SP zgłosiła 999 poprawek do ustawy o OFE
Posłowie koalicji i opozycji złożyli w czwartek łącznie ponad tysiąc poprawek do projektu zmian w systemie emerytalnym. Rekordzistą okazał się klub Solidarna Polska, który wniósł aż 999 propozycji zmian w projekcie.
W czwartek w Sejmie trwa drugie czytanie projektu zmian w systemie emerytalnym.
Jakub Szulc (PO), przedstawiając sprawozdanie komisji finansów publicznych z prac nad projektem, powiedział, że wprowadzono do niego szereg korekt. "Miały one co do zasady przede wszystkim charakter redakcyjno-legislacyjny" - poinformował. Wskazał, że tylko poprawki dotyczące zwiększenia limitów koncentracji środków w OFE miały charakter merytoryczny. Chodzi o zwiększenie z 5 do 10 proc. limitu inwestycji OFE w jedną spółkę.
Monika Wielichowska, występująca w imieniu PO, powiedziała, że najważniejsze kwestie poruszone w projekcie to: bezpieczeństwo emerytur, bezpieczeństwo systemu emerytalnego, bezpieczeństwo finansów publicznych i zachęty do indywidualnego oszczędzania. Poinformowała, że klub PO wspiera rządowy projekt, bowiem państwo jest gwarantem świadczeń emerytalnych i żaden członek OFE nie straci na zmianach. Dodała, że PO złoży kilka poprawek do projektu, ale nie omówiła ich.
Beata Szydło (PiS) oceniła, że celem projektu nie jest bezpieczeństwo emerytów i troska o finanse publiczne. "My na tej sali wiemy, że tak nie jest. Jedynym powodem tego pośpiechu i zmian, które proponujecie (...) jest tylko i wyłącznie to, że do projektu budżetu na rok 2014 zostały wpisane już skutki zmian, które ta ustawa wprowadzi. Jesteście w tej chwili państwo pod ścianą, w patowej sytuacji" - mówiła Szydło, zwracając się do koalicjantów. "Chodzi o to, żebyście znaleźli środki na załatanie dziury budżetowej" - wskazała.
Według Szydło, jeżeli intencją rządu jest naprawa systemu emerytalnego, to należy się pochylić nad kilkoma poprawkami PiS. Przewidują one m.in. obniżenie progów ostrożnościowych z ustawy o finansach publicznych o 7 pkt proc. tak, by wynosiły one 43 i 48 proc. (określają relację długu do PKB). "W uzasadnieniu do projektu ustawy sam rząd wpisał, że taka konieczność będzie i że te progi zostaną obniżone. W związku z tym my mówimy: sprawdzam" - tłumaczyła Szydło.
PiS zaproponował także, by decyzje co do wyboru między ZUS czy OFE można było zmieniać co dwa lata, a nie co cztery lata - jak zakłada rządowy projekt. W poprawkach PiS przewidziano ponadto czterokrotne zmniejszenie opłaty za zarządzanie OFE i przywrócenie gwarantowanej stopy zwrotu.
W reakcji na wystąpienie Beaty Szydło na mównicę wyszedł minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. "Potwierdzam deklarację zawartą w uzasadnieniu do projektu ustawy. Z tego, co mi wiadomo, klub parlamentarny PO zgłosi w drugim czytaniu stosowną poprawkę i będziemy prosić o jej przyjęcie i obniżenie progów ostrożnościowych w związku ze zmniejszeniem długu publicznego" - powiedział.
999 poprawek złożył klub Solidarnej Polski. Jak tłumaczył Jacek Bogucki, mają one różny ciężar gatunkowy i dotyczą wszystkich artykułów projektu. "Proponujemy zmianę podejścia do tej ustawy, dlatego SP wnosi 999 poprawek, a w pierwszej kolejności - wniosek o odrzucenie projektu" - podkreślił. "Polacy zasługują na to, by decydowali sami, gdzie chcą gromadzić swoje pieniądze - w ZUS, OFE, banku, w skarpecie, gdziekolwiek; nawet zakopać w ogródku. Wy nie macie prawa za nich decydować" - mówił.
Bogucki wskazał, że złożone poprawki dotyczą m.in. wprowadzenia pełnej dobrowolności, kiedy oszczędności mają być przetransferowane z OFE do ZUS, czy likwidację zapisu o konieczności przeniesienia 51,5 proc. aktywów z OFE do ZUS.
Przeciwko projektowi zamierza głosować Twój Ruch - zapowiedział Sławomir Kopyciński. Jak mówił, proponowana przez rząd reforma to "skok na kasę". "Cała ta ustawa to gniot" - ocenił. Przestrzegł, że jej przyjęcie stworzy system, który i tak się zawali. Krytykował też posłów, którzy zamierzają popierać zmiany w OFE.
Ewentualne poparcie przez SLD propozycji rządu zależeć będzie od spełnienia trzech warunków. "Proponujemy publiczny fundusz emerytalny; podniesienie od 200 zł najniższych świadczeń, a także, by uprawnienia emerytalne otrzymywały kobiety po 35 latach, a mężczyźni po 40 latach oskładkowanej pracy, bez względu na wiek" - mówił Ryszard Zbrzyzny (SLD).
Publiczny fundusz emerytalny postulowany przez Sojusz miałby zarządzać aktywami pracowników wychodzących z OFE. SLD chciałby możliwości wychodzenia z OFE z całym kapitałem, a nie tylko z jego częścią obligacyjną.
Ostrzegł, że są to warunki brzegowe i bez ich akceptacji SLD trudno będzie przyjąć regulacje, które "jeszcze bardziej psują chory system". Sojusz chce, by Najwyższa Izba Kontroli zbadała funkcjonowanie OFE pod kątem działalności inwestycyjnej i "roszad personalnych w funduszach", by sprawdzić, czy w Funduszach nie pracowali politycy decydujący o ich losie.
W innym tonie wypowiadał się Henryk Smolarz z PSL. Jak podkreślił, propozycja rządu to pierwszy krok na drodze do przywrócenia normalności. Dodał, że Polacy mają prawo oczekiwać, że po przejściu na emeryturę będą dysponowali środkami na życie.
Jego zdaniem proponowana reforma to ograniczenie patologicznego eksperymentu, którego jedynymi beneficjentami są zarządzający funduszami zebranymi w OFE. "Dajmy Polakom możliwość wyboru - niech zdecydują, gdzie chcą oszczędzać" - apelował. Oświadczył, że PSL w pełni popiera przedstawione przez rząd propozycje i będzie głosowało za ich przyjęciem.
Rządowy projekt zmian w systemie emerytalnym przewiduje m.in., że przyszli emeryci będą mogli decydować, czy nadal chcą przekazywać część składki do OFE, czy też całość do ZUS. Z OFE do ZUS mają zostać przeniesione obligacje Skarbu Państwa. W te papiery, jak i w inne instrumenty dłużne gwarantowane przez Skarb Państwa, OFE nie będą mogły już inwestować.
Przez 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego środki z OFE mają być stopniowo przenoszone na fundusz emerytalny FUS i ewidencjonowane na prowadzonym przez ZUS subkoncie (tzw. suwaku bezpieczeństwa). Wypłatą emerytur będzie zajmował się ZUS. Po osiągnięciu wieku emerytalnego środki stanowiące podstawę wyliczenia emerytury będą przez trzy lata podlegać dziedziczeniu.
Skomentuj artykuł