"Putin i Łukaszenka prowadzą grę z Zachodem, śmiejąc się do rozpuku"
Wydarzenia w Mińsku, tzw. "incydent lotniczy", są już wprost nazywane aktem terroru ze strony Białorusi. Pojawiły się także komentarze, że sytuacja która wynikła, była pewnego rodzaju wypowiedzeniem wojny Europie i całemu wolnemu światowi. O sytuacji na Białorusi, przyczynach i związku tych wydarzeń z Rosją rozmawiamy z Janem Piekło, byłym ambasadorem RP na Ukrainie.
Deon.pl: Panie ambasadorze, Białoruś zrobiła ogromny pokaz siły zmuszając samolot pasażerski Ryanair do przymusowego lądowania w Mińsku. Skąd w niej nagle tyle odwagi?
Jan Piekło, były ambasador RP na Ukrainie: - To nie była wyłącznie decyzja czy operacja Białorusi. Systemy powietrzne Białorusi i Rosji są ze sobą dość mocno zintegrowane. Myśliwiec, który zmusił samolot pasażerski Ryanair do lądowania w Mińsku mógł to zrobić wyłącznie jako część wspólnej operacji. Być może Rosja chciała przy pomocy tego wydarzenia sprawić, aby przed spotkaniem Biden-Putin Zachód zapomniał o Rosji i skupił się na Białorusi. Na pewno wydarzenie to jeszcze bardziej pchnęło Białoruś w ramiona Rosji, chociaż te od dawna były szeroko otwarte, bo Łukaszenka w dużym stopniu realizował politykę rosyjską, choć usiłował udawać, że to jego własna polityka. Robił to nawet bardzo skutecznie - tak skutecznie, że Zachód na chwilę nawet uwierzył w to, że jest to własna polityka Łukaszenki, że chce iść w stronę Zachodu, jak to sam kiedyś określił.
Kilka dni temu świat obiegła informacja płynąca od szefa departamentu ds. lotnictwa, znajdującego się w białoruskim ministerstwie transportu. Arciom Sikorski powiedział, że przyczyną ściągnięcia samolotu na ziemię był mail od „Żołnierzy Hamasu”, którzy domagali się wstrzymania nalotów na Strefę Gazy i wycofania poparcia UE dla Izraela. Oczywiście była też groźba detonacji bomby nad Wilnem. Co więcej, oficjalna informacja mówi, że nikt nie zmuszał samolotu do lądowania. To celowa dezinformacja?
- Oświadczenie linii Ryanair mówi wyraźnie, że to co się wydarzyło, było aktem terrorystycznym, było uprowadzeniem i porwaniem pasażerskiego samolotu. Jeśli chodzi o Hamas, on całkowicie odciął się od białoruskich rewelacji, co więcej, podjął rozejm z Izraelem jakiś czas przed feralnym lotem. Jak zatem po podpisaniu porozumienia można się domagać wstrzymania nalotów i jakichkolwiek ustępstw? To nie są już nawet pokraczne tłumaczenia Białorusi, są one zwyczajnie bezczelne i powinny jeszcze bardziej dać do zrozumienia politykom Unii i USA, że mamy do czynienia z pewną grą, zabawą, którą prowadzą z Zachodem dwaj dyktatorzy: Putin i Łukaszenka, dodatkowo śmiejąc się do rozpuku.
Co Unia Europejska powinna zatem zrobić, aby skutecznie pokazać zarówno Putinowi jak i Łukaszence, że takie zabawy ją nie interesują, że mają zaprzestać takich działań? Czy jest w ogóle możliwość, aby ich skutecznie do tego zniechęcić?
- Owszem, jest taka możliwość – sankcje tak dotkliwe, że udławią gospodarkę białoruską, co oczywiście odbije się także na obywatelach tego kraju. Przypomnijmy sobie także sankcje Zachodu nałożone na reżim wojskowy gen. Jaruzelskiego w Polsce, które uderzały również w społeczeństwo. One powinny być wieloaspektowe. Proszę zauważyć, że Białoruś do tej pory dość skutecznie wykorzystywała swoje położenie na mapie Europy, jako korytarza transportowego pomiędzy Wschodem a Zachodem. Należałoby po prostu zamknąć im tę drogę. Przy okazji takie działanie uderzyłoby w gospodarkę rosyjską. Tu się jednak pojawia problem. Istnieją bowiem grupy nacisku, szczególnie w kilku zachodnich krajach Unii, które by tego nie chciały.
Jak Pan przewiduje, co stanie się z Ramanem Pratasiewiczem? Dobiegają niepokojące informacje o tym, że trafił do szpitala i że jakoby nagle zaczął mieć problemy kardiologiczne. Czy to jakiś sposób ratowania swojego życia?
- Na szczęście zarzuty postawione p. Pratasiewiczowi nie kwalifikują się na razie do wykonania kary śmierci, ale ten zarzut może się prędzej czy później pojawić. Poza tym, nie oszukujmy się, istnieją sposoby eliminacji przeciwników politycznych, które Łukaszenka wielokrotnie stosował, bez formalnego wydawania wyroku kary śmierci. Poza tym, my już widzimy, co służby specjalne Białorusi zrobiły nieszczęsnemu Ramanowi, widzimy za sprawą udostępnionego przez władzę wideo, na którym widać, że był on bity, dręczony i że zwyczajnie został zmuszony do powiedzenia, że jest dobrze traktowany.
