II tura, ale Francuzi głosują bez entuzjazmu
Który z dwóch kandydatów - socjalista Francois Hollande czy prawicowiec Nicolas Sarkozy - będzie lepszym prezydentem Francji? Wielu głosujących w niedzielę Francuzów waha się w tej kwestii do końca i wątpi, czy po wyborach poprawi się trudna sytuacja kraju.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich 22 kwietnia głosowało we Francji blisko 80 proc. uprawnionych do tego obywateli. Wiele wskazuje na to, że także 6 maja frekwencja będzie wysoka.
Jednak z rozmów PAP z wyborcami wynika, że wielu z nich wypełnia swój obywatelski obowiązek bez szczególnego zapału. Niektórzy zwierzają się nawet, że żaden z dwóch kandydatów nie budzi ich pełnego zaufania i że wobec tego głosują ostatecznie na tego, kto w ich mniemaniu jest "mniejszym złem" dla Francji.
W paryskiej szkole, w XX dzielnicy, gdzie mieści się biuro wyborcze, już ok. godz. 9 rano do urn ustawiają się niezbyt długie kolejki. O tej porze przeważają osoby starsze, a także licznie zamieszkujący tę dzielnicę Francuzi pochodzący z afrykańskich rodzin.
34-letni Alain, członek kadry zarządzającej szpitala, twierdzi, że popiera Hollande'a przede wszystkim po to, by sprzeciwić się dotychczasowej polityce Sarkozy'ego. - "Sarko" prowadził nagonkę na imigrantów i Romów, chronił interesy bogatych i uprzywilejowanych. Niszczył sektor publiczny, a zwłaszcza państwową edukację, gdzie wciąż zwalnia się nauczycieli. Trzeba z tym skończyć - denerwuje się Alain, który deklaruje się jako zdecydowany sympatyk lewicy.
Bardzo ostry w krytyce Sarkozy'ego Alain nie ma jednak najlepszej opinii także o jego socjalistycznym rywalu. Według niego Hollande'owi "brak charyzmy" i doświadczenia w pełnieniu funkcji rządowych.
Alain podkreśla, że do głosowania na socjalistę skłaniają go jednak zbieżności programowe, a także powody osobiste. - Jako gej uważam, że sprzeciw rządzącej prawicy (Sarkozy'ego) wobec małżeństw homoseksualnych jest oczywistą dyskryminacją par tej samej płci - uważa. W swoim programie wyborczym Hollande zapowiedział, że jeśli zwycięży, doprowadzi do legalizacji małżeństw homoseksualnych.
Polityka lewicy popiera też 25-letnia Sophie, sekretarka w organizacji pozarządowej z podparyskiej miejscowości Montreuil. Zaznacza, że głosowała na Hollande'a już w pierwszej turze, choć miała wtedy duże wątpliwości. - Bardziej podobały mi się propozycje programowe bardziej lewicowych kandydatów takich jak (trockista) Philippe Poutou czy (szef Frontu Lewicy) Jean-Luc Melenchon. Ale oni nie mieli szansy na wygraną, więc wolałam zagłosować na Hollande'a, żeby mój głos nie poszedł na marne - tłumaczy Sophie.
Ma nadzieję, że wybór socjalisty na prezydenta przyczyni się do zmian na lepsze. - Zmniejszenie bezrobocia, równość między kobietami i mężczyznami, prawa cudzoziemców we Francji - te wszystkie sprawy z programu Hollande'a są dla mnie bardzo ważne"- wylicza młoda rozmówczyni.
Zauważa przy tym, że do głosowania na socjalistę zachęciła ją jego ostatnia przedwyborcza debata telewizyjna z Sarkozym. - Hollande pokazał wtedy, że potrafi odpowiadać ciętymi ripostami na ataki "Sarko" i nawet natrzeć mu uszu, kiedy trzeba, a to też ważne w walce politycznej - dodała Sophie.
Raczej do rzadkości należą ci francuscy wyborcy, którzy mają pełne zaufanie do swojego kandydata. 68-letni paryski adwokat Gerard Albertolli podkreśla, że w tych wyborach popiera Sarkozy'ego, podobnie jak pięć lat temu. - Posiada on doświadczenie i autorytet nie tylko w kraju, ale także na arenie międzynarodowej" - uważa Albertolli. "Potrafił zapanować nad kryzysem ekonomicznym i finansowym, a także ma wolę reformowania - dodaje adwokat. Jako przykłady udanych zmian przeprowadzonych przez obecnego prezydenta Albertolli wymienia reformę emerytalną i reformę uniwersytetów.
Inna paryżanka, 45-letnia Laurence, z zawodu rzemieślnik-stolarz, w drugiej turze także poparła Sarkozy'ego, obawiając się programu ekonomicznego socjalisty. - Francja już i tak jest państwem za bardzo socjalnym, a lewica może to jeszcze pogłębić - kwituje krótko kobieta, pytana o powód swojego wyboru po wyjściu z lokalu. Z kolei inna spotkana przez PAP osoba przed lokalem wyborczym XX dzielnicy, emerytka Jeanne-Marie, głosowała na obecnego prezydenta, gdyż - jak mówi - nie czuje się bezpiecznie w swojej dzielnicy, a Sarkozy zapowiada ukrócenie przestępczości.
Nie brak jednak Francuzów, którzy tak jak Sylvie, paryska fotografka i dziennikarka w średnim wieku, są rozczarowani obu pretendentami do Pałacu Elizejskiego i do ostatniej chwili wahają się, jak zagłosować. Skłania się ona raczej do głosowania na socjalistę, ale bez entuzjazmu.
- Jestem pewna tylko tego, że nie będę się cieszyła z żadnego rezultatu wyborów. Mam wrażenie, że jest wielka czasowa przepaść między treścią debat wyborczych a zachodzącymi w świecie przemianami. Tak jakby żaden z kandydatów nie rozumiał nowych wyzwań - mówi Sylvie.
Zaznacza, że w bilansie prezydentury Sarkozy'ego "widzi przede wszystkim niespełnione obietnice, a także pogardę dla rolników i robotników". - Mimo to myślę, że Sarkozy jest bardziej wiarygodny w sprawach międzynarodowych niż Hollande - dodaje.
- Nie należę do żadnej partii, przywykłam do głosowania na błyskotliwe osobowości. Tym razem nie czuję się rozpieszczona - kwituje żartobliwie Sylvie.
Skomentuj artykuł