"Nie ważne, kto głosuje, lecz to, kto liczy głosy"
Laureatka literackiej Nagrody Nobla Swietłana Aleksijewicz przewiduje, że system dyktatorski panujący obecnie na Białorusi utrzyma się przez długi czas.
Pisarka zacytowała w sobotę w Berlinie Stalina, że nie ważne jest, kto głosuje, lecz to, kto liczy głosy.
W wyborach prezydenckich w niedzielę z pewnością wygra urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka - powiedziała Aleksijewicz dziennikarzom w Berlinie. Jak dodała, o wyniku wyborów w jej kraju decyduje - zgodnie z powiedzeniem Stalina - nie to, kto wybiera, lecz to, kto liczy głosy. Pisarka zaznaczyła, że nawet w dalszej perspektywie nie spodziewa się upadku dyktatury w swoim kraju.
- Aby uzyskać wolność, potrzeba wolnych ludzi, a tych jeszcze nie ma - tłumaczyła noblistka. Przypomniała, że opozycja na Białorusi jest skłócona, co dodatkowo osłabia jej szanse. - Z tego powodu nie czuję się związana z opozycją - zaznaczyła pisarka.
Aleksijewicz sceptycznie ocenia przymiarki do zniesienia przez UE sankcji wobec Białorusi. Jej zdaniem Łukaszenka demonstruje obecnie większą otwartość wobec Europy, ponieważ nie dostaje pieniędzy od Rosji. - To tylko gra - oceniła dodając, że po odwilży wszystko powróci znów do poprzedniego stanu. Mieliśmy już pięć takich zwrotów - przypomniała.
Zdaniem noblistki system panujący na Białorusi jest "aksamitną dyktaturą". Mimo że prezydent zwolnił z więzienia część opozycjonistów, władze nadal oszukują naród i "obrabiają go ideologicznie". - Stalin jest u nas bardziej żywy niż wszyscy żyjący - powiedziała Aleksijewicz.
Na Białorusi rozpoczęły się w niedzielę wybory prezydenckie, w których startuje czworo kandydatów, w tym ubiegający się o piątą już kadencję Alaksandr Łukaszenka oraz przedstawicielka opozycyjnej kampanii "Mów Prawdę!" Tacciana Karatkiewicz.
Zdecydowanym faworytem jest Łukaszenka, na którego według wrześniowego sondażu niezależnego ośrodka NISEPI chce głosować 45,7 proc. ankietowanych. Na drugą w kolejności Karatkiewicz wskazało 17,9 proc. ankietowanych.
Pozostali kandydaci - szef uważanej za lojalną wobec reżimu Łukaszenki Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz oraz naczelny ataman Białoruskiego Kozactwa i szef Białoruskiej Partii Patriotycznej Mikałaj Ułachowicz - uzyskali odpowiednio 11,4 proc. oraz 3,6 proc. wskazań.
Choć Karatkiewicz jest jedyną kandydatką opozycji w tych wyborach, nie poparli jej najbardziej znani liderzy białoruskiej opozycji, tacy jak szef Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka czy były więzień polityczny Mikoła Statkiewicz, apelujący o bojkot wyborów. Ich zdaniem udział w nich legitymizuje reżim Łukaszenki.
Głosowanie trwać będzie w godzinach 8-20 czasu lokalnego (godz. 7-19 czasu polskiego). Wyniki exit-polls mają zostać podane wkrótce po zamknięciu lokali wyborczych. Przeprowadzają je trzy ośrodki: dwa białoruskie oraz instytut Eurazjatycki Barometr.
Już od wtorku trwało głosowanie przedterminowe, przedstawiane przez Centralną Komisję Wyborczą jako zgodny ze światową praktyką sposób zapewnienia wysokiej frekwencji w sytuacji, gdy prawo nie przewiduje głosowania poza miejscem zamieszkania.
Niezależni obserwatorzy i obrońcy praw człowieka wskazywali na nieprawidłowości w trakcie głosowania, takie jak niezgodność wydanych kart do głosowania z liczbą podpisów wyborców potwierdzających ich otrzymanie.
Według danych CKW w głosowaniu przedterminowym frekwencja wyniosła rekordowe 36,05 proc.
Wyborom przygląda się ponad 900 obserwatorów zagranicznych. Według danych CKW dwie główne grupy to: misja Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) oraz Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE, z jej ramienia misje wysyła Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka - ODIHR). Wśród obserwatorów są też deputowani parlamentów oraz dyplomaci.
Głosowanie obserwują także osoby skierowane do tego celu przez ugrupowania opozycyjne. Kampania "Prawo Wyboru", w skład której wchodzą m.in. Białoruska Partia Socjaldemokratyczna (Hramada), ruch "O Wolność" i "Mów Prawdę!", przygotowała około 1500 obserwatorów. Rozpoczęli oni monitoring już we wtorek, w pierwszy dzień głosowania przedterminowego.
Skomentuj artykuł