Mińsk: kilka tysięcy osób uczciło Dzień Wolności

Mińsk: kilka tysięcy osób uczciło Dzień Wolności
(fot. EPA/TATYANA ZENKOVICH)
PAP / ad

Wiecem na placu Bangalore zakończyły się w niedzielę w Mińsku obchody świętowanego przez białoruską opozycję Dnia Wolności. W podchodzie przeszło kilka tysięcy osób, powiewając historycznymi flagami Białorusi i flagami Unii Europejskiej.

Państwowa agencja BiełTA pisze, że w demonstracji uczestniczyło znacznie mniej ludzi, niż zapowiadali organizatorzy, ale według środowisk opozycyjnych przyszło nawet 5 tys. osób.

Uczestnicy demonstracji, na którą zezwoliły w tym roku władze Białorusi, przemaszerowali sprzed Akademii Nauk do położonego poza centrum placu Bangalore, skandując m.in. "Niech żyje Białoruś" oraz "Wolności". Niesiono transparenty z nazwiskami więźniów politycznych i ich fotografie, karton z hasłem "Fuck Kremlin", a także odnoszący się do prezydenta Alaksandra Łukaszenki napis "Zróbmy mu Ctrl+Alt+Delete". Po dotarciu do miejsca wiecu wielu ludzi zaczęło się w silnym deszczu rozchodzić, nie czekając na przemówienia. W pewnym momencie spadł nawet grad.

W wystąpieniach lidera opozycyjnego Ruchu O Wolność Alaksandra Milinkiewicza, Wiktara Iwaszkiewicza i innych przywódców opozycji przewijał się temat jesiennych wyborów do Izby Reprezentantów, niższej izby parlamentu. Było ich jednak bardzo słabo słychać, gdyż przemawiali przez megafon, a dodatkowo zagłuszał ich deszcz. Organizatorzy skarżyli się, że wbrew umowie na miejsce wiecu nie przepuszczono samochodu z nagłośnieniem.

Na wiecu wystąpiła też żona głodującego opozycjonisty Siarhieja Kawalenki, którą przywitały owacje. Zaapelowała do Łukaszenki, by zwolnił jej męża, skazanego na ponad 2 lata kolonii karnej za złamanie warunków odbywania kary z maja 2010 roku. Coraz słabszy Kawalenka został przymusowo podłączony do kroplówki w mińskim szpitalu więziennym.

Władze zezwoliły tym razem na użycie tradycyjnej symboliki, czyli przede wszystkim biało-czerwono-białej historycznej flagi, używanej w latach 1918-19 przez Białoruską Republikę Ludową i po rozpadzie ZSRR do 1995 roku, a obecnie uznawanej tylko przez środowiska opozycyjne. Właśnie za wywieszenie takiej flagi w Witebsku Kawalenka został skazany w 2010 r. na ograniczenie wolności.

W demonstracji uczestniczyli m.in. szef opozycyjnej białoruskiej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka, współprzewodniczący komitetu organizacyjnego na rzecz stworzenia partii Białoruska Chrześcijańska Demokracja Wital Rymaszeuski, szef Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF) Alaksiej Janukiewicz i inny znany polityk opozycji Wincuk Wiaczorka. Zaśpiewało kilku artystów, m.in. Źmiecier Wajciuszkiewicz, którego koncerty są często zrywane w ostatniej chwili przez władze białoruskie.

W tłumie widać było także kilkanaście flag UE. Trzymali je działacze kampanii "Europejska Białoruś". "Występujemy za europejskim kierunkiem na Białorusi. Chcielibyśmy ją widzieć obok państw unijnych, a nie Rosji czy Kazachstanu" - powiedział PAP działacz kampanii Uładzimir.

Można też było dostrzec tęczowe flagi środowisk homoseksualnych, do których Łukaszenka odnosi się z dużą niechęcią. Na początku marca prezydent powiedział o niekryjącym swego homoseksualizmu szefie dyplomacji niemieckiej Guido Westerwellem, że "lepiej być dyktatorem niż niebieskim" (ros. gejem).

"Od 1987 roku chodzę na wszystkie demonstracje i akcje, jakie są organizowane. Mamy dyktaturę i jest coraz gorzej. Chcę, żeby wreszcie coś się zmieniło" - powiedziała PAP kobieta w średnim wieku.

Dwudziestokilkuletni Leanid na obchody przyszedł po raz pierwszy. "Chcę zobaczyć, ilu nas jest i kogo będzie więcej: nas czy milicji. Uważam, że w naszym kraju Białorusin to nie narodowość, tylko stanowisko obywatelskie" - przyznał w rozmowie z PAP.

Stojący w grupie kilku starszych osób pan jeszcze przed wyruszeniem pochodu wyrażał obawy, że zgoda władz na jego przeprowadzenie jest "lipna". "Ale nie boimy się, bo ile się można bać?" - dodała starsza pani. Ostatecznie zarówno on, jak i inni wyciągnęli kartony z hasłami domagającymi się zwolnienia więźniów politycznych.

Jeden z uczestników pochodu zbierał do tekturowej puszki pieniądze na pomoc dla więźniów politycznych. Zapytany, czy dużo ludzie dają, odparł: "Różnie. Co kto może".

Pochód i wiec odbył się pod ścisłym nadzorem milicji. Mężczyźni po cywilnemu filmowali osoby zbierające się pod Akademią Nauk, a na plac Bangalore przepuszczano ludzi tylko przez bramki, sprawdzając zawartość teczek i torebek.

W niedzielę oraz w ciągu poprzednich kilku dniu doszło do zatrzymań w Mińsku i innych miastach. Dwoje działaczy kampanii "Rewolucja Poprzez Sieci Społecznościowe" zostało skazanych w piątek w Mińsku na 5 dni aresztu, a działacz organizacji Młody Front - na 10 dni. W niedzielę zatrzymano kilku opozycjonistów i obrońcę praw człowieka w Mińsku, Grodnie, Połocku i innych miastach.

W ubiegłym roku opozycja chciała przeprowadzić wiec i pochód od placu Jakuba Kołasa do skweru Janki Kupały w sercu Mińska, ale dostała zgodę tylko na wiec na placu Bangalore. Mimo to opozycjoniści próbowali przyjść na zaplanowane miejsca, by złożyć tam kwiaty. Milicja zatrzymała wówczas ponad 50 osób.

Dzień Wolności to zakazane przez obecne władze białoruskie święto niepodległości, obchodzone przez demokratyczną opozycję w rocznicę proklamowania w 1918 roku pierwszego w historii państwa białoruskiego - Białoruskiej Republiki Ludowej.

Po rozpadzie ZSRR na początku lat 90. święto niepodległości Białorusi obchodzono 27 lipca, w dzień ogłoszenia deklaracji suwerenności w 1991 roku. Z inicjatywy prezydenta Alaksandra Łukaszenki w 1996 roku święto przeniesiono na 3 lipca, który jest uznawany oficjalnie za datę wyzwolenia spod okupacji hitlerowskiej w 1944 roku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mińsk: kilka tysięcy osób uczciło Dzień Wolności
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.