Kamiński: Artizow szarga pamięć bohaterów
Zohydzanie pamięci o bohaterach Polski Podziemnej, działania wzorowane na najgorszym okresie komunistycznej propagandy - tak szef IPN Łukasz Kamiński skomentował oskarżenie żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego o współpracę z nazistami przez szefa Rosarchiwu Andrieja Artizowa.
Szef rosyjskiej Federalnej Służby Archiwalnej (Rosarchiw) Andriej Artizow w wywiadzie dla rządowej "Rossijskiej Gaziety" oskarżył w piątek żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego o to, że byli "wspólnikami nazistów". "Wychodzi na to, że ci żołnierze podziemia występowali jako wspólnicy nazistów i przeszkadzali w rozgromieniu faszystowskich Niemiec" - powiedział.
Łukasz Kamiński, prezes polskiego IPN wydał w piątek oświadczenie "w sprawie oskarżeń rosyjskiej propagandy pod adresem żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego". Przypomina w nim, że Polska we wrześniu 1939 roku podjęła nierówną walkę ze współdziałającymi ze sobą dwiema totalitarnymi potęgami - III Rzeszą Niemiecką i Związkiem Sowieckim i kontynuowała ją zarówno na uchodźstwie, jak i kraju, gdzie powstało Polskie Państwo Podziemne i Armia Krajowa. Prezes IPN pisze, że okupacja sowiecka w latach 1939-1941 przyniosła okrutne represje - cztery wielkie deportacje ludności cywilnej, zsyłki do łagrów, masowe aresztowania i egzekucje. - Symbolem tych działań jest Zbrodnia Katyńska, w toku której wiosną 1940 r. na rozkaz Stalina strzałem w tył głowy zamordowano 22 tysiące polskich oficerów, policjantów i innych przedstawicieli elit - przypomina prezes IPN.
Kamiński pisze, że pomimo zerwania przez władze sowieckie stosunków dyplomatycznych z rządem Rzeczypospolitej Polskiej, dowódca Armii Krajowej wydał rozkaz o realizacji akcji "Burza", w ramach której w miarę zbliżania się linii frontu skoncentrowane oddziały AK podejmowały otwartą walkę z Niemcami oraz współdziałały z wkraczającymi jednostkami Armii Czerwonej. "W odpowiedzi polscy żołnierze byli rozbrajani, wywożeni do łagrów, a w wielu przypadkach także mordowani. Działo się tak także w tych przypadkach, gdzie wcześniej dochodziło do wspólnej walki żołnierzy AK i wojsk sowieckich, na przykład przy wyzwalaniu Wilna i Lwowa. Taki sam los spotykał także ujawniających się przedstawicieli polskiej administracji państwowej" - pisze Kamiński.
Jak przypomina prezes IPN w kolejnych miesiącach, nawet po zakończeniu działań wojennych trwały represje wobec przedstawicieli polskiego podziemia, a największą z popełnionych wówczas zbrodni jest Obława Augustowska z lipca 1945 roku, w toku której porwano i zamordowano około 600 osób, zarówno żołnierzy podziemia, jak i cywilów.
"Miejsce ich pochowania do dziś pozostaje nieznane. Strona rosyjska od lat odmawia udostępnienia dokumentów sprawie represji, jakie spotykały żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej. Zamiast tego opublikowano dziś dokumenty, które mają zohydzić pamięć o bohaterach Polski Podziemnej. Działania te wzorowane są na najgorszym okresie komunistycznej propagandy. Są one jednocześnie kolejnym przykładem tego, że współczesna Rosja w coraz większym stopniu odwołuje się do dziedzictwa stalinowskiego Związku Sowieckiego. Zamiast dążenia do pojednania, opartego na prawdzie i pamięci, Rosja wybiera drogę konfrontacji, opartej na pogardzie dla ofiar sowieckich zbrodni" - napisał prezes IPN.
Sprawę skomentował też wiceprezes IPN dr Paweł Ukielski. Podkreślił on na piątkowej konferencji prasowej w Warszawie, że "dokumenty nie były dotychczas jawne, decyzją administracyjną zostały udostępnione akurat dzisiaj, na dwa dni przed Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych".
"Przypominam, że w Polsce wszelkie tego typu dokumenty są jawne i badacze mają do nich pełny dostęp" - zauważył. Jego zdaniem sytuacja jest tym bardziej przykra, że "strona rosyjska, zamiast dążenia do pojednania i prawdy, wybiera metody konfrontacyjne, podczas gdy wiele dokumentów, w które chcielibyśmy uzyskać wgląd, cały czas są dla nas niedostępne".
"Ta narracja w tym roku, roku 70-lecia tego, co Rosjanie nazywają Wielką Wojną Ojczyźnianą, została przygotowana precyzyjnie. Są to odwołania do propagandy stalinowskiej, a zatem nie ma co liczyć na to, że zmieni się to w tym roku. Chciałbym wierzyć w to, że w dłuższej perspektywie wygra, także w Rosji - prawda, a nie wyłącznie propaganda. Myślę, że jest to możliwe w dalszej przyszłości, jednak nie łudzę się, że stanie się to w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy" - ocenił. "Taka propaganda będzie się nasilała, a punktem kulminacyjnym będzie maj - rocznica zakończenia walk w Europie" - uznał.
Jak podkreślił Ukielski, "nieprzypadkowy moment opublikowania tych dokumentów wraz z bardzo ostrymi komentarzami historyków i archiwistów rosyjskich pokazuje, że działania, podejmowane przez Polskę na arenie międzynarodowej, aby wytłumaczyć, że z naszego punktu widzenia 1945 rok nie był całkowitym końcem wojny, totalitaryzmów na terenie Polski, jest dla propagandy rosyjskiej dużym problemem".
Podkreślił, że spodziewa się kolejnych przypadków tego typu działalności rosyjskich archiwistów "gdy zaczniemy eksponować choćby porwanie 16 przywódców Państwa Polskiego i ich pokazowy proces w Moskwie". "Była to rzecz bez precedensu - uznawane legalnie władze, z wicepremierem na czele, z przewodniczącym parlamentu, są porywane i sądzone w obcym mocarstwie. To przekaz, który zachodnie demokracje są w stanie zrozumieć i - z punktu widzenia naszej historii i jej rozumienia na Zachodzie - jest niezwykle istotny. Sądzę, że ten przekaz będzie bardzo silnie propagandowo zwalczany przez Kreml" - ocenił wiceprezes IPN.
Skomentuj artykuł