Polska wygrała w Saragossie z Koreą Południową 33:25 (18:11) w ostatnim meczu grupowym w mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych. Biało-czerwoni już wcześniej mieli zapewniony awans do 1/8 finału.
W pierwszym sobotnim spotkaniu grupy C Białoruś pokonała Arabię Saudyjską 33:15 (18:5). Wieczorem niepokonana dotychczas Słowenia zmierzy się z Serbią, która w czwartek przegrała z Polską 24:25.
Biało-czerwoni zakończyli fazę grupową z czterema zwycięstwami i jedną porażką na koncie. O ich miejscu w tabeli zadecyduje mecz Słoweńców z Serbami.
Polska: Marcin Wichary, Sławomir Szmal - Bartosz Jurecki 10, Michał Kubisztal 6, Robert Orzechowski 4, Bartłomiej Jaszka 3, Kamil Syprzak 3, Przemysław Krajewski 2, Krzysztof Lijewski 2, Michał Bartczak 1, Adam Wiśniewski 1, Marcin Lijewski 1, Marek Szpera, Karol Bielecki, Piotr Grabarczyk.
Korea Płd.: Chanyoung Park, Il Koo Kang - Ciyoel Yoon 9, Yi Kyeong Jeong 6, Eun Ho Lee 6, Kyungsuk Park 2, Chan Yong Park 1, Seho Kim 1, Junggeu Park, Han Jeong, Seung Do Na, Dongcheol Kim, Hyowon Eom, Yunsuk Oh.
Kary: Polska - 10 minut; Korea Płd. - 10 minut. Sedziowali: Rogerio Pinto i Nilson Menezes (Brazylia).
Początek meczu z najsłabszą do tej pory ekipą grupy C nie wypadł zbyt imponująco. Polacy po zdobyciu dwóch goli następnie stracili trzy i w siódmej minucie Koreańczycy prowadzili 3:2. Biało-czerwoni, wśród których brakowało rozgrywającego Michała Jureckiego, który przed meczem uskarżał się na kłopoty żołądkowe, prowadzenie odzyskali dopiero w 14. minucie po golu zdobytym w ekwilibrystyczny sposób przez Adama Wiśniewskiego (7:6).
Po chwili Michał Kubisztal nie wykorzystał karnego, choć wcześniej dwa trafił, Wiśniewski w sytuacji sam na sam wycelował w słupek, a sędziowie dwukrotnie posyłali Polaków na dwuminutowe kary. Obrona była dziurawa i praktycznie każdy rzut rywala lądował w siatce.
W efekcie w 21. minucie Koreańczycy wygrywali 11:9 i trener Michael Biegler zdecydował się wziąć czas. Poskutkowało.
Do bramki wszedł Marcin Wichary i spisywał się bardzo dobrze. W ciągu minuty biało-czerwoni doprowadzili do wyrównania i tym razem szkoleniowiec przeciwników musiał poinstruować swoich graczy.
Na niewiele to się zdało. Do końca pierwszej połowy rywalom nie udało się już zdobyć gola, co było zasługą szczelniejszej obrony Polaków i koncertowej gry Wicharego, który nie dał się pokonać.
Licznie zgromadzeni w hali Principe Felipe Arena polscy kibice zadrżeli tylko, gdy z boiska nie podnosili się długo ostro faulowani Marcin Lijewski i Bartosz Jurecki. Lekarze szybko stawiali ich jednak na nogi. Polacy po uzyskaniu dziewięciu bramek z rzędu schodzili na przerwę przy wyniku 18:11.
W drugiej połowie Koreańczycy z animuszem przystąpili do gry, ale znów stawał im na drodze Wichary, a jego koledzy w ataku, głównie zmiennicy, konsekwentnie powiększali przewagę. W 35. minucie było już 22:13 dla Polski.
Wtedy jednak zespołowi Bieglera przytrafił się, podobnie jak we wcześniejszych spotkaniach, przestój. Kibice przecierali oczy ze zdumienia. Rywale rzucili siedem goli z rzędu i w 42. minucie przegrywali już tylko 20:22.
Przez następne minuty mnożyły się błędy po obu stronach, ale biało-czerwoni utrzymywali kilkubramkową przewagę. W końcówce Azjaci nie byli już ani skuteczni, ani agresywni, znów kilka udanych interwencji zanotował Wichary i pozwoliło to odskoczyć Polakom na bezpieczny dystans. Ostatecznie wygrali 33:25.
Skomentuj artykuł