Jak relacjonuje Reuters, policja użyła gazu łzawiącego, kiedy kilkaset osób zaczęło rzucać przedmiotami, palić kosze na śmieci i wchodzić na teren, na którym zabronione są demonstracje.
Szacuje się, że w centrum miasta zebrało się ok. 2 tys. uczestników akcji. Aktywiści zapowiadali na portalach społecznościowych, że to Tuluza będzie centrum 22. rundy demonstracji "żółtych kamizelek".
Zaniepokojenie w związku z sobotnimi protestami wyraził burmistrz miasta Jean-Claude Moudenc.
Sobotnie akcje protestu w innych francuskich miastach, w tym w Paryżu, przebiegają w miarę spokojnie - informuje Reuters. Według MSW w całej Francji w demonstracjach bierze udział 7,5 tys. osób. Na ulice stolicy wyszło 1,3 tys. protestujących.
Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział, że wkrótce ogłosi szereg środków, które mają złagodzić niezadowolenie w kraju.
Macron zainaugurował w listopadzie "wielką debatę narodową", która miała być odpowiedzią na żądania protestujących. Premier Edouard Philippe, podsumowując w minionym tygodniu jej wyniki, wskazał, że społeczeństwo domaga się cięć podatkowych, działań na rzecz zmiany klimatu oraz bliższych stosunków Paryża z prowincją.
"Żółte kamizelki" protestują przeciwko polityce gospodarczej i społecznej rządu. Ich demonstracje trwają od listopada 2018 roku; początkowo protestujący sprzeciwiali się głównie planowanej podwyżce akcyzy na paliwo, z której rząd pod naciskiem zrezygnował. Teraz wysuwają również żądania polityczne, w tym dymisji prezydenta Emmanuela Macrona.
Skomentuj artykuł