TK o karalności obrazy uczuć religijnych
Na 6 października Trybunał Konstytucyjny wyznaczył termin zbadania konstytucyjności karalności obrazy uczuć religijnych - za co Kodeks karny przewiduje do dwóch lat więzienia. Według Prokuratora Generalnego i Sejmu jest to zgodne z konstytucją.
TK w pięcioosobowym składzie, pod przewodnictwem sędziego Stanisława Biernata, zbada skargę konstytucyjną piosenkarki Doroty Rabczewskiej, Dody, skazanej prawomocnie za takie przestępstwo. W 2012 r. została ona ukarana przez warszawski sąd 5 tys. zł grzywny - jako oskarżona przez prokuraturę o obrazę uczuć religijnych dwóch osób określeniem autorów Biblii jako "naprutych winem i palących jakieś zioła".
Podstawą był art. 196 Kodeksu karnego: "Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Skarga wnosi, by TK uznał, że przepis ten jest niezgodny z konstytucją, gdyż uniemożliwia swobodne wyrażanie poglądów co do przedmiotów czci religijnej; ogranicza to prawo w sposób nieproporcjonalny; nie chroni osób, które nie wyznają religii i nie spełnia wymogu określoności prawa. - Niezrozumiały jest fakt, iż władza publiczna ustanawia silniejszą ochronę wolności osób wierzących niż niewierzących - napisał w skardze mec. Łukasz Chojniak.
- Istotne jest to, czy kwestia obrazy uczuć religijnych winna w ogóle być penalizowana w państwie, które z założenia powinno być państwem bezstronnym w kwestiach wolności religii i sumienia - wskazał adwokat. - Polskie ustawodawstwo w kwestii obrazy uczuć religijnych jest odosobnionym przypadkiem, który w innych krajach europejskich nie występuje - dodał. Według niego nie ma możliwości "zobiektywizowania indywidualnego przedmiotu ochrony przestępstwa obrazy uczuć religijnych", bo będą się one różniły w zależności od stosunku danej osoby do wyznawanej wiary.
- Art. 196 Kk jest zgodny z konstytucją, a prawo nie faworyzuje ani też nie dyskryminuje żadnej grupy światopoglądowej - uznał zastępca Prokuratora Generalnego Robert Hernand w opinii dla TK. Podkreślił, że do przestępstwa dochodzi tylko wtedy, gdy sprawca umyślnie i demonstracyjnie okazuje pogardę dla przedmiotu czci oraz uczuć z nim związanych. - Intencją sprawcy nie jest zatem zaprezentowanie własnego poglądu na temat religii - napisał. Dodał, że przestępstwa może dopuścić się zarówno niewyznający żadnej religii, jak i wierzący - co "nie jest trudne do wyobrażenia, skoro wiadomo, że indywidualnym przedmiotem ochrony art. 196 są uczucia religijne wyznawców różnych (a nie tylko jednej) religii".
Według Hernanda ustawodawca nie przewidział ochrony prawnej osób o świeckim światopoglądzie, bo celem art. 196 była ochrona uczuć religijnych osób wierzących. Argumentował, że "duże trudności sprawiałoby znalezienie odpowiedniego przedmiotu czci lub miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów, których znieważenie powodowałoby obrażenie osób niewierzących". - W odniesieniu do przedmiotów materialnych służących czynnościom kultowym potrzeba ochrony uczuć osób bezwyznaniowych bowiem nie zachodzi, gdyż nie wytwarzają one ani nie używają takich przedmiotów. Nie przeżywają zatem także związanych z ich zastosowaniem stanów emocjonalnych - dodał.
Hernand podał, że za przestępstwo z art. 196 sądy w 26 proc. orzekają grzywny, w 28 proc - ograniczenie wolności, a w 46 proc. - więzienie w zawieszeniu. Wyrokami skazującymi kończy się 14 proc. spraw. Zdaniem Hernanda wyłącza to zarzut "efektu mrożącego" co do swobody wypowiedzi.
W opinii dla TK z 2014 r. ówczesna marszałek Sejmu Ewa Kopacz pisała, że art. 196 jest proporcjonalną ingerencję w wolność wyrażania poglądów, gdyż można go stosować tylko wobec wypowiedzi obelżywych i nacechowanych pogardą. Według Sejmu "wartość, jaką jest wolność przekonań religijnych (i będące jej konsekwencją prawo do uczuć o takim charakterze), uzasadnia penalizację zachowań, które pozbawione są cech merytorycznego wkładu w debatę publiczną, a ich jedynym celem jest wyszydzenie wartości istotnych z punktu widzenia konstytucyjnych praw jednostki".
Kopacz dodała, że art. 196 nie odnosi się do światopoglądu sprawców, a jedynie do określonych zachowań, które można uznać za znieważające. Nie uniemożliwia wyrażania określonych poglądów, bowiem "istota zniewagi nie polega na merytorycznej wypowiedzi oceniającej właściwości lub postępowanie danej osoby, opartej na faktach istniejących lub domniemanych, ale na wypowiedzi uchybiającej godności osobistej ze względu na jej formę, a nie treść".
- W tym wypadku można oczekiwać od potencjalnego sprawcy zarówno pewnego wyczucia, jeżeli idzie o granicę formy wypowiedzi, jak i powściągliwości z uwagi na przedmiot wypowiedzi - oceniła Kopacz. Jej zdaniem duże znaczenie ma fakt, że przestępstwo to można popełnić tylko umyślnie: sprawca musi co najmniej przewidywać i godzić się na obrazę uczuć religijnych. W ocenie Sejmu, wykładnia art. 196, zgodnie z którą przedmiotem czci religijnej są także święci będący autorami Pisma Świętego, "koresponduje ze stanowiskiem najszerzej prezentowanym w doktrynie prawa".
Wśród głośnych procesów z art. 196 była m.in. sprawa muzyka Adama Darskiego, "Nergala", uniewinnionego od zarzutu podarcia Biblii na koncercie. Sądy uznały, że skoro koncert miał charakter zamknięty i grupował zwolenników "Nergala", to nie ma mowy o "publicznym" znieważeniu przedmiotu czci religijnej. Trwa proces Jerzego Urbana, naczelnego "Nie", oskarżonego za opublikowanie tam wizerunku zdziwionego Jezusa Chrystusa, wpisanego w grafikę drogowego znaku zakazu.
W 2012 r. Sejm odrzucił projekt Ruchu Palikota, by wykreślić art. 196. SLD zgłosił zaś pomysł złagodzenia do pół roku maksymalnego wymiaru kary. Według SLD publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej byłoby karalne tylko, jeśli znajdowałby się on w miejscu wykonywania obrzędów religijnych i byłoby to ścigane z oskarżenia prywatnego, a nie przez prokuraturę.
W II RP karze do pięciu lat więzienia podlegał każdy, "kto publicznie bluźnił Bogu".
Skomentuj artykuł