Syjamskim bliźniakom nic nie zagraża
Syjamskie bliźniaki Jan i Dawid rozdzielone przed kilkoma dniami są w dobrym stanie i nic nie zagraża ich życiu - poinformowano w poniedziałek na konferencji prasowej w Warszawie. Podjęto u nich pierwsze próby żywienia dożołądkowego.
Kierownik oddziału neonatologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie dr hab. Bożena Kociszewska-Najman powiedziała, że każdy z chłopców otrzymał maksymalną liczbę 10 punktów w skali Abgar (określającej stan noworodka zaraz po porodzie - przyp. PAP). Nie stwierdzono żadnych powikłań pooperacyjnych, maluchy są w pełni wydolne krążeniowo i oddechowo.
Szefowa oddziału anestezjologii i intensywnej terapii dziecięcej dr hab. Bogumiła Wołoszczuk-Gębicka powiedziała, że "dzieci są obudzone, każde z nich ma własny inkubator, nie okazują bólu ani objawów zakłócenia krążenia lub oddychania, wyglądają na zadowolone".
Lekarze szpitala przewidują, że jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to pod koniec tygodnia, najpóźniej na początku następnego, bliźniaki będzie można przenieść z oddziału intensywnej terapii na pooperacyjny.
Kierownik I katedry i kliniki położnictwa i ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Mirosław Wielgoś powiedział, że w niedzielę szpital opuściła matka chłopców, ale oni muszą pozostać w nim przynajmniej jeszcze przez miesiąc. "Trzeba dokładnie je zbadać, przede wszystkim po to, by stwierdzić, czy nie mają ukrytych wad" - dodał specjalista.
Kierownik oddziału klinicznego chirurgii i urologii dziecięcej prof. Andrzej Kamiński, który kierował zespołem lekarzy podczas operacji rozdzielenia zroślaków, powiedział, że obu chłopców czekają jeszcze kolejne zabiegi, ale zostaną one przeprowadzone po upływie 12 miesięcy, chyba, że z jakiegoś powodu trzeba będzie jednak je przyspieszyć.
Planowane operacje będą polegały na tym, żeby zapewnić chłopcom "ciągłość przewodu pokarmowego oraz pełną drożność układu moczowego" - dodał.
Na razie podjęto pierwsze próby dożołądkowego żywienia dzieci. Trwają również przygotowania do karmienia przez matkę bliźniaków piersią. Dr Kociszewska-Najman podkreśliła, że bardzo ważne jest, by karmienie dzieci zaczęło się od pokarmu naturalnego. "Matka chłopców dba jednak o laktację i stara się, żeby było to możliwe" - dodała.
Lekarze wyjaśnili dziennikarzom dlaczego operacja rozdzielenia bliźniąt syjamskich została przeprowadza zaraz po porodzie. Zwykle - przyznał prof. Kamiński - takie zabiegi wykonywane są w późniejszym okresie po narodzinach. Jednak w przypadku warszawskich zroślaków konieczna była natychmiastowa interwencja, ponieważ obaj urodzili się z wadą przepukliny pępkowej, która groziła powstaniem kolejnych wad, głównie układu moczowego.
Bliźniaki były połączone brzuszkami właśnie w tym miejscu, gdzie występowała u nich przepuklina. Na tym polegała rzadkość ich złączenia. Mieli również oddzielne worki owodniowe, zwykle zroślaki w łonie matki rozwijają się w jednym worku. Lekarze twierdzą, że na świecie opisano jedynie 12 podobnych przypadków.
Prof. Wielgoś podkreślił, że najważniejsze, iż chłopcy mają oddzielne wszystkie najważniejsze narządy wewnętrzne, takie jak serce, nerki, płuca i wątroba. Z tego powodu ich przypadek choć nietypowy, to nie był szczególnie trudny pod względem chirurgicznym. "Bardzo ważne było również to, że mieliśmy czas i mogliśmy się dobrze do tej operacji przygotować" - stwierdził.
Podczas zabiegu najtrudniejsze było podjęcie decyzji, ile ze wspólnego jelita pozostawić każdemu z chłopców. "Jeden musiał otrzymać go nieco więcej niż drugi, nie byliśmy bowiem w stanie ustalić, jaki fragment do którego z nich należy" - dodał specjalista.
Prof. Kamiński uważa, że jest duża szansa, iż obaj chłopcy, Jan i Dawid, będą w pełni zdrowi i będą mogli prawidłowo się rozwijać. "Nie mogę jednak dać pełnej gwarancji, że tak właśnie będzie, zawsze może się wydarzyć coś nieoczekiwanego" - podkreślił.
Na konferencji poinformowano, że w Polsce przeprowadzono dotychczas około 30 operacji rozdzielenia syjamskich bliźniaków. Takie operacje nie zawsze jednak są możliwe.
W 2000 r. w Poznaniu przyszły na świat Dorotka i Małgosia, syjamskie bliźniaczki, które miały jedno serce. Prof. Wielgoś powiedział, że nikt wtedy nie podjął się operacji ich rozłączenia polegającej na ratowaniu jednej z nich. Zmarły po kilku miesiącach. Takie operacje rozłączenia zroślaków z jednym sercem nadal przekraczają możliwości chirurgii" - dodał specjalista.
Skomentuj artykuł