miejsce - jak podała "GW" - podczas spotkania Jarosława Kaczyńskiego z szefem ABW Bogdanem Święczkowskim, ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro, szefem CBA Mariuszem Kamińskim i ministrem spraw wewnętrznych Januszem Kaczmarkiem. Taki opis spotkania przedstawić miał Janusz Kaczmarek w zeznaniach złożonych podczas śledztwa w sprawie inwigilacji dziennikarzy w czasach rządów PiS.
Skomentuj artykuł