Z kart historii: Legendarny sprawozdawca
Jest uznawany za najlepszego w historii telewizyjnego sprawozdawcę piłkarskiego w Polsce. Charakterystyczny głos, żywiołowość komentarza, swoboda w opisywaniu wydarzeń i powiedzenia, które na stałe weszły do języka. Zmarł przedwcześnie, w wieku 52 lat - 12 listopada 1982 roku. Jan Ciszewski.
Choć sport ukochał nade wszystko, sam nie mógł go uprawiać. Próbował trenować żużel, ale słabość organizmu przeważyła. Ciszewski był kaleką. Jego prawa noga była krótsza od lewej aż o 12 centymetrów. To pamiątka czasów II wojny światowej i ciężkiego wypadku, jakiego doznał na motocyklu. Okazało się jednak, że niepełnosprawność nie przeszkodziła mu w zaistnieniu w świecie sportu. I to jakim...
Przygodę z dziennikarstwem rozpoczął w wieku dwudziestu lat na stadionie żużlowym w Sosnowcu, gdzie komentował mecze ligowe. To była prawdziwa szkoła fachu. Gorzej wiodło mu się w zwykłej szkole, a maturę zdał - eksternistycznie - dopiero w wieku 40 lat. Dużo wcześniej stał się korespondentem śląskich gazet: "Dziennika Zachodniego" i "Sportu".
Wspaniały głos Ciszewskiego odkryty został nieco przypadkowo. 7 lipca 1951 r., komentator prowadził społecznie spikerkę podczas zawodów żużlowych w Łodzi. Tam jego głos został zarejestrowany przez Ludwika Szumlewskiego, wieloletniego redaktora sportowego rozgłośni Polskiego Radia w Łodzi. Szumlewski, zachwycony pełnym emocji komentarzem przesłał taśmę do Katowic, gdzie w rozgłośni pracował najważniejszy wówczas polski sprawozdawca Witold Dobrowolski. I jego oczarował głos Ciszewskiego, toteż szybko ściągnął go do pracy w radiu i stał się wielkim protektorem "Cisa". Po roku pracy Ciszewski skomentował na radiowej antenie pierwszy mecz.
Choć zdarzyło mu się komentować zawody w wielu dyscyplinach, to piłce nożnej poświęcił swe życie i z nią jest najbardziej kojarzony. Miał wiele szczęścia, trafił bowiem na okres największych sukcesów polskiego futbolu. Za sprawą międzynarodowych sukcesów Górnika Zabrze rozpoczął pracę w telewizji, podróżując z zabrzańskim zespołem do Pragi na mecze przeciwko lokalnej Dukli. To wtedy zadebiutował na ogólnopolskiej antenie w roli telewizyjnego sprawozdawcy. Wkrótce stał się ulubieńcem kibiców. Komentował niezapomniane mecze Górnika Zabrze w europejskich pucharach, spotkanie z Anglią na Wembley, futbolowe mistrzostwa świata w 1974, 1978 i 1982 rok, a także Igrzyska Olimpijskie.
Więcej mroków skrywa życie prywatne Ciszewskiego. Miał ogromne zamiłowanie do hazardu, grał we wszystko: konie, totka, numerki. Gdy bywał za granicą regularnie odwiedzał kasyna. Popadł w długi. Wykorzystała to Służba Bezpieczeństwa, która zrobiła z niego swojego informatora, kryjącego się pod pseudonimem "Sprawozdawca". To smutna, ale ważna plama na legendzie największego sprawozdawcy w historii polskiego sportu.


Skomentuj artykuł