Wybory, kobiety i polityka

(fot. European Parliament / flickr.com)
Joanna Petry-Mroczkowska

Programy wyborcze 2011, które poruszają sprawę kobiet, zgodnie postulują "równą płacę za równą pracę", mając na myśli oczywiście "pokrzywdzone" kobiety. Są deklaracje promowania rozwoju sieci żłobków i przedszkoli, postulat "zwiększania aktywności zawodowej", sprawy edukacji. Tylko odpowiedzi, skąd brać na to pieniądze brak.

SLD będzie "konsekwentnie dążyć do zniesienia ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży". Podobnie Partia Kobiet i Ruch Poparcia Palikota. Wspomina się, wedle różnych doniesień, niestety zasadnie, o istnieniu podziemia aborcyjnego. Palikot zastrzega, że nowa ustawa aborcyjna "nie ma na celu namawiania do aborcji, ale powinna (...) dawać prawo do tej decyzji samej kobiecie".

SLD, Partia Kobiet, Palikot przewidują refundację środków antykoncepcyjnych i procedury in vitro (w programie SLD - nie tylko dla małżeństw.) Palikot dodaje, że antykoncepcja jest najmądrzejszym sposobem "ograniczania aborcji bez zacietrzewienia religijnego". Pisze dalej, że "lansowana przez Kościół metoda ‘kalendarzyka’ jest tak samo nienaturalna jak prezerwatywa czy pigułki i jej propagowanie wynika wyłącznie z " zacietrzewienia Kościoła, a nie ze względów etycznych" (o metodzie Billingsa Janusz Palikot nie wspomina.)

A fakt, że rodzi się u nas coraz mniej dzieci, to istotnie poważny problem. Ale tu już nie pomoże ani ustawowy zakaz aborcji, ani tym bardziej całkowita jej prawna dostępność. I jeszcze jedno - pomoc kobiecie i rodzinie rozciąga się na całe życie społeczne.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wybory, kobiety i polityka
Komentarze (5)
P
podwawelski
6 października 2011, 18:38
z racjonalnymi argumentami startować do wojującej feministki, to nieracjonalne :P
Jacek
6 października 2011, 18:29
Na "stek bzdur i uogólnień" odpowiedziałeś tym samym. W dodatku okraszonym osobistą insynuacją. A szkoda. W przeciwieństwie do Przedmówczyni, która być może zmieniła zresztą nicka, używałem słowa "często", co pozwala mi zanegować Twoje stwierdzenie dotyczące uogólnień (często nie oznacza zawsze :) ). Co do "steku bzdur", każdy łatwo sam może wyrobić sobie zdanie: z ogólnodostępnych badań (polecam googla) wynika, ze na rynku pracy mężczyźni są zwykle wyżej cenieni niż kobiety i ma to czysto ekonomiczne, racjonalne przyczyny. Jeśli nie jesteś w stanie tego zrozumieć, ani zaakceptować - no cóż, współczuję :)
M
malgosky
6 października 2011, 18:18
Przemawia przez Ciebie żal porzuconej? Bo inaczej trudno sobie wytłumaczyć taki stek bzdur i uogólnień. Prawdopodobnie dlatego też mniej zarabiasz: mężczyzna częściej utrzyma uczucia na wodzy, zarówno w pracy, jak i w swoich wypowiedziach. Kobiety często mają z tym problem, chociaż oczywiście nie wszystkie. Zresztą dla mnie, jako pracodawcy, kobieta jest mało wszechstronnym pracownikiem: mężczyźnie, nawet pracującemu przy komputerze, mogę np. polecić przenieść coś ciężkiego, załatwić coś poza zakresem jego obowiązków. Jest bardziej użyteczny, o wiele bardziej samodzielny i bardziej zainteresowany swoją pracą. Zawuważyłem zresztą, że część kobiet pracujących nie jest zainteresowana jakąkolwiek pracą i otwarcie mówi, że wolałaby siedzieć w domu :) Karierą są znacznie częściej zainteresowane te samotne, "niedocenione" przez podłych samców :] ale one z kolei często są trudne do zniesienia dla współpracowników :)) Na "stek bzdur i uogólnień" odpowiedziałeś tym samym. W dodatku okraszonym osobistą insynuacją. A szkoda.
Jacek
6 października 2011, 17:26
[...] jeżeli chcemy poprawić sytuację kobiet w następnym pokoleniu, to trzeba powiedzieć jasno to pokolenie kobiet winno więcej pracować, za mniejsze pieniądze i nie mieć dzieci. Wtedy takie "weteranki" może,o ile nie sypnie się system emerytalny wogóle, będą mogły wspomóc te młodsze kobiety, które zdecydują się na dziecko. Na panów nie mamy co liczyć wogóle - nie sprawdzili się do tej pory i nic nie zapowiada, że mogliby to uczynić w przyszłości Przemawia przez Ciebie żal porzuconej? Bo inaczej trudno sobie wytłumaczyć taki stek bzdur i uogólnień. Prawdopodobnie dlatego też mniej zarabiasz: mężczyzna częściej utrzyma uczucia na wodzy, zarówno w pracy, jak i w swoich wypowiedziach. Kobiety często mają z tym problem, chociaż oczywiście nie wszystkie. Zresztą dla mnie, jako pracodawcy, kobieta jest mało wszechstronnym pracownikiem: mężczyźnie, nawet pracującemu przy komputerze, mogę np. polecić przenieść coś ciężkiego, załatwić coś poza zakresem jego obowiązków. Jest bardziej użyteczny, o wiele bardziej samodzielny i bardziej zainteresowany swoją pracą. Zawuważyłem zresztą, że część kobiet pracujących nie jest zainteresowana jakąkolwiek pracą i otwarcie mówi, że wolałaby siedzieć w domu :) Karierą są znacznie częściej zainteresowane te samotne, "niedocenione" przez podłych samców :] ale one z kolei często są trudne do zniesienia dla współpracowników :))
K
kate
6 października 2011, 16:17
Jako kobieta też nie widzę rozwiązania tego problemu - poprawa sytuacji kobiet w żaden sposób nie wiąże się z wzrostem ilości dzieci i wzrostem liczby zawieranych małżeństw. Raczej z tendencją odwrotną - jeżeli chcemy poprawić sytuację kobiet w następnym pokoleniu, to trzeba powiedzieć jasno to pokolenie kobiet winno więcej pracować, za mniejsze pieniądze i nie mieć dzieci. Wtedy takie "weteranki" może,o ile nie sypnie się system emerytalny wogóle, będą mogły wspomóc te młodsze kobiety, które zdecydują się na dziecko. Na panów nie mamy co liczyć wogóle - nie sprawdzili się do tej pory i nic nie zapowiada, że mogliby to uczynić w przyszłości