Politolog: Ludzie głosują na lidera i tyle

Politolog: Ludzie głosują na lidera i tyle
(fot. EPA/MICHAEL REYNOLDS)
PAP / pz

Amerykański politolog prof. Allan Lichtman przewiduje, że to ubiegający się o reelekcję Barack Obama wygra wybory prezydenckie w USA. Lichtman od 1984 r. ani razu się nie pomylił, używając swej metody prognozowania wyników wyborów "13 kluczy do Białego Domu" .

- Obama jest nie tylko pewnym kandydatem, ale nawet jeśli do wyborów przydarzy mu się jeszcze jakiś błąd lub potknięcie, to wygra - powiedział Lichtman w Brukseli podczas debaty zorganizowanej przez think tank European Policy Center. Wypowiadał się już po nieudanej dla Obamy środowej debacie telewizyjnej z kandydatem Republikanów Mittem Romneyem. Zdaniem Lichtmana debaty nie mają znaczenia. - Liczy się rządzenie, a nie kampania - przekonuje.

Prof. Lichtman jest historykiem i politologiem w American University w Waszyngtonie. Analizując wyniki wyborów w USA od roku 1860 do 1980, stworzył metodologię prognozowania ich rezultatów, zwaną "13 kluczy do Białego Domu". Od rozpoczęcia prognoz w 1984 roku ani razu się nie pomylił, wszystkie jego przewidywania się sprawdziły.

Owe 13 kluczy to po prostu lista tez, które generalnie zakładają, że faworytem wyścigu jest partia urzędująca (ta, z której wywodzi się obecny prezydent). Jeżeli co najmniej sześć z tych stwierdzeń jest fałszywych, to wygrywa partia opozycyjna.

DEON.PL POLECA

W przypadku tegorocznych wyborów prezydenckich Lichtman prognozuje pewne zwycięstwo Obamy, bo tylko trzy tezy nie sprawdzają się i wskazują na niekorzystne dla niego trendy. Obama wygra więc nawet jeśli nie wyjdą mu kolejne debaty z Romneyem. Bo np. "Urzędująca administracja nie została skażona większym skandalem" (jak np. afera Billa Clintona z Monicą Levinsky), "Nie ma znaczącego, poważnego trzeciego kandydata", czyli konkurenta, który mógłby zaszkodzić Obamie, tak jak w 2000 roku zaszkodził Demokratom kandydat Zielonych Ralph Nader. Zdobywając blisko 3 proc. poparcia, odbierał kluczowe głosy kandydatowi Demokratów Alowi Gore'owi, wskutek czego wygrał Republikanin George W. Bush.

W przypadku Obamy zgadzają się też inne tezy: "Nie było poważnych prawyborów w partii, która ubiega się o reelekcję" czy "Kandydat partii ubiegającej się o reelekcję jest urzędującym prezydentem". Także teza "Obecna administracja osiągnęła znaczący sukces w polityce zagranicznej i sprawach wojskowych" jest prawdziwa, bo za taki sukces uważa się zabicie w ubiegłym roku przez amerykańskich żołnierzy szefa Al-Kaidy Osamy bin Ladena.

Na korzyść Obamy wypada też jeden z dwóch "kluczy" dotyczących gospodarki: "Gospodarka nie jest w recesji podczas kampanii wyborczej". Choć trwa kryzys, gospodarka USA wciąż minimalnie rośnie i - jak brzmi kolejna teza Lichtmana - "Nie doszło podczas kadencji do długotrwałych niepokojów społecznych".

Jedyne trzy założenia, które wypadają na niekorzyść Obamy, to: "Po wyborach uzupełniających partia ubiegająca się o reelekcję ma w Izbie Reprezentantów więcej miejsc, niż miała po poprzednich wyborach uzupełniających" (Demokraci stracili część mandatów w wyborach w 2010 roku); "Wzrost realnego PKB na mieszkańca w okresie kadencji (ubiegającej się o reelekcję partii) jest równy lub przekracza średni wzrost w ciągu dwóch poprzednich kadencji" oraz "Kandydat partii ubiegającej się o reelekcję jest charyzmatyczny bądź jest bohaterem narodowym". Można by dyskutować o charyzmie Obamy, ale po środowej debacie Lichtman nie waha się postawić mu minusa.

Lichtman nie przejmuje się sondażami wyborczymi, bo przecież badania opinii można porównywać tylko do innych sondaży, a nie realnych wyborów - wyjaśnia. Dlatego nawet gdy badania wskazywały w 1988 roku na znaczną przewagę kandydata Demokratów, Lichtman do końca zapewniał, że to Republikanin zwycięży. I nie pomylił się.

Politologa nie interesują też tzw. swing states, czyli stany, które nie są zdecydowanie ani prorepublikańskie, ani prodemokratyczne - dlatego żaden z 13 kluczy ich nie dotyczy. "Trendy ogólnonarodowe przekładają się na wyniki w swing states" - mówi politolog. Dowodzi, że wszyscy zwycięzcy wyborów w USA od 1860 roku zawsze zdobywali też większość w głosowaniu ogólnokrajowym, poza jednym wyjątkiem, w 2000 roku, gdy starli się George W. Bush i Al Gore. Jednak różnica w ich wynikach była minimalna.

Za kompletnie nieistotne dla wyników wyborów prezydenckich Lichtman uważa też, kogo obie strony proponują na kandydatów na wiceprezydenta. - Ludzie głosują na lidera i tyle - przekonuje.

Ogółem politolog ocenia wybory jako starcie starej i nowej Ameryki. Elektorat Republikanów jest przeważnie biały; na kandydata Demokratów głosują częściej Latynosi i Afroamerykanie. Dlatego dodaje, że przyszłość - jeśli Republikanie nie zmienią polityki - należy raczej do Demokratów, zakładając coraz większą przewagę liczebną wyborców z szybko rosnących grup etnicznych.

Zwycięstwo Demokratów nad Republikanami w 2008 roku, po ośmiu latach rządów George'a W. Busha, Lichtman przewidział na dwa lata przed głosowaniem, zanim w ogóle wiadomo było, kogo Demokraci wystawią do wyścigu. - Demokraci mogli wziąć z książki telefonicznej czyjekolwiek nazwisko. I tak by wygrali - powiedział.

Uczestnicy debaty z Lichtmanem dopytywali, czy jego teoria "13 kluczy" stosuje się też do wyborów w innych państwach świata. - Nie, klucze były opracowane specjalnie dla USA, ale można byłoby stworzyć inne klucze, stosując podobną metodologię - powiedział.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Politolog: Ludzie głosują na lidera i tyle
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.