Tusk w Berlinie o wyzwaniach dla Niemców
Szanowanie prawdy historycznej, wrażliwości nie tylko niemieckiej, ale także sąsiadów to nadal nadzwyczajne wyzwanie dla Niemców - powiedział w poniedziałek w Berlinie premier Donald Tusk. Szef polskiego rządu wziął udział w prezentacji biografii kanclerz Niemiec Angeli Merkel oraz w dyskusji o przyszłości Europy.
Premier przekonywał, że nikt nie zagwarantował Europie na wieki wieków ani wolności, ani pokoju, więc niezwykle serio należy traktować każdy sygnał o powrocie niebezpiecznych ideologii w dowolnym miejscu w Europie. - Tak jak musimy niezwykle serio traktować każdą próbę zafałszowania historii. Jestem przekonany, że to jest być może największe wyzwanie dla dzisiejszej Europy - mówił Tusk.
Jak dodał, skoro w dorosłe życie weszły pokolenia Europejczyków, które nie mają żadnego doświadczenia z czasów zniewolenia, to - paradoksalnie - "tym łatwiej można wyhodować okropności nacjonalizmu".
- Brak pamięci byłby dla nas najgroźniejszy i to jest też szczególne zadanie dla Niemców. Uważam, że szanowanie prawdy historycznej i pewnej wrażliwości nie tylko niemieckiej, ale także sąsiadów jest ciągle nadzwyczajnym wyzwaniem dla Niemców także dzisiaj - podkreślił Tusk.
Merkel zwróciła uwagę na "niewiarygodnie szybkie" odżywanie w czasach kryzysu resentymentów i stereotypów z przeszłości. Przypomniała, że pierwszy raz doszło do tego na Bałkanach w latach 90. ubiegłego stulecia. "A teraz historia powtarza się - słyszę, że Francuzi są tacy, a Włosi tacy, a Niemcy też tacy i Polacy też" - mówiła Merkel, dodając: "Trzeba z tym walczyć". - Nie wolno dopuścić do obarczania zbiorową winą całych narodów, bo wtedy znów powstanie krytyczna sytuacja - ostrzegała Merkel.
Premier Tusk przekonywał, że "istotą współżycia narodów nie jest czysta buchalteria". - Zbyt często niektórzy politycy, filozofowie, historycy chcą zbudować fałszywe przekonanie, że istotą UE jest zapewnienie dobrobytu ludziom i stabilności instytucjom finansowym. Gdyby UE powstała i trwała tylko po to, aby być gwarantem stabilności ekonomicznej, to każdy kryzys ekonomiczny podawałby w wątpliwość sens istnienia Unii Europejskiej - mówił Tusk.
Zaznaczył, że dla odpowiedzialnego polityka wartością nadrzędną powinna być wolność.
- Nie ma przypadku w tym, że aby znaleźć naprawdę wspólny język pomiędzy Niemcami a Polakami, trzeba było doczekać wolności. I nie ma - moim zdaniem - przypadku w tym, że pani kanclerz i ja mamy wielką satysfakcję, że za naszego urzędowania relacje polsko-niemieckie są lepsze niż kiedykolwiek, może właśnie dlatego, że oboje poprzez swoje biografie tak bardzo doceniamy fakt odzyskania wolności przez Polskę i wschodnie Niemcy - powiedział polski premier.
- Kiedy słyszę narzekania - w Polsce jest ich stosunkowo mało - na UE czy strefę euro, wspólną walutę, że się nie sprawdzają, ponieważ jesteśmy ofiarami kryzysu gospodarczego, to widzę, że nie wszyscy rozumieją, iż zadania, jakie postawili sobie Europejczycy, zakładając UE, są bez porównania ważniejsze niż sytuacja finansowa poszczególnych krajów. Życie nasze i naszych przodków pokazuje bardzo wyraźnie, że wielkie projekty polityczne, takie jak UE, służą ważniejszym wartościom, wśród których wolność jest na pierwszym miejscu - oświadczył Tusk.
