Algieria: armia wzięła szturmem rafinerię
Algierskie siły specjalne przypuściły w sobotę po południu szturm na rafinerię gazu w kompleksie In Amenas, gdzie islamiści przetrzymywali zakładników. Zabito 11 porywaczy; wcześniej islamiści zabili siedmiu cudzoziemców. Trwa rozminowywanie kompleksu.
"Szturm dobiegł końca, wojsko jest na terenie rafinerii i usuwa miny" - cytuje agencja Reutera "lokalne źródło zaznajomione z tą operacją". Państwowa algierska firma naftowa Sonatrach poinformowała, że islamiści, którzy zaatakowali In Amenas, biorąc wielką liczbę zakładników - Algierczyków i cudzoziemców - podłożyli tam wiele ładunków wybuchowych.
Nie wiadomo, czy ktoś z zakładników w rafinerii pozostał przy życiu. APS nie podała też narodowości zabitych. Według gazety "El Watan" islamiści zabili w sobotę trzech Belgów, dwóch Amerykanów, Brytyjczyka i Japończyka. "El Watan" informuje też, że zginęli wszyscy porywacze.
Premier Rumunii Victor Ponta powiedział w sobotę, że zginął jeden rumuński zakładnik, a czterech zdołało uciec.
Agencja Associated Press odnotowuje, że według źródeł algierskich w napaści na kompleks gazowy uczestniczyło łącznie ok. 30 islamistów i że 18 "unieszkodliwiono" jeszcze zanim siły specjalne przystąpiły w sobotę do szturmu.
Wcześniej w sobotę źródła algierskie informowały, że na terenie kompleksu gazowego algierskie siły specjalne natrafiły na 15 spalonych ciał. Nie ma informacji na temat tożsamości tych ludzi. Nie wiadomo też, w jakich okolicznościach zginęli. Pojawiła się też informacja, że uwolnionych zostało 16 cudzoziemskich zakładników, w tym dwóch Amerykanów, dwóch Niemców i Portugalczyk.
Algierski minister komunikacji Mohammed Said mówił w sobotę rano w radiu, że w rękach terrorystów powiązanych z Al-Kaidą znajdowało się jeszcze 30 zakładników.
Brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague poinformował tego dnia, że większość Brytyjczyków w In Amenas jest już bezpiecznych, ale że nieznany jest los "mniej niż dziesięciu". Powiedział też, że w In Amenas jest już brytyjski personel konsularny.
AP pisze, że reakcja Algierii na kryzys z zakładnikami była "typowa dla historii konfrontacji tego kraju z terrorystami", tzn. że przedłożono operację wojskową nad negocjacje, co "wywołało protesty krajów, niepokojących się o swoich obywateli".
Armia algierska broniła w sobotę swego postępowania. Gazety przytoczyły wypowiedź niewymienionego z nazwiska rzecznika sił zbrojnych, który podkreślał, że operacja w In Amenas była "odpowiedzią na decyzję terrorystów, którzy chcieli zabić wszystkich zakładników". Kiedy rozpoczął się kryzys, władze Algierii zapowiadały, że nie będą negocjować z islamistami.
Oficjalne dane algierskie na temat ofiar śmiertelnych to 19 zakładników i 29 islamistów, ale przez cały czas trwania kryzysu z Algierii napływały na ten temat rozbieżne informacje.
Islamiści zaatakowali kompleks gazowy w środę rano, biorąc zakładników. W czwartek śmigłowce algierskie otworzyły ogień do konwoju z porywaczami i zakładnikami - relacjonowali świadkowie. Porywacze twierdzili, że tylko w tamtym ataku zginęło 35 zakładników i 15 bojowników.
Utrzymywali, że atak na kompleks gazowy w Algierii miał zmusić Francję do przerwania operacji militarnej przeciwko islamistom w Mali. Jednak - jak podkreśla Reuters - niektórzy przedstawiciele władz USA i państw europejskich wskazują, iż przygotowania do tego ataku, przeprowadzonego kilka dni po rozpoczęciu przez Francję interwencji w Mali, musiały prawdopodobnie zająć znacznie więcej czasu.
Jeden z mauretańskich portali internetowych poinformował, powołując się na członka grupy o nazwie Zamaskowana Brygada, która zaatakowała algierski kompleks gazowy, że akcja była przygotowywana przez dwa miesiące i że Algierię wybrano jako cel, ponieważ oczekiwano, iż kraj ten poprze międzynarodowe starania o wyeliminowanie ekstremistów, którzy przejęli kontrolę nad północnym Mali.
Mauretańskie media poinformowały, że na czele Zamaskowanej Brygady stał "weteran z Nigru" Abdul Rahman al-Nigeri, związany z przywódcą tej grupy Mochtarem Belmochtarem, weteranem walk w Afganistanie w latach 80., mającym obecnie bliskie kontakty z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu. Reuters pisze, że - jak się wydaje - Belmochtar nie uczestniczył osobiście w ataku na In Amenas.
Zamaskowana Brygada ostrzegła Algierczyków, by "trzymali się z dala od instalacji zagranicznych firm, ponieważ uderzy tam, gdzie jest to najmniej oczekiwane" - informowała w czwartek mauretańska agencja prasowa ANI, powołując się na rzecznika ugrupowania. Według Reutera ANI ma bliskie kontakty z grupą, na której czele stoi Mochtar Belmochtar.
Skomentuj artykuł