Londyn - igrzyska Bolta i Phelpsa, a jak Polacy?

Londyn - igrzyska Bolta i Phelpsa, a jak Polacy?
(fot. PAP/EPA/BERND THISSEN)
PAP / mh

Igrzyska XXX Olimpiady Londyn 2012 przechodzą do historii. Kibice z pewnością zapamiętają wyczyny jamajskiego sprintera Usaina Bolta i amerykańskiego pływaka Michaela Phelpsa. Polacy zaprezentowali się przeciętnie - zdobyli dziesięć medali, w tym dwa złote.

W składzie ekipy biało-czerwonych było 218 sportowców, którzy pod względem liczby miejsc na podium powtórzyli wyniki z Pekinu (2008) i Aten (2004).

Niepokojące jest jednak to, że od bardzo udanych dla Polaków igrzysk w Atlancie (17 medali, w tym siedem złotych) liczba pierwszych miejsc maleje - w stolicy Grecji i Chin po trzy razy grano Mazurka Dąbrowskiego, tym razem tylko dwa. Przesądziło to o odległym, 30. miejscu Polski w klasyfikacji medalowej - najgorszym od igrzysk w 1948 roku w... Londynie.

"Jeśli chcemy utrzymać się w światowej czołówce, potrzebne są zmiany systemu przygotowań" - uważa prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki. Myśli jednak nie rozwinął. Podkreślił natomiast, że rezultatów nie przynosi system kształcenia trenerów oparty na Akademiach Wychowania Fizycznego. Według niego należałoby pomyśleć o powołaniu... nowej uczelni.

DEON.PL POLECA

Dyrektor departamentu sportu wyczynowego ministerstwa sportu Jerzy Eliasz uważa, że 10 medali jest odzwierciedleniem możliwości polskiej reprezentacji. Jego zdaniem zawiedli przede wszystkim pływacy, tenisiści i szermierze.

Początek olimpijskich zmagań był dla Polski bardzo udany. Już w pierwszej konkurencji, strzelaniu z karabinu pneumatycznego na 10 m, niespodziewanie srebrny medal zdobyła Sylwia Bogacka (później była jeszcze czwarta w konkurencji trzy postawy 50 m).

Na kolejne krążki kibicom przyszło czekać niemal tydzień. "Złoty" okazał się piątek 3 sierpnia - w ciągu kilkudziesięciu minut mistrzami olimpijskimi zostali sztangista Adrian Zieliński i kulomiot Tomasz Majewski, który powtórzył sukces z Pekinu.

Ze srebrem, oprócz Bogackiej, z Londynu wróci była rekordzistka świata w rzucie młotem Anita Włodarczyk. Brąz zdobyli zapaśnik Damian Janikowski, Bartłomiej Bonk w podnoszeniu ciężarów, wioślarska dwójka Julia Michalska i Magdalena Fularczyk, kajakarki Beata Mikołajczyk i Karolina Naja oraz żeglarze Zofia Noceti-Klepacka i Przemysław Miarczyński (oboje popisali się skutecznym finiszem w wyścigu finałowym).

Wielkiego wyczynu dokonała Fularczyk, która w finale dwójek podwójnych płynęła z bolesną kontuzją. Polska osada na ostatnich metrach odparła atak Chinek i zajęła trzecie miejsce, a wyczerpana bydgoszczanka opuszczała pomost na wózku inwalidzkim.

Blisko medalu byli siatkarze plażowi, którzy w ćwierćfinale z utytułowanymi Brazylijczykami mieli piłkę meczową, ale przegrali. Podobnej szansy nie wykorzystali badmintoniści Robert Mateusiak i Nadieżda Zięba w spotkaniu z późniejszymi wicemistrzami olimpijskimi z Chin. Nieźle zaprezentowali się kajakarze górscy.

Więcej niż sukcesów było jednak rozczarowań. Chyba największy zawód sprawili siatkarze. Zwycięzcy Ligi Światowej mieli przywieźć z Londynu medal, jednak już grupowe porażki z Bułgarią i Australią zwiastowały problemy. W ćwierćfinale zespół trenera Andrei Anastasiego został rozbity przez Rosjan i zakończył start w kiepskim stylu.

Niemal pewny tytuł wypuścił z rąk, i to dosłownie, sztangista Marcin Dołęga. Po wycofaniu się najgroźniejszych konkurentów z jego kategorii 105 kg wydawało się, że nikt nie jest mu w stanie zagrozić. Tymczasem Polak spalił wszystkie trzy próby w rwaniu i nie został sklasyfikowany. Dużo większe ciężary podnosił na przedolimpijskich treningach.

Nawet do finału nie awansował mistrz świata w kajakowym sprincie Piotr Siemionowski, bez medalu pozostała też wicemistrzyni globu w tej konkurencji Marta Walczykiewicz (była piąta).

Ostatnie miejsce w finale zajęli złoci medaliści z Pekinu w wioślarskiej czwórce podwójne Michał Jeliński, Marek Kolbowicz, Konrad Wasielewski i Adam Korol. Już w pierwszej rundzie turnieju tenisistek odpadła rozstawiona z numerem drugim Agnieszka Radwańska.

Bohaterami igrzysk zostali amerykański pływak Michael Phelps i sprinter z Jamajki Usain Bolt.

Phelps we wspaniałym stylu rozstał się z profesjonalnym sportem, zostając najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii. W Londynie zdobył cztery złote medale i dwa srebrne. Łącznie ma ich 22, w tym 18 złotych. Amerykanin zdetronizował radziecką gimnastyczkę Larysa Łatyninę, która pół wieku temu wywalczyła 18 medali, w tym dziewięć złotych.

