Mitt Romney uznał zwycięstwo Baracka Obamy
Kandydat Republikanów, który śledził wyniki głosowania w swoim sztabie w Bostonie, uznał zwycięstwo swego demokratycznego rywala.
- Właśnie zatelefonowałem do prezydenta i pogratulowałem mu wygranej. Życzę dobrze jemu i całej jego rodzinie, jego żonie i córkom. Mam nadzieję, że prezydent będzie z powodzeniem kierował naszym krajem - powiedział Romney.
Podziękował następnie swojej żonie Ann i republikańskiemu kandydatowi na wiceprezydenta Paulowi Ryanowi, o którym powiedział: "to był mój najlepszy wybór".
Na zakończenie oświadczył: - Chciałem spełnić wasze życzenie i poprowadzić kraj inną drogą, ale wyborcy zdecydowali inaczej. To jest czas wielkich wyzwań dla Ameryki i modlę się o to, by prezydent z sukcesem prowadził nasz naród - powiedział.
Zebrani nagrodzili jego wystąpienie owacją. Niemniej w bostońskim sztabie panował nastrój żałobny.
Romney, były gubernator Massachusetts, zwlekał z uznaniem wygranej Obamy ponad godzinę po ogłoszeniu przez media informacji o rozstrzygnięciu wyścigu wyborczego na jego niekorzyść. Romney czekał na rezultaty w swing state Ohio.
Niektórzy Republikanie kwestionują podany wynik głosowania w Ohio, zwracając uwagę, że różnica na korzyść Obamy jest minimalna (wg CNN 2 proc.). Podkreślają też, że - według niepełnych na razie obliczeń głosów - rozkład głosów bezpośrednich w całym kraju wygląda na równy - po 49 procent dla Obamy i Romneya.
W pierwszych komentarzach wyraża się jednak opinię, że Partia Republikańska poniosła dotkliwą porażkę - tym bardziej, że nie udało się jej odzyskać większości w Senacie.
Komentatorzy przewidują burzliwe rozrachunki w stronnictwie, które - ich zdaniem - zanadto poszło na prawo, ulegając presji ultrakonserwatywnej Tea Party.
- Partia Republikańska musi się zmienić. Tea Party kosztowała ich te wybory - powiedział w telewizji CNN doradca byłego prezydenta Billa Clintona, James Carville.
Republikanie utrzymali jednak większość w niższej izbie parlamentu USA - Izbie Reprezentantów, co oznacza, jak pisze agencja Associated Press, dalsze starcia z demokratycznym prezydentem.
Skomentuj artykuł