Obama potępia reżim w Syrii i grozi Iranowi
Prawie całe swoje przemówienie na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ prezydent USA Barack Obama poświęcił napiętej sytuacji w świecie muzułmańskim w związku z protestami antyamerykańskimi, kryzysem w Syrii i konfliktem z Iranem na tle jego programu nuklearnego.
Mówił, że antyislamski film, który wywołał protesty w krajach muzułmańskich, "jest obraźliwy nie tylko dla muzułmanów, ale i dla Ameryki". Stwierdził, że żadne treści "nie usprawiedliwiają bezmyślnej przemocy".
Szef państwa zaznaczył, że jego zdaniem islamistyczne i antyamerykańskie tendencje reprezentują mniejszościowy nurt na fali rewolucji w krajach arabskich.
Położył nacisk na sukcesy arabskiej wiosny, mówiąc o przeprowadzanych tam wolnych wyborach, i przypomniał o demokratycznych przemianach w innych regionach świata, np. w Birmie i krajach czarnej Afryki.
Przypominając, że Iran wspiera dyktatorski reżim w Syrii i sponsoruje terrorystów, w zawoalowany sposób ostrzegł Teheran, że USA mogą nie ograniczyć się do dyplomacji, aby pokrzyżować jego plany atomowe.
- Ameryka pragnie rozwiązać rozbieżności z Iranem poprzez dyplomację, ale czas na to nie jest nieograniczony - powiedział.
Dodał, że Iran uzbrojony w broń atomową "może wywołać nuklearny wyścig zbrojeń" na Bliskim Wschodzie, i podkreślił, że "nuklearny Iran nie jest wyzwaniem, z którym można sobie poradzić przez politykę powstrzymywania (ang. containment)".
Obama ponownie oświadczył, że "reżim Baszara el-Asada w Syrii musi się skończyć", ale nie przedstawił nowych inicjatyw, które miałyby przybliżyć osiągnięcie tego celu.
Potwierdził też poparcie USA dla rozwiązania konfliktu bliskowschodniego przez powstanie niepodległego państwa palestyńskiego i zagwarantowanie przez to państwo bezpieczeństwa Izraelowi.
Skomentuj artykuł