W Aquatics Centre padło dziewięć rekordów świata, pięć kobiet, w tym jeden w sztafecie, i cztery mężczyzn. Aż cztery złote medale - i jeden brązowy - zdobyła rodaczka Phelpsa, 17-letnia Missy Franklin. Jeszcze mniej, zaledwie 16 lat, miała podwójna mistrzyni olimpijska Chinka Shiwen Ye. Obie pobiły rekordy świata.

Nie zawiódł Bolt. Podobnie jak przed czterema laty w Pekinie, także w Londynie zdobył trzy złote medale, na 100 i 200 m oraz w sztafecie 4x100 m. Tym razem jego najgroźniejszym rywalem był rodak Yohan Blake, który odgrażał się, że w stolicy Wielkiej Brytanii odbierze koledze z ekipy miano najszybszego człowieka świata. Musiał się jednak zadowolić złotem w biegu rozstawnym, w którym Jamajczycy ustanowili rekord świata - 36,84.

Trzy złote medale na olimpijskiej bieżni zdobyła również amerykańska sprinterka Allyson Felix, a dwa bohater gospodarzy Mohamed Farah, który był najszybszy w biegach długich - na 5000 i 10 000 m.

Lekkoatleci ustanowili w Londynie cztery rekordy świata. Oprócz męskiej sztafety 4x100 m, także amerykańska kobieca na tym dystansie, Kenijczyk David Rudisha w biegu na 800 m i Rosjanka Jelena Łaszmanowa w chodzie na 20 km.

Rekordy świata poprawiali w igrzyskach także ciężarowcy, strzelcy, łucznicy i kolarze torowi. Wielu słynnych sportowców wróci ze stolicy Wielkiej Brytanii bez złotych medali.

Caryca tyczki Jelena Isinbajewa nie sięgnęła po trzeci tytuł z rzędu, przegrywając z Amerykanką Jennifer Suhr i Kubanką Yarisley Silvą. Szwajcarski tenisista Roger Federer, który dwa tygodnie przed igrzyskami pokonał w finale Wimbledonu Andy Murraya, tym razem na tych samych kortach gładko uległ Szkotowi w meczu o złoto.

W niespodzianki obfitował turniej piłkarzy. Już po rundzie grupowej z rywalizacji odpadli Hiszpanie, a w finale Meksykanie pokonali Brazylijczyków, którzy jeszcze nigdy nie stanęli na najwyższym stopniu olimpijskiego podium.

Zapowiedzi wzmożonych kontroli antydopingowych przyniosły efekty. Podczas igrzysk stwierdzono zaledwie osiem przypadków niedozwolonego wspomagania, u mniej znanych sportowców. Kilku zdyskwalifikowano jeszcze przed olimpiadą - w tym brązowego medalistę z Pekinu i srebrnego z Aten w rzucie młotem Białorusina Iwana Tichona.

W Londynie, jak na każdych igrzyskach, nie brakowało kontrowersyjnych decyzji sędziowskich.

Chyba najbardziej została skrzywdzona koreańska szpadzistka Shin A Lam. W półfinale przegrała z Niemką Brittą Heidemann, mimo że na sekundę przed końcem dogrywki remisowała 5:5 i miała własny priorytet. Wystarczyło utrzymać ten wynik, aby awansować do finału. Sędziowie zezwolili Niemce na cztery próby ataku, aż w końcu trafiła rywalkę. Arbitrzy popełnili ewidentny błąd, ale decyzja nie została zmieniona, a załamana Koreanka, która długo nie chciała opuścić planszy, później przegrała pojedynek o trzecie miejsce i została bez medalu.

Do niezwykłej sytuacji doszło w konkursie rzucie młotem kobiet. Po próbie rekordzistki świata Betty Heidler młot poszybował ponad 77 metrów. Widziało to 80 tys. osób na stadionie i miliony przed telewizorami, tymczasem na tablicy wyników pokazano 72,34. Mistrzyni świata z Daegu nie mogła pogodzić się z całą sytuacją i długo stała przy sędziowskim stoliku, kwestionując zmierzoną odległość. Postanowiono zatem wziąć taśmę i dokonać ręcznego pomiaru, który wykazał 77,12. Tym samym wykonująca już honorową rundę Chinka została pozbawiona trzeciego miejsca na rzecz Niemki (druga była Anita Włodarczyk).

Chyba największym skandalem igrzysk było wykluczenie przez Międzynarodową Federację Badmintona (BWF) ośmiu Azjatek. Uznano, że manipulowały one wynikami meczów grupowych w turnieju debla, by w kolejnej fazie trafić na teoretycznie słabsze rywalki. Chodziło o pary z Chin, Indonezji i Korei Południowej.

W klasyfikacji medalowej długo prowadziły Chiny, które zdobyły najwięcej złotych krążków cztery lata temu. W ostatnich dniach igrzysk zdecydowanie lepiej spisywała się jednak ekipa USA i to ona powróciła na pozycję największej światowej potęgi w sporcie. Udany finisz Rosjan nie pomógł im obronić trzeciego miejsca z Pekinu - w Londynie lepsi od nich okazali się gospodarze.

Igrzyska XXXI olimpiady odbędą się za cztery lata w Rio de Janeiro.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Londyn - igrzyska Bolta i Phelpsa, a jak Polacy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.