Silne przywódctwo w UE. Tusk tak, opozycja nie
Podsumowując polską prezydencję premier Donald Tusk wzywał w środę w Parlamencie Europejskim w Strasburgu do silnego przywództwa w stojącej na rozdrożu Unii. Prezydencję chwalili szefowie PE, KE i frakcji politycznych; krytykowali zaś europosłowie PiS i Solidarnej Polski.
W przemówieniu do eurodeputowanych premier podkreślił, że mimo satysfakcji z wykonanej pracy nie może powiedzieć, że Europa pod koniec 2011 r. jest bardziej zjednoczona niż pół roku temu, rok temu, czy przed pięcioma laty.
- Dzisiaj musimy to powiedzieć sobie bardzo otwarcie - stoimy na rozdrożu, przed nami jest bardzo poważny wybór, czy w czasie tego kryzysu (...) pójdziemy drogą wspólnotową (...), czy też pójdziemy drogą egoizmów narodowych i państwowych - oświadczył Tusk. Ku zadowoleniu eurodeputowanych powiedział, że miejscem debaty nad nowym kształtem UE powinien być Parlament Europejski.
Podkreślił, że Europa, nie tylko na czas obecnego kryzysu, ale także na przyszłość, potrzebuje silnego przywództwa politycznego. Przekonywał, że to nie integracja Europy jest źródłem kryzysu finansowego, a co za tym idzie, kryzysu politycznego, ale odwrotnie.
- Jeśli dzisiaj nie możemy powiedzieć, że poradziliśmy sobie z kryzysem, to dlatego, że nie zawsze Europa zachowuje się jak wspólnota w obliczu kryzysu - ocenił premier. Dodał, że "kryzys jest także w naszych sercach, nie tylko w naszych bankach". Bronił dorobku integracji, jakim są kryteria dyscypliny finansowej z Traktatu z Maastricht czy swoboda podróżowania dzięki strefie Schengen. Wzywał do obrony tych "fundamentów europejskich" zamiast dyskusji nad ich rewizją.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso nie szczędził komplementów, podkreślając, że prezydencja spełniła oczekiwania, podtrzymała ducha partnerstwa w instytucjach i krajach UE.
- Polska prezydencja pracowała z wielkim profesjonalizmem i entuzjazmem. 30 lat po wprowadzeniu stanu wojennego Polska wykazała swoje przywiązanie do Europy, demokracji oraz naszych wspólnych wartości - mówił Barroso podczas debaty po przemówieniu Tuska.
Z kolei przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek uznał, że ostatnie pół roku pokazało Europie, że "Polska nie jest krajem, który ma nieustanne kłopoty z sąsiadami lub krajem źle zorganizowanym". Na konferencji prasowej wskazał na przeważające dobre opinie o polskiej prezydencji wśród eurodeputowanych.
W debacie zgodnie chwalili ją liderzy największych frakcji: chadecji - Joseph Daul oraz socjaldemokratów - Martin Schulz. Daul zgodził się z oceną sytuacji i celów UE przedstawionych przez Tuska. - Przekazał pan wizję Europy dumnej ze swoich wartości, ze swojego sukcesu, Europy mającej zaufanie do zdolności wpływu na cały świat. Paradoksalnie kryzys, przez który przechodzimy, może być wspaniałą szansą, żeby Europejczycy znów stali się entuzjastyczni - mówił.
Schulz ocenił z kolei, że polska prezydencja "bez żadnych wątpliwości" była najlepszą w ciągu ostatnich lat. Dodał, że rząd i polscy urzędnicy wykazali się ogromnym profesjonalizmem. Olle Schmidt z frakcji liberałów i demokratów cieszył się, że Tusk prowadził politykę prawdziwie europejską. - Sprostaliście wielkim wyzwaniom - podkreślił. Bas Eickhout z frakcji Zielonych podziękował za wysiłki podjęte w walce z kryzysem finansowym. Jak ocenił, polska prezydencja nie spisała się natomiast, jeśli chodzi o kryzys klimatyczny.
Pozytywnie wypowiadali się europosłowie PO. Zwracając uwagę na kryzys i trudny kontekst polityczny, szef klubu PO-PSL Jacek Saryusz-Wolski gratulował Tuskowi, że pewnie dzierżył "ster statku europejskiego i nie pozwolił przeciąć go na pół".
Z kolei w ocenie Tomasza Poręby (PiS) polska prezydencja była "słaba, wycofana i mało ambitna". Jego zdaniem, Polska była bierna jako prezydencja w kontekście ostatnich kryzysów. Uznał, że w arabskiej wiośnie wiodącą rolę odegrała Francja, a ws. kryzysu finansowego - Niemcy. - Partnerstwo Wschodnie, którego (...) szczyt miał miejsce w Polsce - kompletna klapa, nie było żadnej konkluzji - powiedział.
Słów krytyki nie szczędził także Jacek Kurski z Solidarnej Polski, który podobnie jak Poręba krytykował utrzymanie nierównych dopłat bezpośrednich dla rolnictwa w UE. Zdaniem Kurskiego, premier mógł zaproponować także zawieszenie lub uchylenie pakietu klimatycznego ze względu na kryzys w Europie. Jak mówił, pakiet ten sprawi, że ceny prądu w Polsce wzrosną o 100 proc. w ciągu 8-10 lat.
Na słowa Kurskiego i Poręby zareagowała europosłanka PO Lena Kolarska-Bobińska, której zdaniem posłowie opozycji nie rozumieją istoty prezydencji. - To nie jest miejsce, gdzie się załatwia narodowe sprawy i interesy - mówiła.
Pozytywnie do osiągnięć polskiego rządu odniósł się europoseł SLD Bogusław Liberadzki. Ocenił, że po prezydencji węgierskiej i konserwatywnym premierze Viktorze Orbanie, Tusk "wniósł świeżą atmosferę wiary w projekt europejski".
Na zakończenie debaty sam premier wyraził satysfakcję, że krytyczne głosy były w wyraźnej mniejszości. - Polska prezydencja wykonała zadania, co do których się zobowiązaliśmy, naprawdę skutecznie i dobrze - przekonywał.
Skomentuj artykuł