Albo działanie szatana, albo znaki z nieba. Czym się kończy przeduchawianie duchowości?

Albo działanie szatana, albo znaki z nieba. Czym się kończy przeduchawianie duchowości?
Trudne emocje nie są dziełem szatana. Ich istnienie jest Bożym pomysłem. Fot. Jametlene Reskp / Unsplash

Przeduchawianie to stan, w którym zbyt często lub obsesyjnie przypisujemy duchowe czy mistyczne pochodzenie rzeczom i zdarzeniom zupełnie naturalnym, a także obsesyjnie doszukujemy się ukrytego w nich duchowego przekazu. Często towarzyszy temu stanowi strach lub poczucie winy z powodu tego, że czegoś nie odczytaliśmy lub nie zrobiliśmy tego, czego mógł chcieć od nas Bóg - pisze Irmina Wolniak w książce "Żyj świadomie, wierz świadomie. Duchowość zdrowa emocjonalnie". Publikujemy fragment.

Niektóre środowiska mocno podkreślają, że życie chrześcijanina ogranicza się tylko do sfery duchowości i za wszelką cenę starają się „umartwiać” swoje ciało oraz emocje. Zdarzyło mi się spotkać osoby, które pytały Boga nawet o to, czy mogą usiąść na krześle. Wspomniane środowiska często nauczają o silnym oddzieleniu sfery sacrum (tego, co święte, duchowe, Boże) od profanum (tego, co w rozumieniu religioznawczym ludzkie, upadłe i grzeszne).

Albo działanie szatana, albo znaki z nieba

Zanim zbadamy, co Biblia mówi o sferze duchowej, przedstawię definicję słowa „przeduchawianie”, którą stworzyliśmy w styczniu 2022 roku razem z moją instagramową społecznością na potrzeby rozważania tego tematu. Zapytałam obserwujących, czy znają to słowo i co ono dla nich oznacza. Większości przeduchawianie kojarzyło się ze stanem, w którym na każdym kroku dopatrujemy się albo aktywności szatana, albo znaków z nieba (popadając ze skrajności w skrajność. Tak funkcjonujące osoby nie biorą do końca odpowiedzialności za własne życie. Jeśli postrzegamy siebie tylko jako uczestników „Bożego planu”, łatwo o poczucie bezsilności, przytłoczenia oraz nieustannego zagrożenia. Ciągła gotowość do odebrania jakiegoś sygnału „z góry” może prowadzić do lęku przed jego przeoczeniem.

Na tej podstawie udało nam się stworzyć definicję, która brzmi tak: „Przeduchawianie to stan, w którym zbyt często lub obsesyjnie przypisujemy duchowe czy mistyczne pochodzenie rzeczom i zdarzeniom zupełnie naturalnym, a także obsesyjnie doszukujemy się ukrytego w nich duchowego przekazu. Często towarzyszy temu stanowi strach lub poczucie winy z powodu tego, że czegoś nie odczytaliśmy lub nie zrobiliśmy tego, czego mógł chcieć od nas Bóg”. Jednym z najczęstszych, a do tego uprzykrzających życie objawów przeduchawiania jest niewłaściwe rozumienie trudnych emocji, z tendencją do upatrywania źródła każdej trudnej sytuacji w sferze duchowości.

Kiedy osoby wierzące czują złość, często potępiają siebie za brak Bożej miłości. Kiedy czują się źle fizycznie, przenoszą odpowiedzialność na złe duchy. Takie podejście może nieść negatywne skutki zdrowotne, ponieważ człowiek nadmiernie skupiony na tak pojętej duchowości zaniedbuje podstawowe sfery zdrowia emocjonalnego i fizycznego. Znam historię dziewczyny, która zachorowała na anemię, a nie dowiedziałaby się o tym, gdyby nie trafiła do szpitala po utracie przytomności. Wszystkie wcześniejsze objawy: spadki i wahania nastroju, wypadanie włosów, wzmożone odczuwanie zimna wiązała z „atakami diabelskimi”. Tymczasem brakowało jej po prostu podstawowych witamin i minerałów.

