Hiszpania: Rozpoczęły się wybory parlamentarne
Hiszpanie wybierają w niedzielę nowy parlament. Budzące wielkie emocje głosowanie może oznaczać koniec dominacji dwóch partii. Największe szanse na zwycięstwo mają rządzący od 2011 r. konserwatyści, którzy najpewniej już nie zdobędą większości absolutnej.
Głosowanie rozpoczęło się o godz. 9 i potrwa do godz. 20. Sondaże exit polls pojawią się tuż po zamknięciu lokali wyborczych, a pierwszych częściowych wyników można spodziewać się ok. godz. 21.30. Cały proces może się jednak opóźnić, gdyż w tym roku za zliczanie głosów po raz pierwszy odpowiada nowa firma - wyjaśnia PAP dziennikarz i wykładowca akademicki z Gerony Kiko Llaneras.
Uprawnionych do głosowania jest 36,5 mln obywateli, którzy wybiorą 350 członków Kongresu Deputowanych i 208 członków Senatu (pozostałych 58 jest delegowanych przez regionalne parlamenty).
Wynik niedzielnego głosowania jest trudny do przewidzenia. Media piszą, że 6-8,5 mln Hiszpanów do ostatniej chwili nie zdecydowało, na kogo odda głos. Ostatnie oficjalne sondaże, które pojawiły się w poniedziałek, dawały zwycięstwo konserwatywnej Partii Ludowej (PP) premiera Mariano Rajoya - 25-29 proc. głosów. Taki scenariusz oznaczałby, że ugrupowanie nie zdobędzie absolutnej większości 176 miejsc w parlamencie. W poprzednich wyborach z 2011 r. PP zagwarantowała sobie wygodną do rządzenia większość 186 głosów.
Na drugim miejscu w poniedziałkowych sondażach plasowała się Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) - 21-22 proc. Niektóre sondaże dawały jednak PSOE ponad 18 proc. poparcia, tyle samo co centroprawicowej, liberalnej partii Ciudadanos, podczas gdy antyliberalnej, lewicowej Podemos - 17,2 proc. W jednej z prognoz Podemos wyprzedzała liberałów.
Od 1982 r. rząd tworzyły na przemian PP lub PSOE, które łącznie zdobywały w wyborach 75-85 proc. głosów. Jednak poparcie dla socjalistów spadło z 44 proc. w 2008 r. do 28 proc. w 2011 r. Wynik poprzednich wyborów parlamentarnych był dla PSOE najgorszym od 30 lat. W tym roku grozi mu jeszcze słabszy wynik.
W niedzielę obie tradycyjne partie łącznie mogą zdobyć tylko ok. 50 proc. głosów. Oznaczałoby to koniec systemu dwupartyjnego w Hiszpanii, w związku z czym następny parlament może być bardziej rozdrobniony, a kraj czekałby okres niepewności związany z tworzeniem nowego rządu.
Według analityków wyborcy odwracają się od tradycyjnych partii, chcąc ukarać je za niewystarczające działania podczas głębokiego kryzysu, jaki dotknął kraj w ostatnich latach. Do 2013 r. Hiszpania była pogrążona w recesji, bezrobocie sięgało 27 proc., a co drugi młody Hiszpan nie miał pracy. Dziesiątki tysięcy ludzi traciły mieszkania i domy, nie będąc w stanie spłacać kredytów w bankach. Z kolei te ostatnie w 2012 r. zostały ocalone dzięki unijnej pomocy wartej 41 mld euro.
Sytuacja gospodarcza zaczęła się poprawiać dwa lata temu. Obecnie wzrost PKB wynosi ponad 3 proc., ale bezrobocie wciąż jest wysokie. W październiku jego stopa wynosiła 21,6 proc. i był to jeden z najwyższych wskaźników w UE. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w 2020 r. stopa bezrobocia w Hiszpanii ukształtuje się na poziomie 16 proc.
Dwie trzecie Hiszpanów uważa, że sytuacja polityczna i gospodarcza jest zła lub bardzo zła i nie poprawi się w przyszłym roku. Drobnych, pozytywnych zmian nie odczuwają ci, których kryzys dotknął najbardziej. Dlatego wielu obywateli w tych wyborach może dać kredyt zaufania nowym ugrupowaniom - utworzonej na początku 2014 r. partii Podemos i Ciudadanos, która od 2006 r. działała w Katalonii, ale dopiero pod koniec 2014 r. postanowiła wejść na ogólnokrajową scenę polityczną.
Trudno prognozować, jaki kształt będzie miał następny hiszpański rząd. Większość ekspertów w ostatnich dniach skłaniała się ku twierdzeniu, że PP sformuje kruchy rząd mniejszościowy, który do uchwalania reform będzie potrzebował wsparcia innych partii. Analitycy odrzucają jednak możliwość, by w rządzie znalazło się Podemos.
Wcześniej mówiono, że możliwa jest też koalicja, np. PP i Ciudadanos, przy czym to właśnie liberałowie mieliby decydujący głos przy tworzeniu rządu. Jednak szef Ciudadanos Albert Rivera w ostatnim dniu kampanii niespodziewanie zasugerował, że jeśli jego partia nie wygra - na co wskazują sondaże - to pozwoli utworzyć rząd PP lub PSOE. Jak mówił, jego partia nie zagłosuje przeciw rządowi, lecz wstrzyma się od głosu.
Rivera zastrzegł, że nie poprze rządu, który będzie miał w planach referendum w sprawie niepodległości Katalonii. Jego ugrupowanie powstało, by być przeciwwagą dla ruchów separatystycznych w tym regionie na północnym wschodzie Hiszpanii. Referendum obiecał niedawno lider Podemos Pablo Iglesias.
Skomentuj artykuł