USA: rocznica ataku 11 września w nastroju refleksji
W nastroju refleksji nad wciąż aktualnym zagrożeniem ze strony islamistycznego terroryzmu odbyły się w USA w niedzielę uroczystości upamiętnienia 15. rocznicy ataku Al-Kaidy na Nowy Jork i Waszyngton.
Ceremonia w Nowym Jorku rozpoczęła się, jak co roku, od minuty ciszy o godz. 8.46 rano (czasu amerykańskiego) - w tym samym czasie, kiedy 11 września 2001 r. pierwszy samolot porwany przez terrorystów uderzył w północną wieżę World Trade Center na Manhattanie. Rozpoczęto także tradycyjne odczytywanie listy nazwisk prawie 3000 ofiar ataku.
Chwilą ciszy uczczono potem moment staranowania drugiej wieży, a następnie zawalenia się ich w ciągu półtorej godziny.
W czasie uroczystości w Waszyngtonie, gdzie trzeci samolot uderzył w Pentagon, przemawiał prezydent Barack Obama. W swoim wystąpieniu przypomniał bohaterstwo ludzi, którzy z narażeniem życia ratowali rannych po ataku. Powiedział, że Stanom Zjednoczonym udało się zlikwidować przywódcę Al-Kaidy Osamę bin Ladena i zapobiec kolejnym atakom tego ugrupowania na USA przez wzmocnienie systemu bezpieczeństwa kraju.
"Zadaliśmy druzgocący cios Al-Kaidzie. Wymierzyliśmy sprawiedliwość Osamie bin Ladenowi. Umocniliśmy bezpieczeństwo kraju i zapobiegliśmy dalszym atakom" - powiedział Obama.
Podkreślił jednocześnie, że trzeba, by Ameryka zwyciężała nie tylko militarnie, lecz także w konfrontacji idei, i mimo zagrożenia pozostawała wierna swoim wartościom otwartości i tolerancji na innych.
"Ważne jest, by potwierdzić charakter naszego kraju, jako tego, który zawsze przyciągał ludzi ze wszystkich zakątków świata, ludzi wszystkich kultur, ras i religii. To jest Ameryka, której musimy pozostać wierni. Nasza różnorodność nie jest słabością; to jest i zawsze będzie źródło naszej siły" - powiedział prezydent.
"Jako Amerykanie nigdy nie poddamy się lękowi" - oświadczył.
W podobnym duchu wypowiadała się tego dnia w wywiadzie dla telewizji CNN kandydatka Demokratów do Białego Domu Hillary Clinton. Podkreślała, że terroryści, którzy 15 lat temu zaatakowali USA, nie reprezentowali głównego nurtu islamu, i skrytykowała swego republikańskiego przeciwnika w wyborach Donalda Trumpa za wypowiedzi potępiające całą tę religię.
Uroczystość rocznicowa odbyła się także w Shanksville w stanie Pensylwania, gdzie 11 września 2001 r. rozbił się czwarty samolot porwany przez terrorystów. Samolot ten leciał w kierunku Waszyngtonu i miał uderzyć albo w Biały Dom, albo w budynek Kapitolu (siedzibę Kongresu). Jego pasażerowie, wiedząc już o wcześniejszych porwaniach i ataku na WTC, podjęli walkę z terrorystami, usiłując przejąć od nich kontrolę nad sterami samolotu. Dzięki ich bohaterstwu maszyna nie doleciała do stolicy, tylko spadła o kilkaset mil od niej.
W wywiadzie dla telewizji NBC minister bezpieczeństwa kraju Jeh Johnson powiedział, że USA są teraz "lepiej zabezpieczone przed nowym atakiem na skalę 11 września", ale wciąż grożą im zamachy przygotowywane przez "terrorystów-samotne wilki, rodzimych ekstremistów uciekających się do przemocy".
"Wymaga to reakcji wszystkich władz i czujności społeczeństwa" - oświadczył.
Taką samą ocenę przedstawił były dyrektor CIA i były minister obrony Leon Panetta. W rozmowie z telewizją CNN powiedział, że w ciągu minionych 15 lat kolejnym rządom USA udało się "rozwinąć zdolności zapobiegania atakom terrorystycznym", głównie poprawiając skuteczność działania wywiadu, co pozwoliło uniknąć powtórzenia tragedii 11 września.
Bezpośrednio po tym ataku przedstawiciele administracji ówczesnego prezydenta George'a W. Busha zgodnie oświadczali, że podobny atak na pewno nastąpi i "jest tylko kwestią czasu".
Tymczasem od 2001 r. doszło tylko do kilku ataków, przeprowadzonych przez samotnych terrorystów nie związanych z Al-Kaidą, a tylko działających z inspiracji ideologią radykalnego islamu.
Dwóch ostatnich zamachów - w San Bernardino w Kalifornii i w Orlando na Florydzie - dokonali terroryści identyfikujący się z Państwem Islamskim - następcą Al-Kaidy na Bliskim Wschodzie.
W uroczystościach w Nowym Jorku wzięli udział m.in. kandydaci na prezydenta w wyborach: Hillary Clinton i Donald Trump. Zgodnie z zapowiedzią sztabów ich kampanii, nie wygłosili tam jednak przemówień. Sztaby ogłosiły, że przez szacunek dla rocznicy tragedii zawieszają kampanię wyborczą.
Hillary Clinton wcześniej opuściła ceremonię, ponieważ źle się poczuła z powodu upału i znacznej wilgotności powietrza - poinformował sztab jej kampanii. Clinton cierpi na niedoczynność tarczycy - chorobę, na którą choruje 10 milionów Amerykanów - której objawem jest m.in. podwyższona wrażliwość na wysokie temperatury.
Na ceremonii rocznicowej przemawiał burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio. Obecni byli także byli burmistrzowie: Michael Bloomberg i Rudy Giuliani.
Skomentuj artykuł