Trudne emocje nie są dziełem szatana

Niech to wybrzmi: trudne emocje nie są dziełem szatana. Są nam potrzebne jako źródło informacji na temat miejsca i sytuacji, w których się znajdujemy, a ich istnienie jest Bożym pomysłem. Właśnie przyswoiliśmy jedną z podstaw Duchowości Zdrowej Emocjonalnie. Przyjrzyjmy się teraz dwóm najczęstszym powodom przeduchawiania.

„Bóg ma dla ciebie plan”. Te słowa pojawiają się bardzo często w narracji chrześcijańskiej. Tymczasem nigdzie w Biblii nie odnajdziemy zdania, które rzeczywiście mówiłoby, że Bóg ma indywidualny, sztywny, ramowy plan życia dla każdego człowieka. Zapoznałam się z kilkoma artykułami różnych denominacji chrześcijańskich na temat „Bożego planu” dla naszego życia. Wszystkie powołują się na wersety, które mówią, że Bóg nas doskonale zna, jeden z tekstów przywołał fragment o tym, że Bóg przeznaczył nas do świętości i z miłości nas usynowił (Rz 8,15). Autorzy wysnuli z tych wersetów śmiały wniosek o istnieniu jakiegoś „indywidualnego planu”, którego powinniśmy dla naszego dobra poszukiwać. Być może jest to również daleko idąca interpretacja podobnego określenia, czyli powołania. Jednak są to dwie różne rzeczy.

Życie z Bogiem nie polega na odhaczaniu punktów z listy

Powiedzenie komuś, że Bóg ma dla niego plan, może przynieść mu wsparcie i otuchę, ale to chyba jedyny plus, który może przerodzić się w duży minus, jeśli stworzymy sobie z tego przekazu doktrynę. Co może się stać, gdy takie słowa usłyszy osoba, której tożsamość oparta jest na systemie kar i nagród? Niebezpieczeństwo używania określenia „plan” leży w jego systemowej naturze. Jego wypełnienie wymaga pracy i zasług. Pomija naszą tożsamość opartą na łasce i zakłada, że życie z Bogiem polega na odhaczaniu kolejnych punktów listy, którą On rzekomo stworzył. To prowadzi do postrzegania swojego życia będącego realizacją tego planu jako spaceru po linie. Symbolizuje ona jedyną słuszną ścieżkę, na której co jakiś czas pojawiają się rozwidlenia i trzeba podjąć ważną decyzję (lub mniej ważną, np. czy usiądziemy na krześle). Aby dowiedzieć się, w którą stronę pójść, musimy szukać znaku od Boga. Dramat polega na tym, że gdy po podjęciu słusznej w naszym mniemaniu decyzji nie spotyka nas gratyfikacja, zdarzy się coś świadczącego o nietrafności wyboru, odczuwamy silny lęk. Czujemy, że zawiedliśmy samego Boga.

Lepiej nic nie wybrać, niż popełnić błąd? To tak nie działa

W swojej posłudze duszpasterskiej spotkałam osoby, które żyły w stałym lęku i poczuciu beznadziei, ponieważ uważały, że On opuścił je wiele lat temu, kiedy podjęły w ich mniemaniu niesłuszną decyzję. Były przekonane, że nieodwracalnie minęły się z „Bożym planem”. Żyjąc w przekonaniu o istnieniu tego ostatniego, nieustannie boimy się pominięcia chociażby jednego punktu z „listy”. Nabudowany w ten sposób lęk może wręcz paraliżować zdolność do podejmowania decyzji. Lepiej niczego nie wybrać, niż popełnić błąd.

