Prezydent spotkał się z H. Van Rompuyem
Choć sam problem cięć budżetu UE na lata 2014-2020 jest bolesny i trudny do zaakceptowania, dla Polski zasadniczą sprawą jest struktura cięć w wydatkach - powiedział prezydent Bronisław Komorowski po spotkaniu z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem w Brukseli.
Prezydent zaznaczył, że w całej UE trwa także polska "batalia w kwestiach budżetowych", również w kwestii "zasad tworzenia i rozdzielania budżetu w trudnych realiach kryzysu". - Już wiadomo, że zostanie przedstawiony przez przewodniczącego Rady (Europejskiej) projekt (...), który zakłada stosunkowo wysoki poziom cięć i ograniczeń - powiedział. Dodał, że w trakcie wtorkowej rozmowy z Van Rompuyem podkreślał, że "aczkolwiek sam problem cięcia jest bolesny i trudny do zaakceptowania, dla Polski sprawą zasadniczą jest struktura cięć w wydatkach unijnych".
- Chodzi nam o to, aby utrzymać te wszystkie mechanizmy finansowania, które przyczyniają się do wzrostu gospodarczego, do rozwoju krajów, które muszą dogonić pozostałe, wyżej rozwinięte kraje unijne. Do takiej kategorii zalicza się Polska - powiedział. Dodał, że odniósł wrażenie, iż Polska może liczyć na zrozumienie także w odniesieniu do przyszłych decyzji dotyczących ścisłego wiązania poziomu korzystania z funduszy UE z PKB poszczególnych krajów.
- Polska kładzie szczególny nacisk na uratowanie poziomu funduszu spójności, bo to jest fundusz prorozwojowy. Rozumiemy i wspieramy potrzebę tworzenia funduszy ratunkowych, ale wydaje się, że Unia Europejska musi myśleć o tym, że Polska jest w perspektywie nie tak znowu odległej krajem, który dzięki własnej pracy, ale i funduszom europejskim, stanie się płatnikiem netto budżetu europejskiego i im szybciej to się stanie, tym lepiej dla wszystkich. Ale żeby mogło stać się jak najszybciej, Polska musi w dalszym ciągu korzystać z prorozwojowych mechanizmów finansowania, np. właśnie z funduszu spójności - argumentował prezydent.
Około północy przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma wysłać do stolic nową propozycję budżetu UE na lata 2014-20. Według nieoficjalnych informacji PAP przewiduje ona cięcia w wysokości 75 mld euro w stosunku do wyjściowej propozycji Komisji Europejskiej, która zakładała wydatki w siedmioletnim budżecie UE wielkości około biliona euro (1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach i 988 mld euro w tzw. płatnościach). Te cięcia - jak powiedziały PAP źródła - są "bardziej proporcjonalne" niż dotychczasowe propozycje cypryjskiej prezydencji i dotkną one rolnictwo w większym stopniu niż zakładała Nikozja.
Tymczasem propozycja cypryjskiej prezydencji z 29 października przewidywała cięcia w budżecie UE na lata 2014-20 w wysokości co najmniej 50 mld euro. Ta propozycja niosła ryzyko podzielenia krajów spójności. Cypr postulował bowiem cięcia w budżecie w wysokości minimum 50 mld euro w stosunku do wyjściowej propozycji KE, w tym w polityce spójności, ale dla krajów przyjaciół spójności - zwłaszcza z południa Europy, które dotknęła w ostatnim kryzysie recesja (jak Portugalia czy Grecja) - zaproponował zwiększenie tych funduszy, podczas gdy dla państw odnotowujących wzrost gospodarczy (głównie kraje Europy Wschodniej i Środkowej, jak Polska i Słowacja) - cięcia.
Obniżenie przypadających na Polskę środków w polityce spójności w projekcie Cypru to wynik obniżenia limitu funduszy dostępnych na kraj z 2,5 proc. jego PKB rocznie (jak proponowała KE) do 2,36 proc. PKB. W dokumencie Cypru ten limit zapisano jako przedział "X - 2,36 proc.". To oznacza, że limit ten może się jeszcze zmienić na niższy. Tymczasem dla krajów w kryzysie wpisano na razie tylko "X", nie wykluczając tym samym wyższych limitów, by zapewnić im dodatkowe wsparcie.
Gdyby propozycja cypryjska została przyjęta przez państwa i Parlament Europejski, Polska mogłaby stracić ok. 4,3 mld euro w samych funduszach spójności. To w efekcie zmniejszyłoby polską kopertę do poniżej 73 mld euro z polityki spójności. Z propozycji KE wynikało, że Polska dostałaby z polityki spójności około 77 mld euro.
Skomentuj artykuł