Zgadzam się z Owsiakiem
Tym razem staję po stronie Jerzego Owsiaka. A chodzi mi o jego odpowiedź na obiekcje ks. prof. Piotra Morcińca z Uniwersytetu Opolskiego, który zarzucił WOŚP (Gazeta Wyborcza, 15.01. 2013) rozgrzeszanie ludzi z dobroczynności, marnotrawienie części zebranych pieniędzy, wyręczanie państwa z jego obowiązków i "niewychowawczość" działań Orkiestry.
Wywiad z ks. prof. Piotrem Morcińcem TUTAJ
Owsiak odpowiada na wątpliwości ks. profesora na swoim wideoblogu ze środy 23 stycznia TUTAJ
Zanim przejdę dalej, od razu zastrzegam, co niestety trzeba robić w naszym kraju, by nie zostać uznanym za zwolennika eutanazji, liberalizmu i czego tam jeszcze: Nie jestem za eutanazją. Nie zgadzam się z wszystkim, co mówi szef WOŚP. Nie jestem zwolennikiem relatywizmu.
A teraz do rzeczy. Nie mogę z czystym sumieniem rozgłaszać, że Owsiak nie czyni dobra, bo robi je nie po "katolicku". Trudno mi już znieść coroczne biadolenie i pomstowanie niektórych środowisk katolickich i prawicowych, że znowu Owsiak omamia pół Polski, telewizję, radio, telefonię komórkową i "nachalnie" zbiera kasę do puszek. W sumie to dość osobliwy fenomen, że Owsiak używa, zdaniem wielu, tak liberalnego hasła: "Róbta, co chceta", i potrafi zgromadzić do stania na mrozie, a także do organizacji WOŚP, przeszło 100 tys wolontariuszy. Czy oni wszyscy do szczętu przeżarci są liberalizmem moralnym?
Przyznam, że sam również mam duży kłopot z zarzutami ks. Morcińca. Bo co to znaczy, że WOŚP rozgrzesza nas z dobroczynności na cały rok? Że należy zaprzestać jednorazowych akcji dobroczynnych? Czy to samo trzeba zrobić ze "Świąteczną Paczką", "Wigilijnym Dziełem Pomocy Dzieciom", ze stypendiami w ramach Fundacji Dzieła Nowego Tysiąclecia? Pytam, bo nie rozumiem. I skąd ks. profesor wie, że skoro ktoś wrzucił na WOŚP, to już nigdy w ciągu roku nie otworzy swojego portfela lub konta, by się podzielić z innymi?
Co roku wałkuje się jak mantrę zarzut, że WOŚP wyręcza państwo z jego zadań. Niewątpliwie, tak się dzieje. Ale w podobny sposób wyręcza państwo Caritas, Polska Akcja Humanitarna, mnóstwo fundacji, organizacji pozarządowych, stowarzyszeń, tysiące wolontariuszy biorących udział w różnych przedsięwzięciach. Czy w imię niemalże platońskiego idealizmu powinniśmy zakazać działalności tych i podobnych organizacji, ponieważ państwo jest niewydolne i należałoby je w ten sposób przymusić do wzmożenia działań? Czy nie otrzemy się wówczas o jakiś absurd? Rozumiem, że ks. prof. Morciniec ma na myśli zabezpieczenie rzeczy koniecznych, bo państwo zabiera z naszych portfeli sporą sumę pieniędzy. Ma rację. Też chciałbym, żeby było inaczej i lepiej.
Można wykazać, że struktury państwowe pochłaniają zbyt wiele funduszy na przerośniętą biurokrację, kolejne spółki, zawyżone pensje, wydumane funkcje i urzędy. To należy krytykować i piętnować. Ale skoro póki co zabezpieczenie nawet podstawowych potrzeb przez państwo jest utrudnione, to czy w imię jakiegoś dziwnego antypaństwowego puczu należy rezygnować ze zbiórki pieniędzy (poza podatkami), by zaspokoić te konieczne potrzeby? W tym miejscu zgodzę się z Jurkiem Owsiakiem, że byłoby to niemądre.
Poza tym, jedna sprawa to ewidentna niewydolność struktur państwowych. A druga to kwestia modelu i roli państwa w społeczeństwie. Przecież nawet najbardziej sprawne państwo nie jest w stanie od razu, a czasem w ogóle, sprostać wszystkim naglącym potrzebom. Moim zdaniem, byłoby to niepożądane. Mam wrażenie, że w naszej ojczyźnie wiele osób oczekuje ciągle głęboko socjalistycznego aparatu państwowego, który miałby wszystko zapewnić, bo przecież pobiera nasze podatki. Właśnie takie myślenie o państwie jako dobrej wróżce z "Kopciuszka", która wszystko za nas załatwi jest szkodliwe i zabija w ludziach inicjatywę, pomysłowość i twórczość. Nie można wszystkiego, nawet rzeczy koniecznych, scedować na państwo, bo zamienimy się w społeczeństwo ludzi ubezwłasnowolnionych, roszczeniowych i biernych, co zresztą jest w Polsce dość powszechne.
Ostatnio spotkałem panią, która przez kilkanaście lat pracowała w Caritasie. Odeszła stamtąd, a teraz udziela się w hospicjum, ponieważ nie mogła już wytrzymać, jak się wyraziła, "narastającej fali roszczeniowości i pretensji" wśród ludzi, którzy przychodzili po różnego rodzaju pomoc. I dodała, że zaskakuje ją ogromna niewdzięczność, z jaką się spotykała ze strony beneficjentów Caritasu.
Od dwóch tygodni również pracuję w hospicjum jako człowiek, opiekun i ksiądz. Codziennie spotykam nowych wolontariuszy, którzy nieodpłatnie pomagają personelowi w opiece nad chorymi, chociaż nie brakuje zatrudnionych pracowników medycznych. Z pewnością ci wolontariusze spełniają ważną rolę w tym miejscu i znacznie trudniej byłoby bez nich podołać obowiązkom. Sama ich obecność ma dużą wartość. Państwo nie jest w stanie pokryć wszystkich kosztów prowadzenia hospicjum. Wsparcie ze strony innych, zarówno materialne jak i duchowe, jest nieodzowne. Gdyby państwo łożyło na wszystko, trzeba by wszystkich ludzi pomagających odesłać do domu, zamknąć hospicjum i usiąść z płaczem w fotelu. Nie chciałbym żyć w takim kraju.
Skomentuj artykuł