Ziobro: moje działania były zgodne z prawem
B. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (PiS) przekonywał w piątek przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że nie było sytuacji, w której wpływałby w niedozwolony sposób na śledztwa. Posłów szczególnie interesowały jego rozmowy z b. szefem PZU Jaromirem Netzlem.
Parlamentarzyści PO po wysłuchaniu wyjaśnień Ziobry twierdzili, że konieczna może być konfrontacja między nim a Netzlem, aby wyjaśnić rozbieżności w zeznaniach. Przed przesłuchaniem komisja zdecydowała o wykreśleniu z listy świadków biznesmena Ryszarda Krauzego, co wzburzyło posłów PiS.
"Wywierałem wpływ w ramach prawa i przysługujących mi uprawnień jako prokuratorowi generalnemu. (....)Nigdy bezprawnie nie wywierałem wpływu na działanie jakiegokolwiek organu państwa" - oświadczył Ziobro.
Potwierdził, odpowiadając na pytania posłów PO, że w lipcu 2007 r. zadzwonił do ówczesnego szefa PZU Jaromira Netzla z prośbą, by przyjechał do CBA i złożył zeznania. "To było działanie nadzwyczajne, ale zgodne z prawem" - uznał.
Netzel w lipcu przed komisją zeznał, że prokuratura objęła go postępowaniem ws. przecieku z tzw. afery gruntowej, ponieważ wszedł w posiadanie wiedzy, która była niekorzystna dla Ziobry. Według Netzla, ABW nie przekazała wszystkich rozmów z telefonów objętych podsłuchem - m.in. jego rozmowy z Ziobrą z 13 lipca 2007 roku.
Zdaniem b. szefa PZU Ziobro zadzwonił wówczas do niego z prośbą, by przyjechał do CBA w Gdańsku. Ziobro powołał się wówczas na ówczesnego premiera; miał mówić, że "bardzo mu na tym zależy". Później - jak zeznał Netzel - Ziobro połączył się z nim jeszcze raz i powiedział, żeby jednak nie jechał do Gdańska. Mimo to Netzel dotarł do siedziby CBA przed godz. 23 i złożył pierwsze zeznania w charakterze świadka.
Ziobro potwierdził w piątek, że zadzwonił "z własnej inicjatywy" do Netzla i prosił go o to, żeby "stawił się jak najszybciej do CBA i złożył zeznania". Zaznaczył, że nie pamięta szczegółów rozmów telefonicznych, jakie prowadził z Netzlem. "To powinny wyjaśnić bilingi" - dodał. Nie krył zdziwienia, gdy przytoczono mu fragment zeznań Netzla, w którym ten zasugerował, że bilingów w tej sprawie może już nie być.
Ziobro powiedział, że jako prokurator generalny "czuł się odpowiedzialny za bieg śledztwa". "Byłem przekonany, że może się to przyczynić do pozytywnego wyjaśnienia sprawy. (...) Wykonałem ważny telefon i zrobiłem dobrą robotę" - ocenił. Były minister sprawiedliwości powiedział też, że "czasami" dzwonił do świadków, "kiedy uznał, że jest to właściwe".
Potwierdził również, że spotkał się z Netzlem 18 lipca 2007 roku w Ministerstwie Sprawiedliwości. Według Netzla - Ziobro wypytywał go o osoby zamieszane w sprawę przecieku z afery gruntowej. "Minister Ziobro przeprowadził rozmowę, która w moim mniemaniu miała dla mnie na przyszłość negatywne skutki" - ocenił.
Ziobro inaczej zapamiętał to spotkanie. Jak mówił w piątek, uspokajał Netzla, że jako świadek nie powinien się czegokolwiek obawiać zeznając przed prokuraturą prawdę. "Jako prokurator generalny na jego wątpliwości odpowiadałem, że jest świadkiem i jako prawnik powinien mieć świadomość, że składając zeznania zgodne z prawdą nie musi się niczego obawiać" - relacjonował Ziobro.
Powiedział też, że zgodę na operację specjalną CBA ws. afery gruntowej wydał któryś z jego zastępców "w ramach swoich uprawnień". Dodał, że sam był przekonany, że są podstawy do jej przeprowadzenia.
Ziobro, dopytywany przez posłów z komisji śledczej ds. nacisków, dlaczego osobiście nie podjął decyzji w tej sprawie, podkreślił, że jako prokurator generalny nie mógł zajmować się wszystkimi operacjami, ponieważ było ich bardzo dużo. Zaznaczył, że gdy była wydawana zgoda na operację nikt nie wiedział, że akcja CBA "może mieć tak dalekosiężne skutki dla całego państwa".
Ziobro zeznał, że wniosek o operację ws. afery gruntowej od szefa CBA został mu w pewnym momencie przedstawiony; nie umiał jednak powiedzieć, kiedy dokładnie się to stało. "Kiedy się z nim zapoznałem, uznałem ten wniosek za zasadny" - podkreślił.
Przed przesłuchaniem Ziobry posłowie poróżnili się debatując nad zasadnością wykreślenia z listy świadków biznesmena Ryszarda Krauzego. Za skreśleniem z listy świadków Krauzego głosowali parlamentarzyści PO i Lewicy.
Szef komisji Andrzej Czuma (PO) uzasadnił, że komisja, zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, nie powinna badać mechanizmu przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa, ale ewentualne nieprawidłowości i nielegalne naciski w sprawie tzw. afery gruntowej. Jak uznał, wobec tego wzywanie Krauzego jest niepotrzebne.
Arkadiusz Mularczyk (PiS) podkreślił, że nieprzesłuchanie Krauzego będzie skutkowało tym, że raport komisji będzie nieważny, ponieważ będzie zawierał braki. "Nieprzesłuchanie tego świadka naraża prace naszej komisji na nieważność" - ocenił.
5 lipca 2007 r. Ryszard Krauze spotkał się z ówczesnym szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem w Warszawie w hotelu Marriott. 6 lipca 2007 r. CBA zatrzymało dwóch mężczyzn, którzy powołując się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa, oferowało za łapówkę przekształcenie gruntów w gminie Mrągowo z rolnych na budowlane. Łapówka miała być dla ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera. Na skutek przecieku akcja miała zostać przerwana.
Prokuratura badała później m.in. czy Krauze po spotkaniu z Kaczmarkiem przekazał informacje na temat akcji CBA w resorcie rolnictwa posłowi Samoobrony Lechowi Woszczerowiczowi. Tzw. afera gruntowa ujawniona została 9 lipca 2007 r. gdy ówczesny premier Jarosław Kaczyński poinformował o odwołaniu Leppera z funkcji wicepremiera i ministra rolnictwa, ponieważ w związku z całą sprawą, znalazł on się "w kręgu podejrzeń".
Skomentuj artykuł