Mieszkańcy Calais: nie czujemy się bezpiecznie
Mimo że wokół pełno wysokich płotów i drutów kolczastych, nie czujemy się bezpiecznie; bezrobocie jest wysokie, a do miasta przyjeżdża coraz mniej turystów - skarżą się PAP mieszkańcy Calais. Według nich tzw. dżungla, gdzie mieszkają migranci, odbija się negatywnie na wizerunku miasta.
"To, co najbardziej przeszkadza to sposób, w jaki ta dżungla odbija się negatywnie na wizerunku Calais, jego przemysłu, handlu i mieszkańców" - mówi PAP przewodniczący stowarzyszenia handlowców regionu Calais Frederic Van Gansbeke. "Domagamy się moratorium podatkowego czyli zniesienia ciążących na nas podatków. Jednocześnie chcemy wprowadzenia ścisłego nadzoru obozowiska. Kontroli osób, które wchodzą i wychodzą oraz likwidacji tych wszystkich mafii przemytników. Trzeba położyć temu kres" - stwierdza.
"W następnej kolejności oczekujemy poważnego programu ożywienia turystyki, poprzez kampanię w Anglii itd., ale dopóki nie rozwiążemy kwestii +dżungli+, to nie ma sensu. Wyda się pieniądze na nic, bo ludzie wciąż będą uprzedzeni do Calais" - ocenia.
W czwartek sąd podtrzymał decyzję władz lokalnych o częściowej likwidacji miasteczka migrantów pod Calais, zwanego "dżunglą". Nakaz ewakuacji, wydany przez prefekturę, został oprotestowany wcześniej przez uchodźców i stowarzyszenia dobroczynne. Prefektura poinformowała, że nie będzie ewakuacji migrantów przy użyciu siły. Według władz francuskich w prowizorycznym obozowisku w Calais mieszka co najmniej 3,7 tys. migrantów, którzy chcą się dostać do Anglii.
Mieszkańcy Calais w rozmowach z PAP podkreślają, że nie czują się bezpiecznie. "Człowiek boi się samemu gdzieś wychodzić. Wykluczone samej się gdzieś przemieszczać. Trzeba zawsze iść z kimś" - skarży się młoda kobieta.
"Mamy tutaj 25 proc. bezrobocia. Więc ludzie sobie myślą, dlaczego pomaga się im, a nie nam? Tym bardziej, że wszystkie sklepy nieopodal i restauracje pomału plajtują. Połowa z nich ogłosiła upadłość" - wskazuje inny mieszkaniec Calais.
O zmniejszającej się liczbie turystów odwiedzających Calais mówi PAP szef kuchni La Sole Meuniere Didier Routier.
"Straciliśmy w ostatnich latach ok. 30 proc. naszych klientów z Anglii. Klientów, turystów, którzy będąc przejazdem w Calais często się tu zatrzymywali. Ale teraz widzimy, że Anglicy, poza naszymi stałymi bywalcami, omijają Calais" - podkreśla.
Właściciel restauracji La Kabylie Ali Cherfa ocenia, że choć jest spokojnie, to nawet ludzie z okolicy boją się wychodzić wieczorem. "Władze francuskie serwują nam krajobraz pełen wysokich płotów i drutów kolczastych. Dzisiaj całe nabrzeże, eurotunel, wszędzie wokół portu drut kolczasty, same druty i druty. To nie jest widok, który przyciąga turystów" - mówi.
Niektórzy mieszkańcy Calais akceptują jednak obecność migrantów w swoim mieście. "Proszę popatrzeć, przychodzi pan na rynek. Czy jakikolwiek uchodźca Panu przeszkadza? Nie ma tu żadnego. Jak ich widzę, to jeśli mogę im pomóc, to zawsze dam im parę groszy, bo żal mi ich trochę. Wydaje mi się niedopuszczalne, że rząd niewiele działa w tej sprawie" - mówi kobieta spotkana na miejskim targowisku.
Inny mężczyzna stwierdza: "Ci ludzie są teraz częścią codziennego życia tutaj. Przynajmniej na razie i nie widzę co możemy innego zrobić, aniżeli ich zaakceptować".
Postojów w okolicy Calais unikają kierowcy samochodów ciężarowych udających się tunelem pod kanałem La Manche do Wielkiej Brytanii. Migranci, chcąc dotrzeć do tego kraju, próbują dostać się ciężarówek i samochodów. "Mój zmiennik miał taką sytuację, że na wjeździe do terminala migranci wrzucali palety na drogę, by auto się zatrzymało, ale udało się przejechać" - opowiada PAP jeden z polskich kierowców. "Staramy się zatrzymawać jak najdalej od Francji" - dodaje.
Angielski kierowca radzi: "Parkować w bezpiecznych miejscach. Dobry zamek do przyczepy. Dobry zamek do kabiny i wszystko będzie dobrze".
Skomentuj artykuł