Lepsi i gorsi podczas kontroli na lotnisku?
Prezes British Airways Martin Broughton opowiedział się za zmianą obecnych zasad kontroli pasażerów linii lotniczych. Uważa, że kontrola powinna być zróżnicowana, w zależności od oceny ryzyka. Obrońcy praw obywatelskich zgłaszają wiele obiekcji.
W przemówieniu wygłoszonym w środę w londyńskim instytucie logistyki i transportu (Chartered Institute of Logistics and Transport) Broughton powiedział, że pasażerowie z grupy niewielkiego ryzyka, np. celebryci, małe dzieci czy ci, którzy latają szczególnie często (frequent fliers), powinni zostać zwolnieni z kontroli osobistej.
Opowiedział się za tym, by dla takich pasażerów ustanowić w portach lotniczych osobną kolejkę i szybką ścieżkę odpraw.
"Czy ma sens, by przed każdym wejściem na pokład takiej samej kontroli poddawać pilotów, jak np. jemeńskich studentów?" - zapytał retorycznie, sugerując, by obecne podejście, które nazwał "jedną miarą dla wszystkich", zostało zmodyfikowane na podstawie oceny ryzyka.
Sugestie prezesa BA wzbudziły też obiekcje stróżów bezpieczeństwa, którzy wskazali, że terroryści wykorzystują do zamachów dzieci, a zamachowcami mogą okazać się także Europejczycy, którzy na pierwszy rzut oka nie wzbudzają podejrzeń.
Jednak Broughton obstaje przy swoim. "Narażanie wszystkich podróżnych na niewygodę w imię uniformizacji nie ma sensu, a ponadto ogranicza jakość kontroli przy szczupłych środkach na ten cel" - twierdzi.
Skomentuj artykuł