Do rewolty doprowadziła pazerność reżimów
O ile Irak pozbył się Saddama Husajna za cenę amerykańskiej inwazji, inne narody arabskie biorą swój los we własne ręce, występując przeciwko chciwym reżimom, rządzącym jak w udzielnych księstwach - mówią analitycy. Ich opinie przytacza w poniedziałek AFP.
Szef Centrum studiów arabskich na paryskiej Sorbonie Bourhane Ghalioune mówi o pojawieniu się w tych krajach "skorumpowanej elity, wspieranej przez kraje zachodnie" i "motywowanej jedynie gromadzeniem bogactwa, podczas gdy jej poprzednicy wykazywali się wolą zmiany życia poddanych".
- Ponadto przywódcy, od 30 lat dzierżący władzę, chcą, by sukcesję objęło ich potomstwo. To prowokacja dla ludności - podkreśla pochodzący z Syrii profesor socjologii.
Wskaźnik demokracji opracowany przez Economist Intelligence Unit (EIU) za 2010 rok pokazuje, że "Bliski Wschód i Afryka Północna są najbardziej represyjnymi regionami świata, gdzie 16 z 20 krajów można zakwalifikować jako autorytarne". Irak, Liban, Autonomia Palestyńska i Izrael uważane są za "systemy hybrydowe".
Według profesora nauk politycznych z Paryża Ghassana Salamego świat arabski od czasu dekolonizacji ma do czynienia z tyranią.
- Burgiba i Bumedien zachowywali surowy styl życia i nie traktowali państwa jak własny folwark - zapewnił Salame. Ojciec tunezyjskiej niepodległości Habib Burgiba rządził 30 lat od 1957 roku, a płk Huari Bumedien w Algierii w latach 1965-1978.
Zdaniem Salamego "od lat 70. reżimy te zaczęły wchodzić w objęcia neoliberalizmu, sprzeniewierzać fundusze i ustanawiać skorumpowane rządy, przejmując całe sektory gospodarki".
Rewolta zrodziła się z niezgody na to, że mniejszość u władzy się bogaci, a pozbawiona wolności słowa większość żyje w ubóstwie.
- Społeczeństwa arabskie były gotowe do wybuchu od lat i przez przypadek doszło do tego, że iskra z Tunezji wywołała pożar w Egipcie - powiedział dyrektor bliskowschodniego Centrum Carnegie w Bejrucie Paul Salem.
- Godne zauważenia w tych rewoltach jest to, że hasła, które popchnęły do działania tysiące ludzi w Egipcie i Tunisie, to prawa człowieka i obywatela, demokracja społeczna i sprawiedliwość gospodarcza. To program demokratyczny, a nie ideologiczny - podkreśla Salem.
Trudno oszacować fortuny przywódców tych państw, które od lat wyglądają jak republiki dynastyczne. Prezydent Baszar el-Asad w Syrii objął władzę po swoim ojcu zmarłym w 2000 roku, Hosni Mubarak w Egipcie chce przekazać władzę swemu synowi Gamalowi, podobnie jak libijski przywódca Muammar Kadafi.,
- W ostatnich 30 latach jedyną prawdziwą opozycją dla autorytarnych reżimów był ruch islamistyczny, ale faktycznie tego, co stało się w Tunezji i Egipcie w ciągu kilku tygodni, od dziesięcioleci nie udało się zrobić partiom islamskim - ocenia Salem. A to - jego zdaniem - "dowodzi, że demokracja spotkała się obecnie z silniejszym odzewem niż islamizm, arabski nacjonalizm czy idee lewicowe".
Skomentuj artykuł