Juncker przedstawi nowe plany ws. uchodźców
Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przedstawi w środę w nowe propozycje, jak UE powinna poradzić sobie z rosnącą falą imigrantów i uchodźców. Państwa UE są ciągle podzielone w tej sprawie, ale Juncker ma za sobą większość europosłów.
Kryzys migracyjny będzie najważniejszym punktem pierwszego wystąpienia Junckera o stanie Unii Europejskiej, które wygłosi on w Parlamencie Europejskim w Strasburgu; europejscy politycy są zgodni, że imigracja to najtrudniejsze wyzwanie, przed jakim stoi UE. Jak ostrzegł w miniony poniedziałek szef Rady Europejskiej Donald Tusk, fala imigracji "nie jest jednorazowym incydentem", co oznacza, że z tym problemem UE będzie musiała się mierzyć przez wiele lat.
Pomimo świadomości skali problemu, w UE nie ma zgody co do tego, jak należy na niego zareagować. Zdaniem niektórych komentatorów obecne spory grożą powrotem do dawnego podziału Unii na stare i nowe, wschodnioeuropejskie kraje UE.
Kontrowersje dotyczą przede wszystkim proponowanej przez Komisję Europejskiej dystrybucji między kraje Unii uchodźców, którzy docierają z Afryki i Bliskiego Wschodu do Włoch i Grecji, a w ostatnich miesiącach także na Węgry. Juncker ma przedstawić w środę nowy plan rozdzielenia 120 tysięcy uchodźców. Już w maju KE zaproponowała relokację 40 tys. osób z Grecji i z Włoch, co oznacza, że w sumie kraje unijne miałyby podzielić między siebie 160 tysięcy uchodźców, głównie z Syrii i Erytrei, ale także z Iraku i Afganistanu.
Z planów KE wynika, że relokacja obejmie w ciągu dwóch lat 66 400 uchodźców, którzy są w Grecji, 54 tysięcy z Węgier oraz 39 600 z Włoch. Mają być to wyłącznie osoby, które potrzebują międzynarodowej ochrony, czyli uciekinierzy z regionów i krajów objętych wojną, a nie imigranci ekonomiczni.
Komisja Europejska, popierana przez większość państw UE i eurodeputowanych, chce podzielić uchodźców według ustalonych z góry kwot, obliczonych na podstawie liczby ludności i wielkości PKB, a także poziomu bezrobocia oraz liczby już przyjętych uchodźców. Nieoficjalne wyliczenia przewidują, że najwięcej uchodźców miałyby przejąć Niemcy - w sumie ponad 40 tysięcy. Do Francji może trafić ponad 30 tysięcy, a ponad 19 tysięcy przypadnie na Hiszpanię.
Czwarta co do wielkości jest kwota wstępnie wyliczona dla Polski: 11 946 uchodźców (w tym 2659 w ramach pierwszego programu relokacji oraz 9287 w ramach nowego programu).
Tymczasem polski rząd sprzeciwił się już w czerwcu narzucaniu krajom unijnym ustalonych kwot i zadeklarował dobrowolne przyjęcie 1100 uchodźców od Włoch i Grecji oraz 900 osób z obozów poza UE. Polska, razem z pozostałymi krajami Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Węgry i Słowacja), nadal jest przeciwna obowiązkowym kwotom relokacji uchodźców.
Nie wiadomo jednak, czy cztery kraje będą w stanie zablokować to rozwiązanie. Państwa bałtyckie, które jeszcze w czerwcu również sprzeciwiały się propozycji KE, teraz nie są już tak stanowcze. Z wstępnych wyliczeń Komisji dotyczących podziału uchodźców wynika, że każde z nich miałoby przyjąć niewiele ponad 1000 uchodźców.
Większość pozostałych państw UE, z Niemcami i Francją na czele, popiera propozycje Komisji. We wtorek niemiecka kanclerz Angela Merkel wyraziła przekonanie, że Unia znajdzie kompromis w tej sprawie. "Z mojego doświadczenia wynika, że często, nawet po dłuższym czasie dochodzi się jednak do wspólnego rozwiązania" - powiedziała Merkel w Berlinie. "Nie stanie się to jutro czy nawet za tydzień, ale możliwie szybko" - oceniła.
Planem KE mają zająć się 14 września ministrowie spraw wewnętrznych państw Unii. Do podjęcia decyzji wystarczy kwalifikowana większość głosów. Niektórzy politycy nie wykluczają, że decyzję będą musieli jednak podjąć przywódcy państw unijnych na szczycie.
Nowe propozycje KE mają też zakładać ustanowienie trwałego systemu relokacji uchodźców w sytuacjach nagłego napływu imigrantów do jednego lub kilku krajów UE. Ten mechanizm również ma być oparty na obowiązkowych kwotach dystrybucji, przypisanych do poszczególnych państw. Przewidywałby on jednak możliwość tymczasowego wyłączenia z udziału w relokacji, gdyby wskutek nadzwyczajnych okoliczności jakieś państwo nie było w stanie przyjąć uchodźców. To jednak Komisja będzie oceniać, czy wyłączenie jest uzasadnione. Taki kraj miałby również przekazać pieniądze do funduszu na wsparcie uchodźców.
Bruksela zaproponuje także sporządzenie wspólnej unijnej listy bezpiecznych krajów, których mieszkańcom nie przysługuje azyl w UE. Na liście znajdą się państwa kandydujące do Unii, w tym kraje Bałkanów Zachodnich. Według źródeł w KE wprowadzenie takiej listy pozwoli znacznie przyśpieszyć rozpatrywanie wniosków o azyl składanych przez obywateli państw uznanych za bezpieczne oraz odsyłanie tych osób z powrotem.
KE ma po swojej stronie większość eurodeputowanych. We wtorek PE dyskutował nad opinią w sprawie pierwszego programu relokacji 40 tysięcy uchodźców z Włoch i Grecji. Autorka sprawozdania PE w tej sprawie, niemiecka europosłanka Ska Keller oceniła, że brak zgody rządów państw unijnych na obowiązkowe kwoty podziału imigrantów to "skandal i hańba". "W Unii nie ma kryzysu. Prawdziwy kryzys panuje tam, skąd uchodźcy uciekają przed wojną, bombami i dyktaturą Asada!" - mówiła Keller.
W środę europarlament ma przyjąć opinię, w której opowie się za ustaleniem wiążących kwot podziału uchodźców między kraje UE oraz ustaleniem trwałego systemu relokacji.
Skomentuj artykuł