Bombardowania? To było łatwe, ale co teraz?
W ocenie brytyjskich komentatorów prasowych sobotni atak na Libię z użyciem pocisków rakietowych, to łatwa część operacji. Jednak już wkrótce ma okazać się, że koalicja międzynarodowa utworzona przeciw Muammarowi Kadafiemu stanęła w obliczu trudnych wyborów.
Komentator tygodnika "Independent on Sunday" John Rentoul sądzi, że "trudno sobie wyobrazić, by interwencja wojskowa mogła się dla premiera Davida Camerona i wicepremiera Nicka Clegga skończyć inaczej niż źle, jeśli Kadafi utrzyma się u władzy".
Według Rentoula, jeśli wojna okaże się długa, to wszyscy ci, którzy mieli wątpliwości co do wojny w Iraku w 2003 roku zjednoczą się teraz w opozycji przeciwko wojnie w Libii, ponieważ podłożem ataku na oba kraje jest jedna i ta sama doktryna liberalnego interwencjonizmu. I to nawet jeśli w przypadku Libii doktryna ta ma mocniejsze podstawy prawne.
Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1973, jak zaznacza Rentoul, daje mandat do ustanowienie strefy zakazu lotów, zostawia otwartą możliwość uzbrojenia przeciwników Kadafiego, ale bardzo wyraźnie wyklucza zaangażowanie sił lądowych.
Gdyby miało się okazać, że Kadafi nie zostanie rychło obalony i że ochrona ludności cywilnej może być zrealizowana tylko poprzez operację lądową, to wówczas koalicja USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoch i niektórych państw arabskich może się nie utrzymać - obawia się Rentoul.
Wątpliwości ma także bliskowschodni korespondent dziennika "Independent" Robert Fisk: "Mówimy o ochronie Libijczyków, ale przestaliśmy zauważać, że najwięcej do powiedzenia w (powstańczej stolicy) Bengazi ma potężne plemię Senussi, które wzięło na siebie główny ciężar walk".
Król Idrys obalony przez Kadafiego w 1969 roku wywodził się z Senussi, czerwono-czarno-zielona powstańcza flaga, to stara flaga przedrewolucyjnej Libii, faktycznie króla Idrysa. Wyobraźmy sobie, że na jakimś etapie Senussi wkraczają do Trypolisu. Czy zostaną tam powitani z otwartymi ramionami? - pyta retorycznie Fisk.
"A co zrobią zwolennicy Kadafiego? Znikną w tłumie? Nagle sobie uświadomią, że mimo wszystko nienawidzą Kadafiego i przyłączą się do powstania? Czy też może raczej będą nadal się angażować w wojnę domową?" - zastanawia się korespondent.
Koalicjanci w wojnie z Kadafim tłumaczą, że nie mieli innego wyjścia, jeśli nie chcieli dopuścić, by Bengazi stało się nową Srebrenicą. Ale jak przypomina korespondent "Independenta" analogia jest fałszywa, ponieważ masakra w Srebrenicy zdarzyła się na długo po tym, jak nad Bośnią ustanowiono strefę zakazu lotów. Tym samym strefa zakazu lotów nad Libią nie zapobiegnie ofiarom wśród ludności cywilnej - obawia się Fisk.
"(Sobotni atak), to tylko pierwszy krok na trudnej do przewidzenia i ryzykownej drodze" - napisał z kolei komentator tygodnika "Observer" Andrew Rawnsley. "Zachód musi prowadzić operacje wojskowe z najwyższą starannością, by ustrzec się przed błędami, które Kadafi może zdyskontować propagandowo (...) Libijski dyktator może być szalony, ale nie można o nim powiedzieć, że jest całkiem głupi" - przestrzega Rawnsley.
Skomentuj artykuł