Soczi - problemy z gasnącym ogniem olimpijskim

(fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV)
PAP / mh

Minister sportu Rosji Witalij Mutko poinformował w środę, że specjaliści zajmą się problemem gasnącego ognia olimpijskiego. Wcześniej prokremlowski Ogólnorosyjski Front Narodowy (ONF) zażądał, aby sprawę tę wyjaśnił Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej.

Według rosyjskich mediów, podczas trwającego od niedzieli moskiewskiego etapu sztafety z olimpijskim ogniem zachwalane jako niezawodne pochodnie zgasły co najmniej cztery razy.
Pierwszy taki przypadek miał miejsce już na drugiej zmianie sztafety, zainaugurowanej w niedzielę na Placu Czerwonym przez prezydenta FR Władimira Putina. Niesiona przez legendarnego pływaka Szawarsza Karapetiana pochodnia zgasła w Bramie Spaskiej prowadzącej na Kreml. Sportowcowi w sukurs przyszedł jeden z kremlowskich ochroniarzy, który niewiele się zastanawiając zapalił ogień przy użyciu benzynowej zapalniczki Zippo.
"Mamy ludzi, którzy za to odpowiadają. Najważniejsze jest to, że w kapsule mamy prawdziwy olimpijski ogień. Specjaliści wyjaśnią, na czym polega problem" - oznajmił Mutko.
Jeden z aktywistów ONF, deputowany do Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu Rosji, Michaił Starszynow zapowiedział, że złoży skargę do Komitetu Śledczego FR na producenta pochodni - Krasnojarską Fabrykę Budowy Maszyn. Parlamentarzysta podał w wątpliwość potrzebę wykonania aż 16 tys. pochodni, co - jak podał - kosztowało 207 mln rubli, czyli 6,4 mln dolarów.
"Każdemu normalnemu człowiekowi nasuwa się kilka pytań. Po co wyprodukowano aż 16 tys. pochodni? Ile kosztowała jedna? Czy cena ta jest uzasadniona? I wreszcie - dlaczego działają wadliwie?" - zastanawiał się przedstawiciel Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego.
ONF skupia lojalne wobec Kremla stowarzyszenia kombatanckie, młodzieżowe, kobiece, związkowe i biznesowe - łącznie ponad 1900 organizacji z całej Rosji. Na jego czele stoi sam Putin.
Krasnojarska Fabryka Budowy Maszyn funkcjonuje od 1923 roku. W ostatnich latach jest głównym w Rosji producentem rakiet balistycznych dla okrętów podwodnych. Wytwarza też bloki napędowe do rakiet nośnych Zenit i Proton.
W czasie prezentacji pochodni w Moskwie w styczniu 2013 roku szef Komitetu Organizacyjnego Soczi-2014 Dmitrij Czernyszenko zapewnił, że jest ona niezawodna, że "będzie się palić w czasie silnego mrozu, przy porywistym wietrze, a nawet pod wodą".
"Przeprowadziliśmy badania. Uczyniono wszystko, aby ogień nigdy nie zgasł" - oznajmił wówczas Czernyszenko.
Pochodnia ma kształt skrzydła ptaka Feniks (niektórym przypomina logo koncernu paliwowego Gazprom). Waży prawie dwa kilogramy. Ma 95 cm wysokości. Konstruktorzy utrzymywali dotychczas, że nie zgaśnie na 40-stopniowym mrozie i wietrze o sile do 25 metrów na sekundę.
Zapalony 29 września w starożytnej Olimpii ogień olimpijski w dwóch kapsułach dotarł do Rosji w niedzielę, na 124 dni przed rozpoczęciem 22. Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Oficjalna ceremonia powitania ognia odbyła się na Placu Czerwonym w Moskwie.
Kulminacyjnym punktem uroczystości było zapalenie ustawionego tam olimpijskiego znicza. Dokonał tego prezydent Putin. On też zainaugurował sztafetę z ogniem olimpijskim. Jako pierwsi ogień ponieśli srebrni medaliści młodzieżowych Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2012 roku w Innsbrucku w łyżwiarstwie figurowym Lina Fiodorowa i Maksim Miroszkin.
To od nich sztafetę przejął pechowiec Karapetian. W środę, w ostatnim dniu sztafety z olimpijskim ogniem w Moskwie, pozwolono mu pobiec po raz drugi.
Ze stolicy Rosji sztafeta skieruje się do Tweru, a później do ponad 3 tys. innych miast we wszystkich 83 regionach FR. Ogień pojawi się m.in. na Biegunie Północnym, na najwyższym szczycie Rosji - Elbrusie, na dnie najgłębszego na Ziemi jeziora Bajkał, a nawet - symbolicznie - na międzynarodowej stacji kosmicznej (ISS).
Ceremonia otwarcia olimpiady w Soczi odbędzie się 7 lutego 2014 roku.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Soczi - problemy z gasnącym ogniem olimpijskim
Komentarze (1)
B
brown
9 października 2013, 19:59
Zabobon i to wszystko - wielka mi rzecz, że zgasł, no i co z tego.