Ashton nie była głosem UE na zewnątrz
Catherine Ashton, która po pięciu latach kończy swą pracę jako szefowa dyplomacji UE, nie była głosem Unii w polityce zagranicznej - ocenia brukselski ekspert Jan Techau. Jej sukcesy to porozumienie między Serbią a Kosowem i postęp w negocjacjach z Iranem.
"Bilans Catherine Ashton jako pierwszej szefowej unijnej dyplomacji jest mieszany. Nie można powiedzieć, że poniosła całkowitą porażkę, jak twierdzą niektórzy komentatorzy i media" - powiedział Techau w rozmowie z PAP, oceniając dorobek Brytyjki.
Za sukces uznał to, że dzięki jej mediacjom udało się doprowadzić do porozumienia w rozmowach o normalizacji stosunków między Serbią a Kosowem, a także do znacznego postępu w negocjacjach z Iranem na temat wstrzymania przez ten kraj programu nuklearnego. "To był duży sukces i tu Ashton zapunktowała" - powiedział Techau. Brytyjka będzie nadal prowadzić rozmowy z Iranem, nawet po zakończeniu kadencji na stanowisku Wysokiej Przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej.
Zdaniem Techaua w tych dwóch sprawach Ashton wykazała się zdolnościami dyplomatycznymi i mediacyjnymi, rezygnując z eksponowania własnej osoby. Dobrze wykorzystała mandat do działania i "amunicję", jaką dostała od państw UE, które spostrzegły, że "wspólny front unijny będzie bardziej korzystny, niż gdyby pałeczkę przejęły poszczególne kraje".
Inaczej było z unijną polityką w sprawie kryzysu na Ukrainie, gdzie pierwsze skrzypce najpierw grała Komisja Europejska, a potem, gdy doszło do eskalacji konfliktu, inicjatywę natychmiast przejęły kraje UE - przede wszystkim Niemcy, Polska, Szwecja, a potem Francja - ocenił Techau.
"W sytuacjach kryzysowych kompetencje i odpowiedzialność za politykę zagraniczną natychmiast wracają do krajów UE. Odpowiedzialność spoczywa tam, gdzie jest władza. A ta - jeśli chodzi o politykę zagraniczną - nadal jest w stolicach państw członkowskich" - powiedział.
Ekspert zarzucił jednak Ashton brak inicjatywy i zbytnią ostrożność wobec rządów UE. "Jej porażką jest to, że nigdy nie podjęła próby sformułowania stanowiska UE w jakiejś kwestii w sferze polityki zagranicznej i pozyskania dla niego poparcia krajów członkowskich" - ocenił.
"Ashton bardzo uważała, by nie narazić się krajom UE, szczególnie wielkiej trójce (Niemcom, Francji i Wielkiej Brytanii - PAP). Pod pewnymi względami to mądra postawa, bo konfrontacja z rządami państw unijnych nie była jej rolą. Jednak od czasu do czasu powinna była się na to odważyć - choćby po to, by bronić niezależności swojej instytucji" - ocenił Techau.
Za niepowodzenie Ashton ekspert uznał też to, że nie potrafiła dobrze zarządzać Europejską Służbą Działań Zewnętrznych, którą tworzyła od podstaw. "Atmosfera w tej instytucji nie jest dobra, ludzie są bardzo rozczarowani, szukają innej pracy. Wynika to z tego, że Catherine Ashton nie dołożyła starań, aby zbudować dobrą organizację" - ocenił.
Zdaniem eksperta Brytyjka "nigdy nie czuła się dobrze w dziedzinie polityki zagranicznej". "Nie zdołała stać się głosem UE w polityce zagranicznej" - powiedział Techau. Jego zdaniem Catherine Ashton nie promowała swojej osoby, raczej nie wygłaszała przemówień, rzadko też występowała w mediach. "Na początku media oceniały Ashton bardzo ostro i krytycznie, co zniechęciło ją do tego stopnia, że nigdy nie nawiązała dobrych relacji z prasą. To oznacza, że nie jest politykiem z krwi i kości, bo w przeciwnym razie nie przejmowałaby się tak bardzo krytycznymi głosami" - powiedział Techau.
W jego ocenie następczyni Ashton, Włoszka Federica Mogherini również nie jest "wielką i ambitną osobowością". "Kraje UE nadal będą nadawać ton w polityce zagranicznej UE" - uważa Techau.
Skomentuj artykuł