Hongkong: demonstranci usiłują wedrzeć się do siedziby parlamentu

Hongkong: demonstranci usiłują wedrzeć się do siedziby parlamentu
(fot. PAP/EPA/JEROME FAVRE)
PAP / kk

W Hongkongu mała grupa protestujących przeciw prawu umożliwiającemu ekstradycję do Chin próbowała w poniedziałek rozbić szyby i wedrzeć się do siedziby lokalnego parlamentu. Tymczasem tysiące ludzi gromadzi się w Parku Wiktorii, by przejść w dorocznym marszu demokratycznym.

Na nagraniach opublikowanych w internecie przez lokalne media widać grupę osób, które przy użyciu metalowego wózka usiłują staranować szklaną ścianę budynku. Wewnątrz stoi około 100 funkcjonariuszy oddziałów prewencji, uzbrojonych w pałki. Policjanci umieścili za szybą czerwony plakat, ostrzegający demonstrantów, by przestali nacierać, bo w przeciwnym razie użyją siły.

Policja poprosiła również organizatorów marszu demokratycznego, aby ze względu na akty przemocy, do jakich dochodziło od rana w centrum miasta, przełożyli zaplanowaną na popołudnie demonstrację na inny termin, zmienili jej trasę lub pozostali w Parku Wiktorii. Wszystkie te sugestie zostały odrzucone - podały lokalne media.

DEON.PL POLECA

Rano ze względu na deszcz i niepokoje społeczne oficjalna uroczystość z okazji rocznicy przyłączenia Hongkongu do Chin 1 lipca odbyła się po raz pierwszy wewnątrz budynku centrum kongresowo-wystawienniczego. Flaga została wciągnięta na maszt jak zwykle na nabrzeżu, ale miejscy urzędnicy z szefową lokalnej administracji Carrie Lam na czele obserwowali to na ekranach monitorów.

Przed uroczystością demonstranci starli się z policją, która użyła przeciwko nim gazu pieprzowego. Według komunikatu władz protestujący obrzucili funkcjonariuszy "przedmiotami z nieznanym płynem", w wyniku czego 13 z nich trafiło do szpitala. Dziennik "South China Morning Post" podał, że nieznana substancja to prawdopodobnie środki do udrożniania rur.

Wśród postulatów dorocznego marszu demokratycznego jest w tym roku m.in. wycofanie popieranego przez Pekin projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który umożliwiłby m.in. przekazywanie podejrzanych Chinom kontynentalnym, a także wypuszczenie osób zatrzymanych za udział w demonstracjach oraz rezygnacja władz z używania słowa "zamieszki" dla określenia protestów i starć z policją z 12 czerwca.

Władze zawiesiły prace nad projektem w efekcie największych demonstracji w Hongkongu od jego przyłączenia do Chin w 1997 roku. Według organizatorów w marszu przeciw ekstradycji do Chin kontynentalnych 16 czerwca wzięło udział prawie 2 mln osób, czyli mniej więcej jeden na czterech Hongkończyków. W starciach z 12 czerwca policja użyła przeciwko protestującym gazu łzawiącego, gumowych kul i pałek; rannych zostało co najmniej 81 osób.

Zawieszony projekt zakłada umożliwienie ekstradycji osób podejrzanych o przestępstwa do krajów i regionów, z którymi Hongkong nie ma obecnie podpisanych umów ekstradycyjnych, w tym do Chin kontynentalnych. Przewiduje też możliwość zamrażania i konfiskaty aktywów na wniosek organów ścigania ChRL. Dotyczyłoby to zarówno mieszkańców Hongkongu, jak i przebywających w tym mieście obywateli Chin i obcokrajowców.

Rząd Hongkongu utrzymuje, że zmiana jest konieczna, by załatać luki prawne, umożliwiające zbiegłym kryminalistom ukrywanie się w regionie. Wielu sądzi jednak, że zagraża ona praworządności, na której opiera się pozycja Hongkongu jako międzynarodowego centrum finansowego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hongkong: demonstranci usiłują wedrzeć się do siedziby parlamentu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.