Koronawirusem zakażają się również zwierzęta; jego niebezpieczną odmianę wykryto u norek
Rząd Danii zdecydował o wybiciu hodowanych w tym kraju norek, po wykryciu nowej odmiany koronawirusa u tych zwierząt. Patogen przeniósł się na ludzi, uznano go za potencjalnie niebezpieczny. Modyfikacje wirusa związane z norkami odkryto na całym świecie. Norki nie są jedynymi zwierzętami, które zakaziły się wirusem SARS-CoV-2.
Premier Danii Mette Frederiksen zapowiedziała 4 listopada wybicie wszystkich norek hodowanych na fermach w tym kraju. Według władz było ich wówczas od 15 do 17 mln. Decyzję uzasadniono potencjalnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego w Danii i za granicą spowodowanym nową odmianą wirusa SARS-CoV-2 określaną jako klaster 5 (C5).
Zakażenia koronawirusem wśród norek były stwierdzane od kwietnia br. na fermach m.in. w Holandii, Danii, Hiszpanii, Szwecji, Grecji, USA i we Włoszech. Źródłem tych infekcji był najprawdopodobniej zakażony pracownik hodowli, choroba przenosiła się następnie między zwierzętami. Według władz sanitarnych Holandii i Danii prawdopodobnie odnotowano również przypadki odwrotne, przenoszenia się koronawirusa z zakażonych norek na człowieka. Nie miały one jednak masowego charakteru. Dla bezpieczeństwa, w kilku krajach, m.in. w Danii profilaktycznie wybijano wszystkie norki na fermach, na których wykryto infekcje.
Według duńskiej agencji kontroli chorób zakaźnych (SSI), odmiana C5, której obecność stwierdzono na pięciu fermach w Jutlandii Północnej, a zakaziło się nią 12 osób, nie powoduje wprawdzie poważniejszego przebiegu Covid-19 u ludzi, ale obniża skuteczność ludzkich przeciwciał, co potencjalnie może zagrażać efektywności szczepionki przeciwko tej chorobie.
"Według najgorszego scenariusza, w Danii mogłaby się rozpocząć nowa pandemia. Istnieje ryzyko, że ten zmutowany wirus różni się tak bardzo od innych, że trzeba by zmienić formułę szczepionki, a zatem (ta odmiana wirusa) cofnęłaby cały świat z powrotem na start (epidemii)" - mówił mediom na początku listopada prof. Kare Molbak z SSI.
Czasopismo "Nature" napisało 16 listopada, że według naukowców mutacje SARS-CoV-2 nie stanowią jednak szczególnego zagrożenia i istnieje mało dowodów, które pozwalałby twierdzić, że czynią one koronawirusa bardziej niebezpiecznym, albo zagrażają szczepionkom na Covid-19. "Znane nam mutacje związane z norkami nie wiążą się z szybszym rozprzestrzenianiem się, ani ze zwiększoną zachorowalnością czy śmiertelnością (wirusa)" - powiedziała wirusolożka z Uniwersytetu Oksfordzkiego Astrid Iverson. Zauważyła jednak, że wybijanie zwierząt na farmach, na których stwierdzono infekcje, jest konieczne, ponieważ między trzymanymi w zatłoczonych fermach norkami koronawirus rozprzestrzenia się szybko i w niekontrolowany sposób, co grozi transmisją na ludzi.
Rząd Danii nie tylko nakazał zabicie wszystkich norek, w czym pomagała duńska armia, ale wprowadził kwarantannę w całym regionie Jutlandii Północnej, gdzie znajdują się liczne fermy. W czwartek (19 listopada) ogłoszono złagodzenie restrykcji. Poinformowano, że wybito już wszystkie norki na 284 fermach, w których stwierdzono infekcje. Nie odnotowano nowych zakażeń C5, a specjaliści z SSI uznali, że tę odmianę można uznać za prawdopodobnie wymarłą.
Do 5 listopada w całej Danii zdiagnozowano jednak u ludzi 214 infekcji różnymi odmianami koronawirusa łączonymi z norkami, później liczba nowych zakażeń tymi odmianami stopniowo malała. Według Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), wszystkie te odmiany (łącznie z C5) zawierały w sobie modyfikację określaną jako Y453F.
Dzięki przekazaniu danych genetycznych przez Danię do międzynarodowej bazy, naukowcom z Univeristy College w Londynie udało się ustalić, że koronawirusa z mutacją Y453F wykryto nie tylko w Danii, ale także w pojedynczych próbkach pochodzących od zakażonych osób w Holandii, Szwajcarii, RPA, USA, Rosji i Australii. Badaczom nie udało się ustalić drogi transmisji mutacji wirusa.
Norki nie są jedynymi zwierzętami, które zakaziły się wirusem SARS-CoV-2. 28 lutego w Hongkongu potwierdzono infekcję koronawirusem u pierwszego zwierzęcia - 17-letniego psa rasy pomeranian. Później infekcje odnotowano również u psów i kotów na całym świecie, ale liczba takich przypadków była bardzo niewielka. W kwietniu zachorowała Nadia, 4-letnia tygrysica malajska mieszkająca w zoo na Bronksie w Nowym Jorku. Wykryto u niej infekcję SARS-CoV-2. W kolejnych tygodniach stwierdzono zakażenia u siedmiu dzikich kotów zamieszkujących ten ogród zoologiczny.
Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt (OIE) i Światowym Organizacja Zdrowia podkreślają, że główną drogą przenoszenia się wirusa SARS-CoV-2 są zakażenia między ludźmi i nie ma dowodów, by zwierzęta domowe odgrywały istotną rolę w rozprzestrzenianiu się choroby.
Skomentuj artykuł