66 zabitych w serii zamachów w Iraku
Co najmniej 66 osób zginęło w poniedziałek w serii zamachów, które przetoczyły się przez Al-Kut, Tikrit, Chan Bani Saad, Nadżaf, Kirkuk i inne miasta - podała agencja AFP, powołując się na źródła medyczne i policyjne. Były to najkrwawsze ataki od początku br.
Zamachy, do których doszło podczas ramadanu, są dowodem na to, że sytuacja w Iraku nadal jest niepewna, w sytuacji gdy osiem lat po obaleniu Saddama Husajna amerykańskie wojska przygotowują się do opuszczenia kraju - pisze agencja Reutera.
Co najmniej 40 osób zginęło, a 65 zostało rannych w poniedziałek w podwójnym zamachu bombowym w Al-Kut, 160 km na południowy wschód od stolicy Iraku Bagdadu. Wcześniejszy bilans mówił o 37 zabitych i 70 rannych. Wśród zabitych są kobiety i dzieci. Obie eksplozje nastąpiły w centrum liczącego 400 tys. mieszkańców miasta. Najpierw wybuchła bomba podłożona przy drodze, a potem, gdy na miejsce przybyły służby bezpieczeństwa, eksplodował samochód-pułapka.
Także w poniedziałek rano zamachowiec wbił się samochodem w posterunek przed siedzibą policji na przedmieściach miasta Nadżaf, na południe od Bagdadu. Policja ostrzelała samochód, kiedy kierowca nie zatrzymał się do kontroli; wtedy samochód wybuchł. Dziesięć minut później przed posterunkiem eksplodował drugi samochód. Zginęło siedem osób, a 60 zostało rannych. Większość ofiar to policjanci. Wcześniej informowano o czterech zabitych i 32 rannych.
Czterech żołnierzy zginęło w Bakubie, na północny wschód Bagdadu, gdy uzbrojeni mężczyźni zaatakowali punktu kontrolny.
Ponadto dwóch zamachowców-samobójców wysadziło się w budynku rządowym w Tikricie, zabijając trzech policjantów oraz raniąc siedmiu. Sprawcy byli ubrani w policyjne mundury i chcieli uwolnić więźniów z Al-Kaidy.
Zamach w Al-Kut był najpoważniejszym aktem przemocy od kiedy iraccy politycy ogłosili na początku miesiąca, że będą negocjować z USA pozostawienie w Iraku pewnej liczby amerykańskich żołnierzy po 31 grudnia.
Zgodnie z obowiązującym obecnie harmonogramem, liczące około 46 tys. żołnierzy siły USA mają wycofać się z Iraku do końca roku. Pojawiają się jednak głosy, że zbyt wczesne odwołanie amerykańskich wojsk zdestabilizuje sytuację w regionie. Liczne zamachy w Iraku stawiają pod znakiem zapytania zdolność sił irackich do przejęcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo w kraju.
Za pozostaniem Amerykanów opowiedział się już w maju dowódca irackich sił zbrojnych, generał Babakir Zebari, który powtarzał wielokrotnie, że armia jego kraju "nie będzie w stanie kontrolować Iraku do 2020 roku".
Skomentuj artykuł