A w stajence wieje chłodem…

A w stajence wieje chłodem…
(fot. depositphotos.com)

Wbrew wszystkiemu, wyobraźmy więc sobie uśmiechniętego Jezusa - taki ładny chłopczyk. Może na złość dopadającym nas smutkom warto by go było - w tym uśmiechaniu się do innych - naśladować?

Wciąż jeszcze trwamy w liturgicznym klimacie Bożego Narodzenia - świąt, które uczą nas doceniać obecność Boga pośród nas. W tym czasie nie słyszy się żadnego nauczania, a jedynie słowa świadectwa (pasterze opowiadali o wizji aniołów) lub proroctwo (jak to, które wypowiedział starzec Symeon). Sam Bóg jednak nic do nas nie mówi. Milczy. Ale nie można tego lekceważyć, bo przecież już sam ten fakt, że jest pośród nas, jest prawdziwym cudem: bo przecież nie mówi dlatego, że nie ma nam nic do powiedzenia, ale dlatego, że tak bardzo ograniczył siebie, że mówić jeszcze nie potrafi… Przecież nie udawał, że był Noworodkiem! Bóg milczy… Ale potrafi się uśmiechać - i idąc do Betlejem, także w wymiarze duchowym, liczymy właśnie na ten uśmiech Boga. Co więcej, możemy czuć się naprawdę ważni, bo przecież uśmiecha się właśnie do nas - inaczej mówiąc, gdyby nas nie zobaczył, leżałby smutny, może nawet troszkę by płakał?...

A w naszym świecie mamy COVID i nowy dylemat: zaszczepić się czy nie? Mamy ledwo dyszącą gospodarkę i coraz bardziej puste portfele. Brakuje nam ludzi dokoła nas i już bokiem zaczyna nam wychodzić to wszystko, co jest “on-line”. W polityce jest nie lepiej: przerażają nas kolejne wybuchy agresji. W Kościele też już dawno straciliśmy rachubę, czy kolejne złe informacje to nowy kryzys, czy tylko następna odsłona starego. Nawet nieprzygotowane kazania, na które do tej pory utyskiwaliśmy, nie wydają się już takie złe w porównaniu z innymi skandalami…

Można by wyliczać bez końca, wszystko podsumowując naszym ulubionym: “stara bieda”, ale może to wystarczy, bo w tej kwestii łatwo jest niepostrzeżenie przejść poza granicę zdrowego rozsądku i najzwyczajniej minąć się z prawdą. Bo przecież rzeczywistość ma też inny wymiar:

- wokół stajenki betlejemskiej wcale nie było śniegu i nie szalał siarczysty mróz - to nie w tym klimacie;

- trzej Królowie wcale nie odwiedzili Jezusa w zimnej stajence, tylko w domu (kto słuchał dzisiejszej Ewangelii, ten to wie); najzwyczajniej albo kogoś w Betlejem ruszyło sumienie i przyjął Rodzinę do siebie, albo po zamieszaniu ze spisem ludności część przyjezdnych wyjechała i można już było bez problemu wynająć ciepły kąt;

- malutkiemu Jezusowi nie brakowało niczego z koniecznych rzeczy, bo miał to, co najważniejsze, czyli kochających rodziców, (którzy dobrze wiedzieli, że zbliża się czas porodu), a nic nam nie daje tyle ciepła, ile poczucie, że jesteśmy kochani.

Wbrew wszystkiemu, wyobraźmy więc sobie uśmiechniętego Jezusa - taki ładny chłopczyk. Może na złość dopadającym nas smutkom warto by go było - w tym uśmiechaniu się do innych - naśladować?

Dyrektor Wydawnictwa WAM i DEON.pl. W latach 2014-2020 przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Autor kilku przekładów i książek, m.in. "Po kostki w wodzie. Siedem katechez o wierze uczniów Jezusa" (dostępnej także jako audiobook).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
abp Grzegorz Ryś

Kościół, do którego chcemy należeć, jest tutaj

Zamieszczone w książce rozmowy z arcybiskupem Grzegorzem Rysiem powstawały na przestrzeni kilkunastu lat. Pierwsze wywiady redaktorzy „Tygodnika Powszechnego” przeprowadzali, kiedy obecny metropolita łódzki był jeszcze prezbiterem, a ostatnie...

Skomentuj artykuł

A w stajence wieje chłodem…
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.