W historii polskiego kina takiego roku nie było
(fot. lincolnblues / Foter / CC BY-NC-ND)
PAP / kn
To powód do niezwykłej dumy, w historii polskiej kinematografii nigdy nie było takiego roku - tak o pięciu nominacjach do Oscarów dla Polaków mówi dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka Odorowicz. Zwraca też uwagę na skuteczną promocję polskich filmów.
87. gala Oscarów odbędzie się w niedzielę (w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego) w Los Angeles.
Do złotych statuetek nominowane są filmy: "Ida" Pawła Pawlikowskiego (w kategorii obraz nieanglojęzyczny) oraz "Joanna" Anety Kopacz i "Nasza klątwa" Tomasza Śliwińskiego (oba w kategorii krótkometrażowy dokument).
Ponadto "Ida" jest nominowana w kategorii zdjęcia (wspólna nominacja dla operatorów Łukasza Żala i Ryszarda Lenczewskiego). Nominację otrzymała także (w duecie z Jane Clive) kostiumograf Anna Biedrzycka-Sheppard za kostiumy do amerykańskiego filmu "Czarownica" ("Maleficent") w reż. Roberta Stromberga, w którym główną rolę gra Angelina Jolie.
Sukcesy polskich filmowców w ostatnim czasie, oprócz znalezienia się na liście nominowanych do nagród amerykańskiej Akademii Filmowej, to również m.in.: Srebrny Niedźwiedź na 65. Berlinale za najlepszą reżyserię dla Małgorzaty Szumowskiej za film "Body/Ciało", a także przyznana w Los Angeles przez międzynarodowe stowarzyszanie Motion Picture Sound Editors nagroda Golden Reel Award za montaż dźwięku - za film "Powstanie Warszawskie", zmontowany z powstańczych kronik z 1944 roku.
"Każda nagroda dla polskiego kina na świecie to jest (...) zachęta dla ludzi na świecie do tego, żeby zobaczyć, co się w polskim kinie dzieje. I w tym sensie ta nagroda nie jest tylko dla laureatów, ale także dla tych, którzy robią filmy i chcą swoje filmy pokazywać za granicą" - podkreśliła w rozmowie z PAP Odorowicz.
"To jest fajne, jeżeli polskie filmy zdobywają nagrody, natomiast to nie znaczy, że one są lepsze (...) niż kiedykolwiek, tylko że wreszcie potrafiliśmy wypromować te filmy i potrafiliśmy je zrobić z myślą o widzu zagranicznym" - mówiła szefowa PISF.
Pytana, czy dostrzega elementy wspólne, jeśli chodzi o tematykę polskich filmów nominowanych do Oscarów - "Idy", "Joanny" i "Naszej klątwy" - odparła: "To filmy humanistyczne, które pochylają się nad człowiekiem, (...) zajmują się człowiekiem i jego losem".
"Nie żyjemy w czasach spokojnych, toczy się wojna. Niektórzy mówią, że toczy się trzecia wojna światowa. (...) Codziennie giną ludzie. To nie są żadne spokojne czasy. I myślę, że to jest czas na rozrachunek: czym jest człowieczeństwo. To, że filmowcy zajmują się człowiekiem, jego wnętrzem, jego dylematami, jego dramatami, jego spotkaniem z chorobą, ze śmiercią jest zupełnie naturalne" - powiedziała dyrektor PISF.
Pięć nominacji do Oscarów Polacy otrzymali w roku, w którym przypada 10. rocznica utworzenia PISF.
"Musimy pożegnać się ze złudzeniami, że jesteśmy bogatą kinematografią. Jeśli popatrzeć tak naprawdę, w jakich warunkach funkcjonują i producenci, i reżyserzy za granicą, jesteśmy raczej biedną kinematografią, która ma do dyspozycji, powiedzmy sobie, rocznie 40 mln euro. To jest tyle, ile kosztują dwa filmy w Europie. Albo jedna trzecia filmu hollywoodzkiego. A mimo wszystko i dokumentaliści, i animatorzy, i coraz częściej twórcy filmów fabularnych sięgają po najwyższe nagrody na świecie. Chociażby +Ida+, która zdobyła właściwie najważniejsze nagrody europejskie" - zaznaczyła Odorowicz.
"Dobrze zrobiliśmy dziesięć lat temu jako Polski Instytut Sztuki Filmowej, że postawiliśmy na debiuty i na drugie filmy, czyli uznaliśmy, że naszą misją jest danie młodym artystom szansy wejścia do zawodu. To się sprawdziło" - dodała.
"Ida", do której zdjęcia kręcono m.in. w Łodzi, jest wspólną produkcją Polski i Danii, zrealizowaną przez studia Opus Film oraz Phoenix Film we współpracy z Portobello Pictures, Phoenix Film Polska i Canal+ Polska. Produkcję dofinansowały m.in. Polski Instytut Sztuki Filmowej i Duński Instytut Filmowy. Akcja filmu toczy się na początku lat 60. XX wieku. Anna, sierota wychowana w zakonie (w tej roli debiutująca Agata Trzebuchowska) przed złożeniem ślubów poznaje Wandę Gruz (Agata Kulesza), swoją jedyną krewną. Od Wandy, która jest jej ciotką, dziewczyna dowiaduje się, że jest Żydówką i że naprawdę nie nazywa się Anna, lecz Ida Lebenstein. Poznaje następnie tragiczną historię swoich rodziców, zamordowanych podczas wojny.
"Joanna" w reż. Anety Kopacz to film o umierającej na raka młodej kobiecie oraz jej mężu i synu. Bohaterka dokumentu, Joanna Sałyga, związana z Fundacją Rak'n'Roll, od 2010 roku chorowała na raka. Swoją chorobę opisywała na blogu "Chustka". Zmarła w 2012 roku, w wieku 36 lat. "To film o tym, co w życiu ważne" - powiedziała PAP o "Joannie" po ogłoszeniu nominacji reżyserka. "Ta historia jest o życiu, o najprostszych i najpiękniejszych w tym życiu momentach, o miłości, relacji z drugim człowiekiem. I o uważności. Uważności na najprostsze sprawy w życiu, które gdzieś nam czasem umykają" - mówiła Kopacz.
"Nasza klątwa" Tomasza Śliwińskiego jest z kolei zapisem zmagań reżysera i jego żony z rzadką, nieuleczalną chorobą ich nowonarodzonego dziecka; to bardzo osobista wypowiedź autora dokumentu, ukazująca proces oswajania lęku związanego z chorobą. "Początkowo, gdy zaczynaliśmy kręcić, ten film miał być tylko dla nas. Potem zobaczyliśmy, jak się zmieniamy. I uznaliśmy, że warto ten film pokazać innym, ponieważ nasza historia ma uniwersalny wymiar" - opowiadał PAP Śliwiński. "Poprzez ten film chcielibyśmy przekazać przede wszystkim to, że nie można się załamywać. Chcemy podzielić się naszym doświadczeniem. Pomyśleliśmy, że może ono dać siłę innym" - tłumaczył Śliwiński.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł