"Merkel i Hollande'a nie zmienią sytuacji"
Mediacje kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Francois Hollande’a w sprawie konfliktu na Ukrainie nie doprowadzą do radykalnych zmian na linii frontu, póki nie dojdzie do "krachu reżimu politycznego" w Rosji - uważa komentator Witalij Portnikow.
Zdaniem ukraińskiego publicysty politycznego wizyty Merkel i Hollande'a w czwartek w Kijowie i w piątek w Moskwie mogą zaowocować co najwyżej chwilowym wstrzymaniem walk w Donbasie i wycofaniem stamtąd ciężkiego uzbrojenia.
- Strony zmuszone są do szukania wyjścia z sytuacji, z której wyjścia praktycznie nie ma. Nie oczekuję po tych rozmowach niczego szczególnego, jednak niewykluczone są ustalenia o wstrzymaniu ognia i wyprowadzeniu ciężkiego uzbrojenia. Nie sądzę, że będzie to proces trwały, ponieważ z sytuacji napięcia na Ukrainie i wywołanego przez nie napięcia na świecie, wyjście z sytuacji jest tylko jedno: krach reżimu politycznego w Moskwie - powiedział Portnikow w rozmowie z PAP.
- Chciałbym tylko, by ten proces (krachu), którego nie można uniknąć, był jak najszybszy i by zginęło w jego wyniku jak najmniej ludzi. Dobrze byłoby, gdyby nie doprowadziło to do całkowitego zrujnowania potencjału gospodarczego państw sąsiadujących z Rosją i to nie tylko Ukrainy, ale też Kazachstanu i Białorusi - dodał Portnikow.
Ekspert ocenił, że złożone w czwartek w Kijowie oświadczenie sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego, iż Merkel i Hollande opracowali swój nowy plan pokojowy dla Ukrainy w odpowiedzi na ofertę prezydenta Rosji Władimira Putina świadczą, że szuka on wyjścia z sytuacji, w którą sam się wpędził. - Jeśli dobrze zrozumiałem wypowiedź Kerry'ego, ta oferta została odebrana przez europejskich przywódców jako pierwszy krok Putina na rzecz uregulowania konfliktu - zaznaczył publicysta.
Portnikow zwrócił także uwagę, że Merkel i Hollande nie udają się w piątek do Moskwy, by wysłuchiwać postulatów Putina, tylko wiozą swoje propozycje, do których przyjęcia chcą go skłonić. - Z tej wymiany zdań może zrodzić się kompromis, ale ja osobiście nie za bardzo w to wierzę - powiedział.
Publicysta podkreślił, że po czwartkowych rozmowach przywódców Niemiec i Francji w Kijowie stanowisko prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki w sprawie rozwiązania konfliktu nie uległo zmianie i nadal nalega on na realizację wrześniowych porozumień pokojowych z Mińska.
- Warto jednak zwrócić uwagę na kolejność jego postulatów. Po pierwsze, wstrzymanie ognia i uwolnienie jeńców. Następnie zamknięcie granicy z Rosją i przywrócenie nad nią kontroli ukraińskiej. Trzecie to wycofanie z terytorium Ukrainy wojsk rosyjskich, a dopiero potem początek procesu politycznego poprzez przeprowadzenie w Donbasie wyborów samorządowych na podstawie prawa ukraińskiego. I tylko po realizacji wszystkich tych punktów można rozmawiać o wolnej strefie gospodarczej i wznowieniu wypłat świadczeń socjalnych - oświadczył Portnikow.
Jak zauważył, "byłby to logiczny ciąg zdarzeń, który może być zrealizowany jedynie wtedy, gdy Ukraina odzyska całkowitą kontrolę nad tym regionem".
Skomentuj artykuł