Bank Światowy ostrzega przed skutkami eboli
Skutki eboli - jeśli rozwój epidemii nie zostanie szybko powstrzymany - mogą się okazać "katastrofalne" - ostrzegł w środę Bank Światowy. MFW zapowiedział, że może udzielić pomocy rzędu 127 mln dol. trzem krajom szczególnie dotkniętym epidemią.
Najbardziej dotknięte wirusem kraje Afryki Zachodniej to Sierra Leone, Gwinea i Liberia; według Banku Światowego ich gospodarka najbardziej ucierpi na skutek epidemii.
Również te trzy państwa otrzymają pomoc finansową Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jeśli plan ten zaaprobuje jego zarząd - poinformowała w środę szefowa Funduszu Christine Lagarde.
Epidemia odbije się fatalnie na gospodarce tych krajów również w sposób pośredni; szczególnie złą rolę odgrywa tzw. czynnik strachu, który paraliżuje działalność gospodarczą w regionie - głosi komunikat Banku Światowego.
"Jeśli wirus będzie się rozprzestrzeniał w trzech krajach najbardziej dotkniętych epidemią (...), konsekwencje gospodarcze spowodują katastrofalne skutki w państwach, które już są w złej kondycji ekonomicznej" - wynika z raportu opracowanego przez ekspertów Banku Światowego, którzy ostrzegają również przed kryzysem żywnościowym.
Według Banku skumulowany PKB Liberii, Gwinei i Sierra Leone może zostać uszczuplony w roku 2014 o 359 mln dol., a w roku następnym o 809 mln dol.
Według najbardziej niepokojącego scenariusza - w którym epidemia nie zostaje szybko opanowana - wzrost gospodarczy Liberii spadłby o 11,7 proc., a Sierra Leone - o 8,9 proc.
"Najgroźniejsze skutki gospodarcze nie są wynikiem bezpośrednich kosztów epidemii (wysoka śmiertelność i zachorowalność, koszty leczenia, stracone dni pracy etc.), ale reakcją na panikę, którą napędza lęk przed zarażeniem się" - wyjaśnia komunikat. Ten "czynnik strachu" okazał się już przyczyną znaczących strat podczas innych epidemii, jak SARS czy wirus H1N1 - przypomina AFP.
Rządy Liberii, Gwinei i Sierra Leone zwróciły się o pomoc finansową do MFW, by zrównoważyć swoje bilanse płatnicze i budżetu - poinformowała Lagarde.
Te trzy państwa to jedne z najbiedniejszych krajów Afryki, które już wcześniej korzystały z programów pomocowych MFW.
Pod koniec sierpnia Afrykański Bank Rozwoju ostrzegł, że epidemia eboli już powoduje kolosalne straty dla afrykańskiej gospodarki i prawdopodobnie doprowadzi do spowolnienia wzrostu gospodarczego w regionie rzędu 4 proc.
Firmy transportowe i linie lotnicze zawieszają obsługę połączeń z krajami dotkniętymi chorobą; zamiera handel, wycofują się inwestorzy. Spadają też przychody i poziom rezerw walutowych, rynki przestają działać, "a biznesmeni wyjechali" - poinformował Afrykański Bank Rozwoju.
W środę prezydent Liberii Ellen Johnson Sirleaf zaapelowała do wspólnoty międzynarodowej o pomoc w walce z epidemią. "Sama Liberia nie pokona eboli" - powiedziała.
Sirleaf pochwaliła decyzję prezydenta USA Baracka Obamy, który obiecał dzień wcześniej znaczącą pomoc dla krajów dotkniętych wirusem oraz zaapelował do społeczności międzynarodowej o zdecydowaną walkę z ebolą, podkreślając, że choroba zagraża nie tylko Afryce Zachodniej, ale także globalnemu bezpieczeństwu.
Prezydent Liberii wezwała inne państwa do pójścia za przykładem USA; tymczasem kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedziała w środę udzielenie "natychmiastowej" pomocy Liberii.
Według najnowszych danych WHO liczba osób zarażonych ebolą wzrosła do 4 985, z czego połowa (2 461) zmarła, co oznacza, że bilans jest dwukrotnie wyższy niż zaledwie trzy tygodnie temu.
ONZ ocenia, że w regionach objętych epidemią żyje 22,3 mln ludzi, z czego 4,3 mln na terenach, gdzie zarejestrowano ponad 20 zgonów na tę gorączkę krwotoczną.
Skomentuj artykuł