Dwie wersje - tak jak kiedyś o Katyniu
Tak jak istniały dwie wersje na temat zbrodni katyńskiej, tak teraz przedstawiane będą dwie wersje na temat zeszłorocznej katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem - ocenia w czwartek niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Gazeta komentuje w ten sposób opublikowany w środę raport końcowy Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w sprawie katastrofy polskiego Tu-154M. Według "FAZ" "decydujące wnioski raportu zawierają więcej psychologii niż dowodów".
"Przez dziesięciolecia istniały dwie wersje opisujące los prawie 15 tysięcy polskich oficerów, którzy w 1939 roku trafili do niewoli sowieckiej. Dopiero w 2010 roku Rosja oficjalnie przyznała się do tego, że Stalin ma na sumieniu zabitych z Katynia. Teraz zaś przez trudny do przewidzenia czas istnieć będą także dwie wersje opisujące katastrofę, która w tragiczny sposób jest spleciona z Katyniem" - pisze niemiecka gazeta.
Jak dodaje "FAZ", nikt nigdy nie dojdzie do tego, co faktycznie działo się w polskim samolocie prezydenckim, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku podchodząc do lądowania w Smoleńsku. "Możliwe było jednak, by porozumieć się przynajmniej w sprawie faktów, dających się stwierdzić obiektywnie. Publikując jednostronnie końcowy i +nieodwracalny+ raport z dochodzenia Rosja zmarnowała tę szansę" - pisze niemiecki dziennik.
"Poważne zarzuty strony polskiej zostały zignorowane. To nie są dobre przesłanki dla pojednania nad grobami Katynia" - podsumowuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Z kolei dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ocenia, że tragedia smoleńska rzuci cień na polskie wybory w 2011 roku. Jak pisze gazeta, rosyjski raport z dochodzenia zgodnie z oczekiwaniami obarcza winą polskich pilotów Tu-154M i ich przełożonych na pokładzie oraz tylko zwięźle informuje o zachowaniu kontrolerów lotów w Smoleńsku. "W ten sposób nie odpowiedziano na pytanie, dlaczego z powodu gęstej mgły (kontrolerzy) nie nakazali nadlatującej maszynie odejścia i nie zamknęli całkowicie lotniska" - pisze "SZ".
"Jedno jest pewne: raport nie zadowala polskiej opinii publicznej. Unaocznił on także, że nie jest tak dobrze ze wspaniałą polsko-rosyjską współpracą, na którą ostatnio przywódcy raz po raz się powoływali. Nie bez powodu po otrzymaniu raportu polski premier Donald Tusk przerwał urlop na nartach. Bowiem to on przede wszystkim stoi teraz pod ostrzałem" - komentuje bawarski dziennik.
Według "SZ" powróciło pytanie, dlaczego prezydent Lech Kaczyński nie uczestniczył w oficjalnych uroczystościach w związku z 70. rocznicą zbrodni katyńskiej 7 kwietnia 2010 roku i dopiero trzy dni później z własną delegacją chciał udać się w to symboliczne miejsce. "Tusk narażony jest na poważny zarzut, że z taktycznych powodów związanych z wyborami i we współdziałaniu z rosyjskim premierem Władimirem Putinem wygryzł Kaczyńskiego. Wszystko wskazuje na to, że tragedia ze Smoleńska rzuci mroczny cień na polski rok wyborczy 2011" - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
Skomentuj artykuł