Kadafi nie zamierza ustąpić, straszy użyciem siły
Libijski przywódca Muammar Kadafi zagroził we wtorkowym przemówieniu do narodu represjami podobnymi do tych z Placu Tiananmen i zapewnił, że pozostanie w Libii jako "przywódca rewolucji".
Zapowiadając walkę "do ostatniej kropli" krwi, wezwał armię i policję do ponownego przejęcia kontroli nad sytuacją, grożąc wszystkim uzbrojonym manifestantom karą śmierci.
W ponadgodzinnym przemówieniu, podczas którego krzyczał i walił pięścią w pulpit, oświadczył, że jest libijskim wojownikiem, który przyniósł Libijczykom chwałę, i że umrze jako męczennik.
"Muammar Kadafi nie piastuje oficjalnego stanowiska, z którego mógłby ustąpić. Muammar Kadafi jest przywódcą rewolucji, co jest jednoznaczne z poświęceniem do ostatnich dni. To mój kraj, kraj moich rodziców i przodków" - powiedział.
Zapewnił, że nie ma nic przeciwko temu, by naród miał nową konstytucję i nowe prawa. Według niego nowa republika może narodzić się choćby jutro. "Libijczycy mają swobodę, bo władza jest w rękach ludu" - dodał.
"Ale pokojowe protesty to jedno, a zbrojna rebelia to drugie" - podkreślił.
O wywołanie zamieszek obwinił młodzież, która jego zdaniem kopiuje wydarzenia w innych państwach arabskich. Demonstrantom zarzucił, że zostali otumanieni narkotykami i przekupieni przez "małą, chorą grupę", by atakować policję i budynki rządowe. Według niego, chcą oni przeobrazić Libię w państwo islamskie.
Kadafi wezwał swoich zwolenników, by w środę wyszli na ulice i przejęli je od protestujących. "Wszyscy młodzi powinni utworzyć jutro komitety obrony rewolucji: będą chronić dróg, mostów i lotnisk(...). Naród libijski powinien przejąć kontrolę nad Libią" - oznajmił.
Oświadczył, że jeszcze nie użył siły, ale w razie potrzeby to zrobi. "Złóżcie broń natychmiast, bo inaczej będzie jatka" - zaapelował do manifestantów.
"Żadnemu głupcowi nie uda się podzielić naszego kraju na kawałki" - powiedział, grożąc "oczyszczeniem (kraju) dom po domu".
Arabskim mediom zarzucił zaś, że chcą pokazać Libię w złym świetle.
Gdy Kadafi zakończył przemówienie, ucałowało go kilkunastu zwolenników. Następnie wsiadł do samochodu i odjechał.
Protesty przeciwko reżimowi Kadafiego, który rządzi Libią od 42 lat, rozpoczęły się tydzień temu na wschodzie kraju, m.in. w Bengazi. Następnie gwałtowne zamieszki objęły Trypolis. Przeciwko demonstrującym brutalnie wystąpiły siły bezpieczeństwa i wojsko. Telewizja Al-Dżazira mówiła nawet o 250 zabitych.
Skomentuj artykuł