Żmijewski po wizycie w obozach dla uchodźców: gra nie toczy się o pieniądze, ale o uratowanie życia
Artur Żmijewski, aktor znany z takich seriali jak "Ojciec Mateusz", "Na dobre i na złe" czy z filmu "Katyń", opowiada o tragedii wojny w Syrii, którą zobaczył na własne oczy. Na pytanie, czy Polska powinna przyjmować uchodźców, mówi krótko: "Tak!".
Artur Żmijewski od 2007 roku jest Ambasadorem Dobrej Woli przy UNICEF. Jako ambasador był już w Etiopii i Mali, gdzie zobaczył skutki klęski głodu i wojny. O swojej ostatniej podróży do obozu dla uchodźców syryjskich w Jordanii opowiedział portalowi gdansk.pl, w wywiadzie, którego udzielił Sebastianowi Łupakowi.
Na kluczowe pytanie o to, czy Polska powinna się otworzyć dla uchodźców, powiedział: "Tak! Jak się człowiek napatrzy, tak jak ja miałem szansę się napatrzeć, na cierpienie takich ludzi, to w ogóle nie ma żadnej dyskusji. Uchodźca ma absolutne prawo szukać szansy na przeżycie, na życie, wszędzie, gdzie to tylko możliwe, w tym w Polsce". Podczas pobytu Żmijewski był wstrząśnięty rzeczywistością, w jakiej żyją osoby, które uciekły przed wojną syryjską lub zostały wygnane. Ludzie żyją w blaszanych barakach, to najczęściej rodziny wielodzietne skulone na kilku metrach kwadratowych. Brakuje dostępu do wody, leków i jedzenia. Przez długi czas ludzie mieli do dyspozycji jedynie mąkę. - Proszę sobie wyobrazić, że ma pan kawałek blaszanego domku, z małym ogródkiem: jakiś arbuz, jakaś pietruszka. Wkoło pustynia i właściwie znikąd pomocy - dodał aktor.
W obozach trudno o pracę. Nieliczni są zatrudnieni przy pracach porządkowych. Większość z tych prac jest dorywczych lub sezonowych. Dlatego wokół kwitnie rynek pracy na czarno, za podjęcie której grozi wydalenie z obozu. - Prawnicy i lekarze pracują w polu. Niektórzy do pracy wysyłają dzieci, bo dziecka przyłapanego na pracy nie można wyrzucić - mówi Żmijewski.
Tym, którzy się obawiają uchodźców, aktor mówi, że gra nie toczy się o pieniądze i lepsze życie, ale o uratowanie życia. W tej chwili brak pracy, domu czy rodziny to pewna śmierć. Syryjczycy nawet nie mają wyboru, bo nic już nie jest kwestią ich starania, a łaski lub niełaski Zachodu i reżimu syryjskiego. - Nie zapominajmy, że w latach 80. cała Europa pomagała Polakom - dodaje.
<<Papież Franciszek: przyjąć obcego, to jakby przyjąć Boga>>
- Syria była krajem cywilizowanym z wielką historią. Ja tam byłem w 1992 roku. Byłem w Palmirze, Latakii, Damaszku. To był piękny kraj, mądrych i przyjaznych Europejczykom ludzi - wspomina artysta.
Aktor stanowczo odcina się od polityki i chaosu medialnego w związku z uchodźcami. Dodaje jednak, że działania, które obserwuje, są jego zdaniem błędne: "Postępując w ten sposób, budujemy mur pomiędzy sobą i ludźmi, którzy naszej pomocy potrzebują".
Artur Żmijewski uważa, że migracji nie da się zatrzymać. Od czasów II wojny światowej obserwujemy ją na niespotykaną skalę. Z jednej strony mocarstwa dążą do otwierania się na ten ruch, a z drugiej budują nową ścianę, która dzieli świat. - Ci ludzie znajdą sposób, żeby do Polski przenikać. Czy nie lepiej więc zorganizować to w sposób cywilizowany, mając nad tym pełną kontrolę, panując nad tym i wiedząc, kto i w jakim celu do naszego kraju przyjeżdża? - pyta aktor.
Artysta zdaje sobie sprawę, że mówi rzeczy, które dla wielu ludzi są niewygodne, ale nie zwraca uwagi na hejt, ma natomiast dla wszystkich jedną radę, która wytycza również jego drogę: "Najcenniejszą dla człowieka wartością jest możliwość spojrzenia na swoje odbicie w lustrze".
Na koniec wywiadu odnosi się również do ekonomicznych zarzutów wobec przyjmowania uchodźców: - Trudno mi się zgodzić z argumentami, że w Polsce jest bardzo źle, skoro w Mali ponad 85 procent obywateli żyje w skrajnym ubóstwie. Różnica między krajami ubogimi a Polską jest ogromna - stwierdza.
Skomentuj artykuł