Tusk: priorytetem zatrzymanie napływu migrantów, a nie ich relokacja
Szef Rady Europejskiej Donald Tusk mówił w środę podczas debaty w PE w Strasburgu, że w kwestii migracji priorytetem dla UE jest obecnie zatrzymanie napływu nielegalnych migrantów, a nie ich relokacja. W centrum dyskusji w UE są "nieobowiązkowe kwoty" ich rozdziału - dodał.
Tusk uczestniczył w debacie dotyczącej efektów szczytu unijnego, który zakończył się w piątek w Brukseli. Część europarlamentarzystów wskazywała podczas niej na brak postępów w pracach nad rozwiązaniem problemu migracji.
- Prawie wszyscy z państwa wyrazili niezadowolenie brakiem decyzji w sprawie polityki migracyjnej ze strony Rady Europejskiej. Rozumiem to niezadowolenie, bo wiem, że wolą większości w tej izbie było ustanowienie systemu kwot obowiązkowych (relokacji uchodźców - PAP). Mimo tego, co uważacie, Rada Europejska buduje wspólne europejskie rozwiązania dla polityki migracyjnej, ale w centrum tego jest wzmocnienie współpracy z krajami trzecimi, walka z przemytnikami ludzi, ochrona granic zewnętrznych i nieobowiązkowe kwoty (relokacji uchodźców - PAP). Realny postęp w Radzie to fakt, że dziś prawie każdy rozumie, że naszym priorytetem powinno być zatrzymanie napływu nielegalnych migrantów, a nie ich redystrybucja - zaznaczył.
Zakończony w ubiegłym tygodniu szczyt unijny nie przyniósł postępu w sprawie migracji. Dyskusja liderów w Brukseli pokazała kolejny raz, że "28" jest daleka od znalezienia rozwiązania w kwestii podziału uchodźców. Prace mają być kontynuowane, ale nie wyznaczono daty ich zakończenia.
Jak poinformowały dziennikarzy źródła unijne, kanclerz sprawującej przewodnictwo w UE Austrii Sebastian Kurz przekazał reszcie liderów, że nie ma wystarczającego poparcia dla koncepcji "obowiązkowej solidarności". W praktyce oznacza to, że upadł najnowszy pomysł, który miał dać nadzieję na znalezienie rozwiązania w sprawie reformy prawa azylowego UE.
Austriacy przez całe lato rozmawiali ze stolicami na ten temat. W ich propozycji nie chodziło o zmuszanie państw członkowskich do obowiązkowego przyjmowania uchodźców, tak jak przewidywały to wcześniejsze projekty. Tym razem stolice miały mieć możliwość "wykupienia" się z rozdzielnika poprzez realizowanie innych działań, które miałyby ulżyć najbardziej obciążonym migracją krajom.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel miała mówić na czwartkowym szczycie, że nie jest gotowa, by porzucić dotychczasowe podejście, czyli system obowiązkowego rozdzielnika. W podobnym duchu miało się wypowiedzieć też kilku innych przywódców.
Polska jest innego zdania, od dawna przeciwstawiając się jakimkolwiek pomysłom narzucenia obowiązku przyjmowania uchodźców. Wprawdzie we wnioskach po szczycie UE w czerwcu zapisano, że "należy wypracować konsensus w sprawie rozporządzenia dublińskiego", ale nie oznacza to, że porzucone zostały pomysły przymusowego rozdzielnika.
W czwartek szefowie państw i rządów zwrócili uwagę, że liczba nielegalnych przekroczeń granicy unijnej spadła o 95 proc. od najgorszego momentu w październiku 2015 r. (szczytu kryzysu migracyjnego).
Skomentuj artykuł