Czy Unia ma realny sposób, ma środki do tego, aby doprowadzić do uwolnienia Pratasiewicza?
- Można zastosować technikę identyczną do tej zaprezentowanej przez Łukaszenkę, należałoby jakoś go stamtąd „wyjąć”, ale jest to mało prawdopodobne, natomiast, Rosja wraz z Białorusią doprowadziły do perfekcji, właściwie już nie tylko porywanie, ale też zabijanie swoich przeciwników na terenie Unii Europejskiej czy Wielkiej Brytanii. Ze względu na arsenał środków i zasady demokracji działania Zachodu są ograniczone, natomiast możliwość nałożenia bardzo dotkliwych gospodarczych sankcji łącznie z użyciem broni prawie atomowej, czyli odebrania kodu SWIFT – to mogłoby dotyczyć także Rosji. O tym mówiono kilka razy, jednak nikt nie miał odwagi, by takie działania zastosować.
Niedługo, prawdopodobnie w Genewie, czeka nas spotkanie Biden – Putin. Wygląda na to, że atmosfera przed tym spotkaniem nie jest wybitnie przyjacielska, ale jest dobra. Sprawa Pratasiewicza i tego, że Rosja miała w tym swój udział, co jest pewne, na razie nie pojawiły się w oficjalnych rozmowach między dwoma krajami.
Panie Ambasadorze, sytuacja w Mińsku jest też potwarzą dla Polski. Czy wpłynie ona jakkolwiek na postrzeganie naszego kraju?
- Już wpłynęła, gdyż w więzieniach przebywają Polacy związani ze Związkiem Polaków na Białorusi. Czekają tam na swoje procesy, na wyroki i wielokrotnie Łukaszenka wyrażał swoje zdanie na temat "dywersyjnych" działań Polski wymierzonych w Białoruś. Pojawiła się nawet wiadomość, że polski samolot naruszył przestrzeń powietrzną Białorusi. To co się stało, było dobrze przygotowane, było wymierzone także w Polskę. Proszę zauważyć, że samolot Ryanair, pomimo tego, że nie jest własnością naszego kraju, jest u nas zarejestrowany, dlatego uważam, że to co się wydarzyło, jest wymierzone w dwa kraje, które są głównymi wrogami Łukaszenki i Putina. Mowa o Litwie i Polsce. Pragnę przypomnieć, że Pratasiewicz przez pewien czas przebywał w naszym kraju, później zaś wyjechał do Wilna, gdyż stało się ono nieoficjalną stolicą diaspory białoruskiej opozycji.
Niewątpliwie takie działania mają jeden cel: prowokowanie Polski i Litwy. Przy okazji Putin testuje możliwe reakcje, aktywność NATO. Wcześniej realizowano to poprzez rozmieszczania wojsk na granicy z Ukrainą i na Krymie. Teraz dzieje się to w stosunku do Polski i Litwy. Niestety, słabą stroną NATO jest wschodnia flanka oraz tzw. „Suwałki Gap” i w przyszłości możemy spodziewać się coraz częstszych, podobnych działań. One już zresztą mają miejsce. Działania marynarki i lotnictwa Rosji na Morzu Bałtyckim są świetnym na to dowodem. Rosję mobilizuje także fakt, że USA ociągają się z decyzją ws. stałego rozmieszczenia swoich wojsk na terenie flanki wschodniej.
Władimir Putin testuje NATO w jakimś konkretnym celu? Czy można mówić tu o przygotowaniu się Rosji do inwazji w celu odbudowania „Wielkiej Matki Rosji”?
- „Wielka Matka Rosja” nie za bardzo ma czas, aby się odrodzić, gdyż wielki ojciec Putin jest już człowiekiem starym, a co najważniejsze, nie jest wieczny. Wydaje mi się, że Władimir Putin uświadomił sobie, że zaczyna mu brakować czasu, że jego pozycja polityczna niebezpiecznie się chwieje, co jest spowodowane sytuacją gospodarczą, demograficzną, nieskuteczną walką z pandemią, a także działaniami Nawalnego i opozycji. Chęć bycia męską wersją Katarzyny Wielkiej powoduje, że Putin dąży do tego, aby być bardziej konfrontacyjnym, aby upokorzyć Zachód. Udaje mu się to. Zresztą sam Zachód na to sobie pozwala.
Proszę zwrócić uwagę na kwestie związaną z Nord-Stream 2, który powinien być już dawno uznany przez same Niemcy jako śpiew przeszłości. Skoro jednak się to nie dzieje, Putin widzi w tym ogromne szanse i je zwyczajnie wykorzystuje. Natomiast wracając do „Wielkiej Matki Rosji”, która śni się Putinowi. Bez Ukrainy, bez Kijowa realizacja tej wizji jest po prostu niemożliwa.
Deon.pl/tkb
Skomentuj artykuł