Co mówi o tym Biblia? Jak wspomniałam, nie znajdziemy w Biblii niczego na temat indywidualnego planu dla każdego człowieka. Czy to oznacza brak troski i zainteresowania ze strony Boga? W żadnym wypadku. W Biblii istnieje jeden rodzaj planu, który wskazuje na najwyższy poziom troski Boga o człowieka. Jest to PLAN ZBAWIENIA. Został on wykonany dzięki ofierze Jezusa Chrystusa na krzyżu. Dlaczego jest on jedyny? Ponieważ Bóg pragnie, aby ludzie mogli mieć do Niego dostęp, aby byli blisko, aby grzech ich od Niego nie oddzielał i aby mogli spotkać się z Nim w Niebie. To wszystko człowiek otrzymał dzięki Jezusowi. Żadne zasługi ani idealne życie nie są w stanie zbliżyć nas do Boga bardziej niż ofiara Jego Syna. Gdy mówię o tym osobom, które do tej pory postrzegały swoje życie jako spacer po linie, reagują ulgą, ale również dezorientacją. „No dobrze… Ale w takim razie co teraz robić? Jak żyć? Pytać Boga o decyzje, czy nie pytać?”.

Decydować o sobie bez pytania Boga?

Wielu z nas nie potrafi poradzić sobie z takim rodzajem wolności. Nagła zmiana może być przytłaczająca, szczególnie jeśli np. w okresie dorastania byliśmy ciągle „sterowani” przez rodzica/opiekuna, gdy decydowano za nas lub mówiono nam, jak mamy żyć. Wielu może potraktować tę nowo otrzymaną wolność jako zagrożenie. Nie ma co się dziwić takim mechanizmom i nie powinniśmy szukać winnych. Jeśli rodzice nie dawali nam autonomii, chcąc nas przed czymś ochronić, najprawdopodobniej robili to dlatego, że sami zostali tak wychowani. Dlatego często utożsamiamy jasno wytyczone ograniczenia z czymś bezpiecznym i dla nas dobrym, co nie jest błędem, jednak dynamika i wpływ tego przekonania powinny ewoluować z wiekiem. W takim przypadku może dojść do tego, że w dorosłym życiu będziemy projektować na Boga ten sposób myślenia i traktować Go jako kontrolującego rodzica, który mówi nam, jak powinniśmy się zachowywać, mówić, jakich wyborów dokonywać. Natomiast nasze autonomiczne decyzje utożsamiamy ze sprzeciwieniem się Bożej woli.

Nawet jeśli popełnisz błąd, Bóg nie przestaje cię kochać

Kluczowe pytanie brzmi: czy spróbujemy zamienić wizerunek Boga-Generała na Boga-Dobrego Ojca? W wystarczająco dobrej (sic!) rodzinie daje się dziecku autonomię właściwą dla jego wieku, jednak nawet najmniejsze traktuje się  jako ważnego członka rodziny. Zmuszanie człowieka, niezależnie od jego wieku, do określonych zachowań bez uszanowania jego osobistych granic, nosi znamiona przemocy. Lęk przed autonomią w wierze może wynikać z silnie zakorzenionego wzorca, który mówił nam: „Jesteś wybrakowany, więc na pewno popełnisz błąd”. W opozycji do tego typu myślenia stoi wzorzec łaski, którą obdarza nas Jezus. Ten wzorzec mówi: „Jesteś doskonałym stworzeniem, jesteś kochany i akceptowany. Nawet jeśli popełnisz błąd, moja miłość do ciebie nie ustanie”.

---

Tekst jest fragmentem książki Irminy Wolniak "Żyj świadomie, wierz świadomie. Duchowość zdrowa emocjonalnie", wydanej przez Wydawnictwo WAM. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Irmina Wolniak

Czy uczucia przeszkadzają w wierze?
Czy smutek to grzech?
Czy duchowość może wspierać nasze zdrowie emocjonalne?

Książka Irminy Wolniak, znanej w mediach społecznościowych jako „pastorowa od emocji”, pokazuje, jak wiele wsparcia dla naszego...

Skomentuj artykuł

Albo działanie szatana, albo znaki z nieba. Czym się kończy przeduchawianie duchowości?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.