Szturm armii. Czerwone koszule kończą protest

Szturm armii. Czerwone koszule kończą protest
W starciach zginął włoski fotoreporter, a co najmniej dwóch innych zagranicznych dziennikarzy zostało rannych. (fot. PAP/EPA/RUNGROJ YONGRIT)
PAP / psd

Tajskie wojsko, by rozproszyć antyrządowych demonstrantów przeprowadziło w środę szturm na ich obóz w centrum Bangkoku. Co najmniej pięć osób zginęło, a 50 zostało rannych. W wyniku tej operacji przywódcy "czerwonych koszul" postanowili zakończyć protest i poddać się.

W starciach zginął włoski fotoreporter, a co najmniej dwóch innych zagranicznych dziennikarzy zostało rannych.

Do szturmu na obóz w handlowo-turystycznej dzielnicy Bangkoku, w którym zabarykadowały się tysiące zwolenników byłego premiera Thaksina Shinawatry od ponad miesiąca domagających się ustąpienia rządu i rozpisania wcześniejszych wyborów, doszło wcześnie rano. Część demonstrantów wciąż jeszcze spała lub dopiero jadła śniadanie.

DEON.PL POLECA

Żołnierze, korzystając z pojazdów opancerzonych, przedarli się przez barykady z opon i bambusa podpalone wcześniej przez "czerwone koszule" i przejęli kontrolę nad Lumpini Park - okolicą znajdującą się w pobliżu centrum obozowiska.

Doszło do starć z demonstrantami, co wystraszyło wielu turystów. Podczas szturmu użyto gazu łzawiącego i broni automatycznej. Wojsko wstrzymało szturm przed miejscem, gdzie demonstranci zorganizowali wiec, w którym uczestniczyło około 3 tys. ludzi. Obecnie są oni otoczeni. Część z nich na znak protestu odpala fajerwerki w kierunku krążących nad ich głowami helikopterów.

Po szturmie przywódcy "czerwonych koszul" postanowili zakończyć protest i oddać się w ręce policji.

- Przepraszam wasz wszystkich, ale nie chcemy kolejnych strat. Też jestem załamany. Poddamy się - oświadczył jeden z nich oficjalnie odwołując protesty.

Kilka minut później telewizja pokazała czterech przywódców antyrządowych demonstracji w areszcie.

Rzecznik armii w oświadczeniu telewizyjnym poinformował, że obóz demonstrantów jest pod kontrolą żołnierzy i armia wstrzymała operację.

W chwili, gdy liderzy "czerwonych koszul" poddawali się, w obozie eksplodowały trzy granaty, ciężko raniąc dwóch żołnierzy i zagranicznego dziennikarza.

Po informacji o szturmie na obóz demonstrantów w Bangkoku zamieszki wybuchły również w miastach Udon Thani i Khon Keon na północnym wschodzie Tajlandii. Demonstranci zaatakowali tam budynki władz miejskich i podpalili je.

Minister obrony Tajlandii poinformował, że w Bangkoku obowiązywać będzie godzina policyjna, ponieważ pomimo oddania się przywódców demonstracji w ręce policji w stolicy wciąż jest niespokojnie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Szturm armii. Czerwone koszule kończą protest
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.