Wysoko oceniając rolę Berlina w walce w kryzysem w UE, Tusk apelował do Niemców, by nie rezygnowali z samoograniczenia, jakie narzucili sobie po 1945 roku. Premier zacytował słowa pisarza Thomasa Manna, który w 1953 roku ostrzegał, by "Europa nie stała się niemiecka, lecz by Niemcy stały się europejskie". Niemcy stały się europejskie, ale widać wyraźnie, że ten "gorset samoograniczenia" zaczyna być traktowany jako coraz większa przeszkoda w normalnym funkcjonowaniu Niemiec - mówił Tusk.
Za kluczowe zagadnienie premier uznał pytanie, czy ograniczenie suwerenności w UE jest symetryczne, czy też asymetryczne - adekwatne do potencjału poszczególnych państw. - Pojawia się pytanie, czy ktoś nie będzie dominował w tej wspólnocie - zaznaczył Tusk. Jak podkreślił, gdyby kanclerzem Niemiec w minionych kilkunastu miesiącach była osoba "z innym temperamentem i innym podejściem do polityki" niż Merkel, to "mogłoby dojść do czarnego scenariusza". "Niemieckie przywództwo" powinno - zdaniem Tuska - prezentować cechy, jakie dziś prezentuje kanclerz Merkel: umiejętność rozumienia innych, zanurzenie w historii i delikatność w postępowaniu z innymi.
Podczas dyskusji z Merkel Tusk pytał o to, jak ma wyglądać nowy model europejskiej suwerenności, by w UE nie dominowały państwa największe, takie jak Niemcy.
- Hegemonia jest mi całkiem obca - zapewniała Merkel. Tłumaczyła, że celem Niemiec jako największej gospodarki europejskiej jest wzmocnienie wspólnoty, by "także za 20, 30 i 50 lat była w czołówce". Dodała, że była świadkiem upadku NRD i chce zrobić wszystko, by podobny los nie spotkał UE.
Zdaniem Tuska nie istnieje jedna recepta na kryzys w Europie. Premier wskazał na fundamentalny spór między Berlinem a Paryżem oraz na dyskusje w samych Niemczech pomiędzy zwolennikami pobudzania wzrostu i oszczędzania. Uznał za "niebezpieczną pułapkę" myślenie, że Niemcy dysponują receptą na kryzys dla wszystkich.
Pytany o bardzo pozytywne reakcje w Polsce na wiadomość, że Merkel ma polskie korzenie, Tusk wyjaśnił, że szefowa niemieckiego rządu cieszy się w Polsce dużą popularnością i sympatią, a świadomość, że jest w jednej czwartej Polką, jeszcze zwiększyła sympatię i zainteresowanie.
Wątki biograficzne mają - zdaniem Tuska - większe znaczenie niż tylko dziennikarska ciekawostka. - Dobre zrozumienie naszych racji i przyjaźń wynikają też z doświadczenia rodzinnego i biograficznego - mówił premier, wskazując na "ciekawe zbiegi okoliczności" w ich życiu. Jak się okazało, Merkel była na premierze filmu Andrzeja Wajdy "Człowiek z żelaza" w 1981 roku w Gdańsku. - Prawdopodobnie, nie wiedząc o tym, byliśmy na tej samej sali - powiedział.
Merkel przyznała, że nie zajmowała się szczegółowo przeszłością swojej rodziny. Nie wiedziała, że jej ojciec został ochrzczony w Kościele katolickim i dopiero później przeszedł na protestantyzm.
Na zakończenie dyskusji Tusk powiedział, że dziadkowie odgrywają czasami istotną rolę w wyborach. "Mój dziadek w moich wyborach lata temu nie pomógł mi. Mam nadzieję, twój nie przeszkodzi tobie w wyborach w roku 2013" - powiedział premier, zwracając się do Merkel.
Dyskusję o przyszłości Europy zorganizowało wydawnictwo Hoffmann und Campe, które wydało w połowie marca książkę "Angela Merkel - kanclerz i jej świat". Autor publikacji, dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung" Stefan Kornelius odkrył, że pochodzący z Poznania dziadek Angeli Merkel nazywał się Ludwig Kazmierczak i dopiero w 1930 roku zmienił nazwisko na niemieckie Kasner.
Skomentuj artykuł