Ukraina: władze nie planują stanu wyjątkowego
Władze Ukrainy nie planują wprowadzenia stanu wyjątkowego w związku z zamieszkami trwającymi w ostatnich dniach w Kijowie - oświadczył we wtorek sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Klujew.
"Żadnego stanu wyjątkowego nie będzie" - powiedział, odnosząc się do plotek na ten temat oraz apeli niektórych rad obwodowych ze wschodniej części kraju, które wzywają prezydenta Wiktora Janukowycza do zaprowadzenia porządku w państwie.
O wprowadzenie stanu wyjątkowego w Kijowie zaapelowała we wtorek rada obwodowa w Ługańsku, która domaga się także zakazania działalności nacjonalistycznej partii Swoboda, będącej jedną z trzech sił politycznych zaangażowanych w antyrządowe protesty.
O przewrocie państwowym, który dokonuje się w Kijowie, mówił tego samego dnia wicepremier znajdującej się w składzie Ukrainy Autonomicznej Republiki Krymu Pawło Burłakow. "Nazywajmy rzeczy po imieniu. To, co się tam dzieje, jest zbrodnią przeciwko Ukraińcom i przeciwko państwu i należy to określać mianem próby przewrotu" - oświadczył.
W podobnym tonie wypowiadał się w poniedziałek prokurator generalny Ukrainy Wiktor Pszonka i sam prezydent Janukowycz.
"Należy niezwłocznie powstrzymać masowe rozruchy, którym towarzyszy przemoc, podpalenia i niszczenie mienia, a które grożą bezpieczeństwu narodowemu Ukrainy. (…) Podstawą państwa demokratycznego jest prawo i konstytucja i nie można rozmawiać z nim językiem ultimatów, kamieni i koktajli Mołotowa (…)" - oświadczył Pszonka w komunikacie opublikowanym przez prokuraturę generalną.
" (…) Dziś, gdy pokojowe protesty przeradzają się w masowe burdy z niszczeniem mienia, podpaleniami i stosowaniem przemocy, jestem przekonany, że zjawiska te zagrażają nie tylko mieszkańcom Kijowa, ale i całej Ukrainy" - stwierdził prezydent w poniedziałkowym posłaniu do narodu.
Zamieszki w Kijowie rozpoczęły się w niedzielę po południu, podczas wiecu opozycji na Majdanie Niepodległości w Kijowie. Grupki młodych ludzi w maskach i kaskach budowlanych na głowach ruszyły wówczas w kierunku zablokowanej przez milicję dzielnicy rządowej.
Grupy te zaczęły atakować znajdujących się tam milicjantów butelkami z benzyną, kamieniami i pałkami. Milicja odpowiadała strzałami z broni na gumowe kule i granatami hukowymi oraz polewała atakujących wodą przy temperaturze wynoszącej minus 10 stopni C.
Potyczki w tym miejscu trwają do dziś. W ich wyniku obrażenia odniosło ponad 200 osób.
Skomentuj artykuł