Klich: to nie są dokumenty, o które prosiłem
Przedstawiciel Polski przy MAK Edmund Klich powiedział we wtorek, że przekazane tego dnia dokumenty dotyczące kwietniowej katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem wciąż nie są tymi, o które prosił.
Klich wyjaśnił polskim dziennikarzom, że strona polska w dalszym ciągu nie ma wszystkich materiałów, związanych z lotniskiem w Smoleńsku i procedurami tam obowiązującymi.
- Najważniejszy z otrzymanych dokumentów, to książka eksploatacyjna samolotu, w której są zapisane wszystkie dane techniczne dotyczące prac wykonywanych przy samolocie - poinformował.
- Powiedziano mi, że już żadnych innych dokumentów nie dostaniemy. Oprócz ostatniej części instrukcji użytkowania w locie, którą otrzymamy po zakończeniu wszystkich prac - dodał Klich. Powiedział też, że poinformowano go, iż "wszystkie odpowiedzi na pytania, które zadawał, znajdą się w projekcie raportu końcowego. Ten będzie za kilka tygodni".
Klich poinformował, że na ten czas polscy eksperci wyjeżdżają do Polski. Nastąpi to w czwartek. Zaznaczył, że ich wyjazd z Moskwy nie jest protestem. - Strona rosyjska prosiła nas o kilka tygodni spokoju na pisanie raportu - powiedział.
Klich podkreślił, że polscy eksperci mają w wielu sprawach inne zdanie niż strona rosyjska.
Przedstawiciel Polski poinformował, że w środę przekaże kierownictwu MAK pismo, w którym przedstawi wszystkie swoje wątpliwości, dotyczące dotychczasowych ustaleń strony rosyjskiej.
Skomentuj artykuł