"Nikt nie obejmuje władzy na zawsze"
Wbrew oczekiwaniom prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew nie zasygnalizował w środę na największej swojej konferencji prasowej, czy będzie się ubiegał o reelekcję w wyborach prezydenckich w 2010 roku, lecz zapowiedział rychłą decyzję w tej kwestii.
Podczas nadawanej na żywo konferencji prasowej Miedwiediew chciał pokazać, jak pisze agencja Reutera, że on i Putin pozostają sojusznikami, jakkolwiek powiedział, że nie we wszystkim się zgadzają, co może sygnalizować, iż chciałby być widziany jako realny kandydat na drugą kadencję.
Miedwiediew zaznaczył, że "nikt nie obejmuje władzy na zawsze, a ten, kto ma takie złudzenia, poważnie się myli, o czym świadczą niedawne wydarzenia w świecie".
Ponad 800 reporterów, w tym około 300 zagranicznych, prezydent Rosji przyjął w Skołkowie koło Moskwy, gdzie z jego inicjatywy powstaje nowoczesny ośrodek naukowo-technologiczny, który - w zamyśle prezydenta - ma być odpowiednikiem amerykańskiej Doliny Krzemowej. Była to pierwsza tak duża konferencja prasowa Miedwiediewa, które dotąd były specjalnością Władimira Putina.
Uchylając się od odpowiedzi na pytanie o możliwość ubiegania się w roku 2012 o reelekcję, Miedwiediew powiedział, że "takie decyzje wymagają innych formatów niż konferencja prasowa".
Prezydent uchylił się też odpowiedzi na pytanie, czy jest możliwe, że w wyborach prezydenckich w 2012 roku wystartuje zarówno on, jak i premier Władimir Putin. Przypomniał, że mają bardzo podobne podejście do kluczowych problemów rozwoju kraju, lecz to nie oznacza, że we wszystkim ich opinie są zbieżne.
Jako chęć podkreślenia własnej siły można by odczytać oświadczenie Miedwiediewa, że "jego kraj może być zmuszony do kontrposunięć, w tym do rozwoju swojego potencjału uderzeniowego, jeśli nie uda się wypracować z NATO wspólnego stanowiska w sprawie tarczy antyrakietowej".
Miedwiediew zaznaczył też, że Moskwa nie poprze żadnej rezolucji ONZ, która by otwierała drogę do ingerencji w sprawy wewnętrzne Syrii. Podkreślił, że Rosja nie jest zadowolona ze sposobu, w jaki Zachód stosuje rezolucję w sprawie Libii.
Prezydent Rosji oświadczył, że szef Rady Federacji, wyższej izby rosyjskiego parlamentu, Siergiej Mironow powinien ze spokojem przyjąć swoją ewentualną dymisję. Dymisja Mironowa, któremu zarzucano m.in. permanentne krytykowanie władz Petersburga, stała się w środę faktem.
Jedno z pytań zadanych prezydentowi na konferencji prasowej dotyczyło więzionego od roku 2005 byłego szefa koncernu naftowego Jukos Michaiła Chodorkowskiego i brzmiało: "Czy wyjście na wolność Chodorkowskiego byłoby niebezpieczne?".
"Pytanie było krótkie, więc odpowiedź też będzie krótka: nie ma w tym żadnego niebezpieczeństwa" - odparł Miedwiediew.
Za swój bezsprzeczny sukces Miedwiediew uznał to, że niezależnie od kryzysu w ciągu trzech lat jego prezydentury nie utracono, jak to nazwał, "nici rozwoju".
Za własną porażkę uznał fakt, że nie udało mu się w ciągu trzech lat osiągnąć zasadniczej poprawy sytuacji Rosjan i zerwać z zależnością gospodarki od surowców.
Skomentuj artykuł