Ceremonia rozpoczęła się o godz. 10 złożeniem kwiatów przez bliskich ofiar na słynnej barcelońskiej promenadzie Las Ramblas, gdzie 17 sierpnia 2017 roku kierowca furgonetki wjechał w tłum, zabijając 15 osób; kolejna osoba zginęła w ataku dzień później.
W uroczystościach w Barcelonie oprócz króla, jego małżonki królowej Letycji oraz premiera, uczestniczyli m.in. bliscy ofiar zamachów oraz przedstawiciele lokalnych i centralnych władz.
Choć rodziny zabitych w atakach apelowały o spokój, z okien budynku przy Placu Katalońskim w centrum Barcelony, gdzie zorganizowano uroczystości, rozwinięto transparent wyrażający sprzeciw wobec obecności w Katalonii króla Filipa; od prawie dwóch lat trwa ostry spór przejawiających tendencje niepodległościowe katalońskich władz z Madrytem. "Król Hiszpanii nie jest mile widziany w Katalonii" - głosił transparent, na którym widniał także umieszczony głową na dół portret króla.
Filip VI, który wygłosił w przeszłości ostre przemówienie pod adresem katalońskich separatystów, był już w ubiegłym roku wygwizdany przez uczestników antyterrorystycznej manifestacji, która odbyła się po zamachach.
By nie brać udziału w ceremonii z monarchą, proniepodległościowe stowarzyszenia zorganizowały w piątek w Barcelonie osobne uroczystości.
W czwartek na Twitterze premier Sanchez napisał: "17 sierpnia na zawsze będziemy w Barcelonie z ofiarami, solidarni w bólu i zjednoczeni we wspomnieniu".
"Nie porzuciliśmy naszych wartości i naszych przekonań, które rok później są silniejsze niż kiedykolwiek. Jesteśmy i będziemy miastem pokoju, miastem odważnym, które terrorowi przeciwstawi miłość" - napisała z kolei burmistrz Barcelony Ada Colau.
17 sierpnia 2017 roku furgonetka staranowała ludzi na Las Ramblas; zginęło 15 osób, a rany odniosło 131. Wśród ofiar śmiertelnych było m.in. dwoje dzieci - 7-letni Australijczyk i 3-letni Hiszpan. Dzień później w kurorcie Cambrils nad Morzem Śródziemnym, na południe od Barcelony, terroryści wjechali samochodem w grupę ludzi - zginęła jedna osoba, a siedem zostało rannych.
Odpowiedzialność za ataki wzięło na siebie dżihadystyczne Państwo Islamskie. Według hiszpańskich władz stojąca za zamachami kierowana przez Marokańczyka komórka terrorystyczna została zlikwidowana; część członków zginęła, a część została aresztowana.
Dżihadyści ci planowali większy atak przy użyciu środków wybuchowych; wśród ich potencjalnych celów była m.in. słynna barcelońska bazylika Sagrada Familia czy stadion klubu piłkarskiego FC Barcelona, Camp Nou. Gdy w siedzibie organizacji przypadkowo doszło do eksplozji materiałów wybuchowych, terroryści zdecydowali się spontanicznie na przeprowadzenie innego zamachu.
Skomentuj artykuł