Od kwietnia obowiązuje nowe rozporządzenie MEN znoszące obowiązek prac domowych w szkołach podstawowych. Choć miało odciążyć uczniów, wywołuje wiele kontrowersji. Rodzice i nauczyciele obawiają się spadku motywacji oraz wzrostu kosztów korepetycji.
1 kwietnia 2024 roku w polskich szkołach podstawowych weszło w życie rozporządzenie wprowadzające zakaz zadawania obowiązkowych prac domowych. W klasach I-III dopuszczono jedynie ćwiczenia usprawniające motorykę małą, a w starszych klasach - opcjonalne zadania, które nie będą oceniane. Minister edukacji Barbara Nowacka podkreślała, że celem reformy jest zmniejszenie stresu i zwiększenie czasu na wypoczynek dla uczniów. Rodzice i nauczyciele mają jednak inne zdanie - wielu z nich obawia się, że zmiana przyniesie więcej szkody niż pożytku.
Dla nauczycieli zakaz zadawania prac domowych okazał się sporym wyzwaniem. W rozmowie z Interią Romualda, nauczycielka języka polskiego i historii, mówi wprost, że brak możliwości zadawania obowiązkowych zadań domowych jest problematyczny.
- Prace domowe motywowały uczniów do powtarzania materiału w domu. Nawet jeśli część dzieci ich nie odrabiała, to jednak dawały szansę na utrwalenie wiedzy - zaznacza. Obawia się, że bez nich uczniowie będą mniej zmotywowani do samodzielnej pracy, co wpłynie na ich wyniki.
Również Natalia, była nauczycielka i matka dwójki dzieci, w tym ucznia szkoły podstawowej, zauważa, że nauczyciele starają się rekompensować brak prac domowych większą liczbą kartkówek.
- Kartkówki są teraz częstsze, a problem w tym, że nie zawsze dają możliwość poprawy oceny. Dziecko, które się pomyli, nie ma szansy na nadrobienie błędu - mówi.
Zmiany wprowadzone przez MEN spotkały się również z krytyką rodziców. Magdalena, matka dwóch uczniów szkoły podstawowej, twierdzi, że zakaz obowiązkowych prac domowych utrudnia rozwój systematyczności.
- Brak zadań domowych to brak regularnej nauki - to prowadzi donikąd. Dzieci potrzebują ćwiczeń w domu, żeby się rozwijać - przekonuje.
W związku z reformą coraz więcej rodziców decyduje się na korepetycje dla swoich dzieci. Magdalena przyznaje, że jej synowie także uczęszczają na dodatkowe zajęcia, co generuje dodatkowe koszty.
- To chyba nie tak powinno wyglądać - dzieci nie mają prac domowych, ale korepetycje stały się koniecznością - komentuje.
Reforma miała na celu zmniejszenie presji wywieranej na uczniów i zwiększenie ich czasu na odpoczynek. Rodzice i nauczyciele wątpią jednak, czy przyniesie oczekiwane efekty. Wiele osób wskazuje, że nowy system może doprowadzić do różnic edukacyjnych między dziećmi, których rodzice mogą opłacić korepetycje, a tymi, które ich nie mają.
Nowacka broni zmian, tłumacząc, że obowiązkowe prace domowe zbyt mocno obciążały uczniów i nie każdemu pozwalały rozwijać się w równym tempie. Czas pokaże, czy reforma rzeczywiście przyczyni się do poprawy jakości edukacji, czy może pogłębi istniejące problemy.
Zakaz obowiązkowych prac domowych to dla polskiego systemu edukacji duża zmiana, która wciąż budzi emocje. W nadchodzących miesiącach okaże się, czy dzieci odnajdą się w nowym systemie, a nauczyciele i rodzice znajdą sposoby, by wesprzeć je w nauce. Jak przyznają eksperci, każda reforma wymaga czasu na ocenę skutków - tak będzie również w przypadku tej decyzji.
Źródło: DoRzeczy.pl / jh
Bez glutenu. Bez cukru. Bez nabiału*.
Znacie to? Jeśli nie, to macie wyjątkowe szczęście – albo wszystko jeszcze przed wami.
Hanka Ciężadło – mama bliźniaków z dietetycznym wyrokiem – idzie w swojej kuchni na...
Skomentuj artykuł